„Jestem cały czas aktywnym maratończykiem. Na koncie mam maratony na Atlantyku, w Belinie, Pradze, Nowym Jorku, Edynburgu, Oslo, wokół jeziora Loch Ness, a w tym roku jedziemy do Aten, aby dotrzeć do mety na historycznym stadionie”.
Kazimierz Musiałowski. Lat 67, radny Gminy Obrowo, związany z Toruniem maratończyk, człowiek morza, fan zespołu The Beatles i autor książki o Beatlesach „764 kilometry dla The Beatles”. Instruktor Nordic Walking w Gminie Obrowo realizuje autorski projekt „Nordic Walking za Uśmiech”. Doceniony przez Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego – Piotra Całbeckiego. W minioną niedzielę (dn. 18.09.2016) brał udział w półmaratonie na trasie Chełmno – Świecie. 9.10.2016 planuje udział w kolejnym maratonie – tym razem w Poznaniu, natomiast w listopadzie br. pobiegnie z córką –Madzią i jej mężem Marcinem – maraton do Aten.
Fot. Prywatne archiwum – K. Musiałowski
Jak dojrzewa się do bycia seniorem aktywnym?
Moje życie przebiegało w pięciu płaszczyznach: edukacja, praca, życie rodzinne, sport i fascynacja muzyką Beatlesów. Uczyłem się właściwie przez całe życie i z niejednego pieca chleb jadłem…. Najpierw Szkoła Podstawowa i szkółka hokeja, Technikum Cukiernicze w Bydgoszczy, służba w Czerwonych Beretach i skoki ze spadochronem, zaś na morzu eksternistycznie ukończyłem Państwową Szkołę Morską z tytułem oficera intendenta. Najbardziej jednak uczy samo życie…
Fot. Prywatne archiwum – K. Musiałowski
Jak zaczęła się twoja morska przygoda?
Przepracowałem 9 lat w Toruńskich Piernikach i w 1976 r. postanowiłem wyruszyć w świat… Zaczęła się moja morska przygoda, która trwała 14 lat. Bezpośrednio przed rozpoczęciem tej przygody wstąpiłem w 1975 r. w związek małżeński z moją obecną żoną – Ewą. Urodziły mi się dwie córki: w 1978 starsza – Iza i w 1983 r. – Madzia. Dlatego trudne były moje wyjazdy w morze. Byłem rozdarty wewnętrznie. Długie pobyty na morzu to rzecz niełatwa. Główną, ale nie jedyną motywacją do pływania po morzach i oceanach była chęć zdobycia środków na zakup mieszkania. Małe, depresyjne kajuty skłoniły mnie do biegania po pokładzie. Biegi pozwalały mi przezwyciężyć stres i poczucie osamotnienia. W 1980, kiedy odbywała się Olimpiada w Moskwie, zrobiliśmy olimpiadę na Pacyfiku… Wygrałem wprawdzie m.in. bieg na 60 m, ale z niepokojem zauważyłem zadyszkę podczas wysiłku i postanowiłem rzucić palenie. To właśnie w latach 80. zacząłem systematycznie biegać i pisać dziennik treningowy. Odtąd bieganie stało się nieodłączną częścią mojego życia. W tym okresie morskim ważny był dla mnie Maraton Atlantycki…
Okładka książki Kazimierza Musiałowskiego
Po 14 latach przerwałeś romans z morzem…
W 1989 r. – po śmierci matki – zakończyłem moją przygodę z morzem. Zrozumiałem, że ważna jest dla mnie rodzina. Podczas rejsów mocno tęskniłem. To było dla mnie trudne. Po ostatecznym zejściu na ląd nadal biegałem, ale już na osiedlu. Ludzie patrzyli na mnie zdziwieni. Organizowałem też biegi dla chętnych na osiedlu. Brałem udział w maratonach. Zabierałem na nie ze sobą córki. Dzięki temu poznały Polskę, ale przede wszystkim zaraziłem je sportem. Dzięki temu Iza uprawiała gimnastykę artystyczną, a Madzia – taniec towarzyski, natomiast wnuk obecnie ćwiczy karate. W latach 90. dziewczynki chodziły do SP nr 18 Na Skarpie… Ja prowadziłem firmę cukierniczą KAMUS i organizowałem biegi „KAMUS Cross”. Odbyło się 12 takich biegów. Brały w nich udział grupy z Grudziądza, Kotliny Kłodzkiej, Kowalewa. Ostatni bieg zrobiłem w Kaszczorku ze względu na bezpieczeństwo uczestników. Mogę powiedzieć, że bieganie w dużym stopniu wpłynęło na moje życie. W 1992 r. jako pierwszy torunianin brałem udział w maratonie w Londynie. Przypadkowo zdobyłem wtedy sponsora – British Airways. Wszystkie pozostałe maratony finansowałem z własnego prywatnego budżetu. Raz wygrałem maraton tańca w parze z Hanną Rak w Ciechocinku i zdobyłem 2 tys. nagrody, którą rzecz jasna, przeznaczyłem na kolejny bieg.
W 2003 r. zorganizowałem jubileuszowy – setny maraton. Wójt Gminy Łubianki – Jurek Zająkała – udostępnił mi trasę w okolicach Złotori . W tym jubileuszowym maratonie uczestniczyło ponad 100 osób. Zacząłem więc organizować maratony, półmaratony i jedyne w Polsce biegi par małżeńskich.
Fot. Prywatne archiwum – K. Musiałowski
Miałeś w życiu jakieś momenty przełomowe?
W 2006 r. zaczął mi dokuczać kręgosłup. Zdecydowałem się na operację okolicy lędźwiowej kręgosłupa. Ten okres skutkował depresją, przytyłem. Kupiłem działkę. W 2000 r. zamknąłem firmę. Zmieniłem pracę. Dokonały się życiowe remanenty. Wtedy też sprawdziłem przyjaciół, a bieganie po raz kolejny pomogło mi wyjść ze stresu; był to czas na przemyślenia, analizy i tzw. „uważność życiową”. W tym momencie nabrałem dystansu do życia. Kiedyś uratowaliśmy siedmioosobową załogę kanadyjskiego jachtu o nazwie – nomen omen – „Morskie Marzenie”. Jacht został poważnie uszkodzony i musieliśmy zostawić go na morzu. Współczułem kapitanowi, na co on mi odpowiedział słowami, które zapamiętałem raz na zawsze: „Kaz, wszystko jest w życiu ważne, ale życie i zdrowie jest najważniejsze”. Od tego momentu zmieniłem się. Stałem się bardziej tolerancyjny dla siebie i otoczenia. Dodam, że bezdyskusyjnie ważna jest też rodzina. Pod tym względem mnie się udało. Innym moim kolegom – marynarzom – nie…
Fot. Prywatne archiwum – K. Musiałowski
A jak było z książką o The Beatles?
W The Beatles zakochałem się w 1963 roku, kiedy usłyszałem piosenkę „Twist and shout”. Dziennie odtwarzałem zdobytą płytę po 20 razy. Odtąd zawsze chciałem dotrzeć do Liverpoolu, ale udało mi się to dopiero na emeryturze. Dotarłem tam w 2005 r. Dotarłem do ludzi w moim wieku. Odwiedziłem miejsca związane z członkami zespołu. Tak powstała książka „764 kilometry dla The Beatles”, którą obdarowałem Ringo Starra, podczas koncertu w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie. Książkę otrzymała też do rąk własnych Yoko Ono na wystawie „YOKO ONO FLY” w warszawskim CSW oraz sekretarz Paula McCartneya.
Okładka książki Kazimierza Musiałowskiego
Aktualne zajęcia aktywnego seniora to?
Jestem cały czas aktywnym maratończykiem. Na koncie mam maratony na Atlantyku, w Belinie, Pradze, Nowym Jorku, Edynburgu, Oslo, wokół jeziora Loch Ness, a w tym roku jedziemy do Aten, aby dotrzeć do mety na historycznym stadionie. Jak już wspomniałem 18.09.2016 r. (w niedzielę) przebiegnę półmaraton w Świeciu, a 9.10.2016 r. maraton w Poznaniu. Pobiegnę w Poznaniu dla mojego kolegi – Leszka Stachowiaka z Janowca Wielkopolskiego, który w Poznaniu pobiegnie swój jubileuszowy – 100 maraton. W 2014 r. dla swojej Gminy Obrowo wdrożyłem projekt „Nordic Walking za Uśmiech”. Jestem radnym Gminy Obrowo. W toruńskim TKKF u Ryszarda Kowalskiego zrobiłem kurs instruktorski Nordic Walking pod kierunkiem fantastycznej instruktorki – Beaty Derkowskiej. Bezpośrednio po skończeniu tego kursu wygrałem maraton Nordic Walking w Osielsku w swojej kategorii wiekowej, zdobywając tytuł Mistrza Polski. Przeszedłem 42,195 km w 6 godz. i 7 min. Teraz sam pełnię obowiązki instruktora, prowadząc m. in. grupę przesympatycznych seniorek z osiedla Na Skarpie. Spotykamy się pod Klubem Zodiak. W tym roku brały udział w zawodach na Zamku w Malborku i przeszły trasę 5,3 km. Są ze sobą zżyte; jest to bardzo fajna grupa aktywnych pań, które się lubią. Polecam wszystkim seniorom ten rodzaj aktywności fizycznej!
Fot. Prywatne archiwum – K. Musiałowski
Czy na zakończenie naszej rozmowy masz jakieś przesłanie dla rówieśników – seniorów?
Według mnie najważniejsze to umieć się znaleźć w życiu, na każdym jego etapie i być aktywnym. Dlatego namawiam wszystkich seniorów do aktywności fizycznej, porzucenia pilotów i wstania z kanap. Uświadamiam wszystkim, że Nordic Walking to także rozmowa – jak to żartobliwie nazywam: „Nordic Ploting”, bycie w grupie, śmiech i dobre samopoczucie nie tylko fizyczne. Na moim przykładzie mogę stwierdzić, że dzięki aktywnemu trybowi życia, mając lat 67, czuję się jak czterdziestolatek.
Zatem – jeszcze raz zachęcam czytelników portalu MYwToruniu.pl do aktywności fizycznej!
Zobaczcie, jak wygląda rozgrzewka prowadzona przez Pana Kazimierza:
http://kazimierzmusialowski.pl/