Zanim będę opowiadać o naszej małej prywatnej wycieczce do Lidzbarka Welskiego, pozwolę sobie na osobistą dygresję.
Kiedy myślisz, że wszystko wiesz, kiedy drażni cię zakatarzony dzień, a wczesna pora alarmu irytuje, pomyśl, po co żyjesz?
By spać, komuś na nerwach grać,
by coś rozegrać, z kimś zaigrać,
odrzucić coś? Czy może po to,
by coś dać, coś zbadać,
Coś poskładać?
By komuś rękę podać, otuchy dodać,
nie myśleć wciąż o sobie!
To nie jest ważne, kim ty jesteś ani kim są twoi bliscy,
ważni jesteśmy tak samo wszyscy.
Napisałam w zwiastunie tego posta zdania:” Co to będzie, co to będzie, tu wycieczka, a słoneczka nic nie będzie? Albo będzie koniec świata, albo…nic nie będzie….
A jak było?
Było przepięknie.
Pozwólcie, że przytoczę słowa Hani, która patrząc przez przymglone okna autokaru na krajobrazy, powiedziała, iż przypominają jej się opisy z” Elementarza „Falskiego, gdyż albo wiła się „rzeczka jak błękitna wstążeczka”, albo złociły pola, albo piętrzyły lasy, albo pola ziemniaków były, jak mówiła Hania, przyprószone śniegiem, a Ala bawiła się z Asem.
Zdziecinnieliśmy? Skąd!
Falski pokazywał świat z żabiej perspektywy, my widzieliśmy urodę mijanych miejsc w skali 1:1.
Najpierw dojechaliśmy do Jelenia i tam była pierwsza niespodzianka. Wizyta w Muzeum Etnograficznym i Przyrodniczym Welskiego Parku Krajobrazowego. Przywitani pięknie przez Dyrektora i fantastycznych młodych przewodników obejrzeliśmy muzea. Ale po kolei.
Wzruszyła nas tablica informująca skąd pomysł muzeum. Dzięki Marysi, która uwieczniła ją na zdjęciu, możemy to sobie przypomnieć.
Nie było czasu podziwiać Welu, pięknie meandrującej rzeki, jak ktoś napisał, lidzbarskiej Krutyni, wśród urokliwej przyrody. Może za rok, może dwa?
Czas wracać do Lidzbarka. Precyzja jak w zegarku. Grupa seniorów niezwykle punktualna. Dzisiaj nie mają wiele ciężaru w plecakach. Tylko uśmiech, uśmiech, uśmiech!! Tylko empatia, radość i życzliwość! Tylko ciekawość i otwartość!
Piosenka, zachwyt, ale już wystarczy tego słodzenia!
Muzeum Pożarnictwa w Lidzbarku. Osobliwości! Historia i współczesność podają sobie ręce. Pięknie, z zaangażowaniem opowiada o eksponatach Pan Strażak.
Szkoda, że musimy ruszać dalej, na Górkę, do Groty. Jerzy opowiada o historii tego miejsca.
Mogliśmy także dzięki uprzejmości Pana G wejść do Kościoła Ewangelickiego, posłuchać opowieści o historii miejsca i ucieszyć się informacją, że nikt już w imię tzw. „tolerancji „nie niszczy tej świątyni. Tak więc stoją obok siebie: Grota Najświętszej Marii Panny i Kościół Ewangelicki.
Stąd rozciąga się piękny widok na Jezioro Lidzbarskie, u którego brzegów powstała kawiarenka a tam pyszna kawa i spotkanie z Panem Wiceburmistrzem, który ucieszył nas prezentami. Spędził z nami trochę czasu, otwarty, energiczny, sympatyczny, pięknie promując swoje miasto, opowiadał o urokach okolicy, inwestycjach, wydarzeniach kulturalnych.
A zaraz potem niespodzianka kolejna!
Spacer meleksem po miasteczku.
Sennie rozpościera swoje ramiona
Lidzbark jak sosna pięknie rozłożona,
wabi zielenią brzęczących lip i świergotem ptaków
jak szelestem rozwijanych lizaków.
Kręci w głowie splotami uliczek,
starych, zadufanych w sobie kamieniczek.
Strzeże ich sławy wieża kościoła,
uczy historii, opowiada, turystów woła.
Tu Plac Hallera, tam ulica Tuwima,
Czego tu nie ma!
Plac sportowy, Lipowa, Akacjowa, Jarzębinowa,
a gdzie ulica Przemysłowa?
Poszukaj na mapie, odwiedź, niech się nie chowa.
Zegarmistrz, złotnik, kwiaciarz, tekstylia,
ogródek, w nim niejedna lilia.
Bruk lub bez bruku, asfalt z chodnikiem,
czy czeka także obiad z chłodnikiem?
Ludzie tu skromni, sercem ogromni.
Miasto spogląda z górki, z dolinki
i pokazuje swoje nowinki.
Jak nie pokochać miejsca takiego,
kiedy tu tyle, tyle dobrego!
W powietrzu wisi deszcz, ale niech spróbuje padać. Policzymy się z nim.
Idziemy na taras widokowy. Z góry miejsce nabiera dodatkowego uroku. Perspektywa. Błękit wody, ściana z zieleni a potem dal, dal….
Uwieczniły ten moment nasze fotografki, Marysia, Hania, Grażyna, Bogusia i jeszcze inni.
Teraz jedziemy na punkt widokowy w Klonowie, a tam czeka na nas pani leśnik i opowiada niezwykle ciekawie, wyczerpująco o tym, co przed nami i za nami, czego „okiem sokoła nie dojrzeć”, więc „wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa pieśni „o …legendzie tych miejsc.
Tutaj znowu muszę wrócić do riposty Hani Lesińskiej, która na liczne pytania, „a co ze sobą zabrać” odpowiedziała mimochodem: „walizki, proszę walizki zabrać”. Było dużo śmiechu.
Czas na Nadleśnictwo Klonowo, z niezwykłą bramą w kształcie odwróconej łodzi z symbolem drzewa, który to bardzo zaintrygował niektórych. Pan Leśniczy udawał zafrasowanego, kiedy poproszono o wyjaśnienia znaczenia symbolu, ale to tylko tak na potrzeby dramaturgii sytuacji, oczywiście, dobrze wiedział. Przepiękny obiekt, cudna przyroda, niezwykły gospodarz, przyjacielski, uśmiechnięty, dowcipny.
Było miło, dostaliśmy drobne upominki, ale najważniejsza była życzliwość ludzka.
A teraz finał finałów!
Ognisko w Szkółce Leśnej pod stylową wiatą z pięknie przygotowanymi specjałami masarstwa lidzbarskiego, kaszankami, kiełbaskami, z płonącym już ogniskiem, napojami, kawą, herbatą, nie zapomniano nawet o cukrze. To już detal. A potem ciasteczkowe medaliony wykonane własnoręcznie przez wnuczkę Jerzego, z napisem „Witamy w Lidzbarku”, przepięknie zapakowanymi, ze wstążeczkami niebiesko- żółtymi w barwach godła Lidzbarka – Jednorożca. Niezwykłe.
Dziękujemy darczyńcom, sponsorom, dziękujemy Jerzemu, dziękujemy naszym przewodnikom, dziękujemy pogodzie. Tak w ogóle! Bardzo dziękujemy.
Teraz spadł deszcz. A niech pada! Wracamy, zmęczeni fizycznie, ale wolni psychicznie!
W Lidzbarku jest tak pięknie, a ludzie potrafią być bezinteresowni.
Zostawiliśmy tam ogromne mrowisko najlepszych wspomnień. Tak miało być! Musimy ruszać dalej! Elan vital! Pęd życia. Refleksyjnego życia!
Wybaczcie dłużyzny, ale nie mogłam sobie odmówić naszej ulubionej anegdotki przywoływanej na każdej plenerowej, wyjazdowej sesji fotograficznej. „Ojej, jakie piękne to zdjęcie! Piękne! Szkoda, że tak mało widać!
Ona jest najlepszą puentą naszych doznań! Zgadzacie się?
Fot. Bogumiła Woźniak
Tekst: Wiesława Chmielewska