W ciepłe wrześniowe popołudnie, dokładniej, 3 września 2021 r. o godzinie 18 w klimatycznym lokalu Mistrz i Małgorzata w Toruniu odbywała się promocja płyty „Krystek akustycznie”, czyli nastąpiło pokazanie „światu” pierwszego, w pełni samodzielnego, „dziecka” Krystiana Wierzchowskiego.
Lokal wypełnił się ludźmi, ale moje zainteresowanie wzbudził ubrany na czarno artysta w meloniku, o pięknych, dużych oczach, chyba nienagannych manierach, próbujący swoje skrępowanie ukryć pod maską autoironii.
Amator, muzyk amator, a takim szczególnie ufam, bowiem wiem, że szczere są emocje, które wydobywają się spod ich palców w postaci dźwięków, a te wyśpiewane głosem – są prawdziwe, pozwalają słuchaczom zanurzać się w klimaty poezji i muzyki. Kaliope i Polihymnia razem.
Autor płyty nie jest dzieckiem, a dojrzałym mężczyzną, emocje przychodzą do niego wprost, bierze je z upływającego czasu, przeżyć, swoich i cudzych, i zamyka w strofach wierszy i dźwiękach. Poprzez nie buduje świat, który zna, mówi o uczuciach
, jakie rodzi w człowieku miłość, zdrada, praca, rozstanie, lęk, cierpienie albo z pozoru prozaiczne, układanie się do snu.
Pisze, śpiewa, opowiada, komentuje.
Krystian Wierzchowski i jego 13 utworów, które znajdą się na krążku budzi zainteresowanie!
Pisze i śpiewa (celowe powtórzenie) o tym, czym niespokojny świat obdarza człowieka, który ma duszę poety. Nie ujawnia tego wprost, daje nić Ariadny i pozwala wejść w „krajobrazy” poezji.
Trzeba włożyć trochę wysiłku w zrozumienie metafor, epitetów czy porównań zawartych w jego tekstach, np. o jakim aniele lub aniołach śpiewa w swoim utworzą Anioły? Spowiada się nam z tego, że te anioły „budzą się co noc z przeszłością moją”, a przecież są” historie zamkniętych ksiąg”. Co to znaczy?
Może jego anioł czy anioły, powinny „nie dać karmić się” tamtym czasem, nie „zasilać się ziarnem – lękiem”, tylko „pomoc mu wyjść na prostą”.
Dramatycznie brzmi muzyka, słychać w niej walkę o prawo do szczęścia, wybija się na plan pierwszy niespokojny rytm, słychać jakby dzwony wwiercały się w duszę! Muzyka niepokoi, a potem płynie szeroko, rozlewając się klimatycznie w półmrokach przestrzeni Mistrza i Małgorzaty, przysiada na półkach z książkami.
Uwzniośla emocje, a różnorodna kolorystyka dźwięków wprawia słuchaczy w nostalgię.
Zwróciło moją uwagę ciekawe frazowanie, pulsowanie tego samego dźwięku. Echo go niosło, gubiły się dźwięki w długich wstępach i nagle się urywały, a słuchacz czekał na dalszy ciąg, skupiony, zapatrzony gdzieś daleko w kreowany przed jego oczami obraz, malowany dźwiękami.
Słyszę dużo, może nie wszystko, moja ocena to ocena laika kochającego muzykę i poezję, dlatego byłam pod wrażeniem koncertu Krystiana Wierzchowskiego.
Ktoś powiedział, że melodia i aranżacja to opowieść o drodze i taka ma być muzyka, która zabiera nas w podróż.
Idziesz z energią, zakręcasz, przyspieszasz, rośnie napięcie, wydarza się coś, co staje się punktem kulminacyjnym, a ty idziesz, czasem znowu zawracasz. Potem zwalniasz albo biegniesz, przyspieszasz, opowiadasz dramatycznie, milczysz. Nic nie jest proste. Taka też jest muzyka Krystiana. Budzi emocje. Usłyszałam różne historie w muzyce i słowach tekstów wyśpiewanych, zagranych przez Krystiana. Usłyszałam i przeżyłam.
Dobra muzyka to ta oparta na kontraście. Coś jest wiele warte, jeżeli wymaga walki. Truizm! Być może!
Kiedy walczysz, buntujesz się! Czasami krzyczysz i muzyka bije na alarm, nagle braknie ci energii i muzyka cichnie i tylko lekko szeleści.
W jednej z jego piosenek pt. Kołysanka usłyszałam echa muzyki relaksacyjnej, sygnaturki ściszonej, wtedy, kiedy śpiewał o dobrych dniach, a poprzez dźwięki oddawał także odgłosy szemrzących strumyków.
Wierzę mu, kiedy słyszę, że” godzinami mógłby patrzeć” na nią, szczególnie wtedy, kiedy „słońce gubi resztki nocy „, wzruszam się jego pragnieniem, by jej „piękne włosy w aksamicie tonęły”. Piękna metafora. Dobiegają wtedy do uszu słuchacza delikatne dźwięki jakby chciały oddać potrzebę zatrzymanie czasu. Każdy wtedy pragnie „ocalić od zapomnienia” w uszach świat dźwięków, który utula, kołysze.
Nagle spokój zamienia się w niepokój. Drżą dźwięki, poeta śpiewa o tajemniczym przeistoczeniu zakochania w miłość, którą jak „białą różę w swych ramionach „zamyka.
Muzyka pełna niepokoju, zawirowania, gwałtownych, krótkich dźwięków, powoli milknie.
Klimatyczny występ.
Poznałam poetę, poznałam muzyka, tylko czy poznałam człowieka, chociaż odrobinkę?
Wybaczcie aluzję, Krystian chyba wie, o co mi chodzi. Sic! Jeżeli pamięta naszą krótką rozmowę!