Weekend w Toruniu

Powiększ rozmiar tekstu

Światowe przeboje w nowych wykonaniach, spektakle na żywo i online, ciekawe wystawy i przedpremierowe pokazy w kinie, a do tego prognozowana piękna, niemal wiosenna pogoda. Warto w ten weekend spacerkiem wybrać się do instytucji kultury, by złapać trochę świeżego oddechu od codzienności.

PIĄTEK, 26.02.

godz. 10.00-20.00 Balkonowy Teatr Mechaniczny, Teatr Baj Pomorski, codziennie
Pokaz można zobaczyć codziennie o pełnych godzinach. Balkonowy spektakl o walce postu z karnawałem. Można tu zobaczyć m.in., na czym polegał praktykowany na kujawskiej wsi zwyczaj „chodzenia z kozą”.

godz. 15.00 Szymon Szuminski – oprowadzanie po wystawie, Ratusz Staromiejski
Oprowadzania kuratorskie po wystawie prac Szymona Szumińskiego. Spotkania odbywać się będą w każdy wtorek i piątek o godzinie 15.00, aż do 2.04. Gości po ekspozycji oprowadza Anna Kroplewska-Gajewska – starsza kustosz muzeum, kurator wystawy. Trzynasta ekspozycja z zapoczątkowanego w 2007 roku cyklu, w którym Muzeum Okręgowe w Toruniu prezentuje dorobek twórców związanych z naszym miastem. Tym razem eksponujemy twórczość wybitnego toruńskiego kolorysty, absolwenta Wydziału Sztuk Pięknych UMK, którego twórczość obfitowała w martwe natury, pejzaże, sceny rodzajowe, portrety i akty. Spośród trzech składników obrazu – formy, koloru i światła – to kolor jest u toruńskiego malarza najistotniejszy.
Obowiązują bilety wstępu do muzeum.

Kino Centrum w CSW

  • godz. 15.30 Helmut Newton. Piękno i bestia
  • godz. 18.00 Palm Springs
  • godz. 20.30 Jeszcze jest czas – pokaz przedpremierowy

godz. 17.30 Wschód i zachód słonia, Teatr Baj Pomorski, także 27 i 28.02., godz. 12.00
Główną bohaterką przedstawienia jest Mała Słoniczka, która ma wyjątkową cechę – potrafi latać, gdy jest szczęśliwa, a gdy jest smutna – zapada się w piach pustyni. Obdarzona przez mamę ogromną miłością i najważniejszymi radami wyrusza samodzielnie w świat. Na początku swej wyprawy zaprzyjaźnia się z Małpkiem i poznaje Paskudnego Wielbłąda. Jest on tak nieznośny dla wszystkich, że Słoniczka i Małpek postanawiają znaleźć sposób na to, aby go zmienić.
Bilety: 26 zł, 24 zł ulgowy, 22 zł grupowy

godz. 19.00 Chopin i Dvořák – koncert TOS, CKK Jordanki
Wystąpią: Tymoteusz Bies – fortepian, Toruńska Orkiestra Symfoniczna, Agata Zając – dyrygent. W programie: F. Chopin – II Koncert fortepianowy f-moll op. 21, A. Dvořák – VIII Symfonia G-dur op. 88
Bilety: 40 zł, 30 zł ulgowy

godz. 19.00 Podwyżka – wideo spektakl, także 27 i 28.02., organizator: Teatr im. Wilama Horzycy
Wideo spektakl na podstawie intrygującego tekstu Georges’a Pereca. Główny bohater postanawia wyjść z impasu bycia niezauważanym trybikiem w ogromnej korporacji i stara się o podwyżkę. Na drodze ku temu stoją jego natrętne myśli, które czynią zadanie nieznośnie trudnym. Spektakl interaktywny. Widz ogląda spektakl z perspektywy głównego bohatera i ma możliwość wpływu na rozwój wydarzeń. Spektakl będzie grany na żywo poprzez platformę Zoom.
Bilety: 10 zł do kupienia TUTAJ https://teatr.torun.pl/spektakl-online-podwyzka/. Elektroniczny bilet będzie zawierał link do spotkania.

godz. 19.00 Być jak Thelma i Louise, czyli w stronę Meksyku, Teatr im. Wilama Horzycy
Podziemie Teatru Horzycy, dwie aktorki, dwa mikrofony i jeden samochód. Zabierzemy Państwa w szaloną podróż szosami Teksasu. „Być jak Thelma i Louise, czyli w stronę Meksyku” to spektakl inspirowany kultowym filmem Ridleya Scotta. Dojrzała, odważna i zbuntowana Louise (Jolanta Teska) i dopiero ucząca się wyrażać swoje zdanie Thelma (Mirosława Sobik) po raz kolejny wyruszają w pełną przygód podróż. W podróż, po której, jak to w dobrym kinie drogi, nic już nie będzie takie samo. Brawurowej wyprawie w poszukiwaniu wolności towarzyszą przeboje Nicka Cave’a, Dire Straits, Davida Bowie i Nirvany w nowych aranżacjach.

 

SOBOTA, 27.02.

godz. 9.00-20.00 Giełda Winyli, Atrium Copernicus
Podczas całodniowego wydarzenia miłośnicy czarnych krążków będą mogli zapoznać się z szeroką ofertą wystawców. Wśród różnorodnych płyt każdy znajdzie coś dla siebie – od kolekcji z przebojami światowej muzyki bądź utworów zapomnianych, po rozmaite gatunki muzyczne i niemal wszystkie style minionych dekad. Giełda odbędzie się na Placu Rotundy, koło wejścia głównego do centrum handlowego.

godz. 10.30 Brzdęk i dźwięk, Teatr Baj Pomorski, także 28.02.
Bohaterowie opowieści o słuchaniu i słyszeniu – Dźwięk, Brzdęk, Balerina i Maestro – zapraszają naj-najmłodszych (od 1 do 4 lat) widzów w fantastyczną podróż do świata muzyki. Za nietypowy wehikuł posłuży nam czarodziejski stragan, za pomocą którego odwiedzimy teatr, morze, las, ogród, a nawet księżyc! (reż. K. Kawalec)
Bilety: 26 zł, 24 zł ulgowy, 22 zł grupowy

 

godz. 12.00 Wschód i zachód słonia, Teatr Baj Pomorski, także 28.02.

Kino Centrum w CSW

  • godz. 13.00 Magiczne muzeum
  • godz. 15.30 Helmut Newton. Piękno i bestia
  • godz. 18.00 Palm Springs
  • godz. 20.30 Sound of Metal – pokaz przedpremierowy

 

godz. 19.00 L.A. Trio & Ewa Żydołowicz, Dwór Artusa
Przeniesiemy się w klimat muzyczny pełen barwnych dźwięków, zaskakujących aranżacji i nostalgicznych wspomnień. L.A. Trio w składzie: Bogdan Hołownia (fortepian) – muzyk ceniony w środowiskach jazzowych po obu stronach oceanu, Andrzej Bruner Gulczyński (kontrabas) – niegdyś basista legendarnej Nocnej Zmiany Bluesa oraz Józef Eliasz (perkusja) – jeden z czołowych polskich perkusistów jazzowych, znany świetnie toruńskiej publiczności. Ewa Żydołowicz – wokalistka jazzowo-bluesowa z Torunia, która muzykę czuje w sobie od urodzenia, a głos kształciła pod okiem najlepszych trenerów wokalnych w Polsce i za granicą. Dla Ewy najważniejsze w śpiewie są emocje, dzięki którym stara się przekazać wartość wykonywanego utworu.
Bilety: 35 zł normalny, 30 zł ulgowy

 

godz. 19.00 Żuki z Orkiestrą Czekały – Come Together, CKK Jordanki
Koncert będzie okazją do posłuchania największych przebojów słynnej czwórki z Liverpoolu, utworów Czesława Niemena i Krzysztofa Klenczona w wiernym wykonaniu zespołu Żuki i w towarzystwie znakomitej Orkiestry pod dyrekcją Marka Czekały. Koncert poprowadzi Emilia Czekała. Zespół Żuki to wybitni artyści, od początku w tym samym składzie: Piotr Andrzejewski, Adam Staniszewski, Marek Posieczek, Jerzy Bołka oraz od kilku lat znakomity Joachim Perlik. Od 1987 roku występowali w 16. krajach, grali w towarzystwie światowych gwiazd muzyki, na wielu prestiżowych festiwalach.
Bilety: 50 zł (balkony) i 75 zł (I, II sektor)

 

godz. 19.00 Podwyżka – wideo spektakl, także 28.02., organizator: Teatr im. Wilama Horzycy

 

NIEDZIELA, 28.02.

godz. 10.30 Brzdęk i dźwięk, Teatr Baj Pomorski

godz. 12.00 Wschód i zachód słonia, Teatr Baj Pomorski

godz. 12.00, 14.00, 16.30 Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek, Impresaryjny Teatr Muzyczny
Naprawdę nie wiesz, gdzie się gubią, prawda? Skarpetki, oczywiście. I potem znajdujesz pojedyncze, bez pary, bo ta druga gdzieś zaginęła i nie ma jej. Gdzie się podziała? Ta tajemnica skrywa się pod pralką. A może one wcale nie giną? Może te skarpetki po prostu wybierają… przygodę? Bo czasem, żeby odkryć, czego tak naprawdę się w życiu chce, trzeba zrobić coś nowego, coś odważnego. Bez względu na to kim się jest.
Bilety: 30 zł, ulgowy 27 zł

Kino Centrum w CSW

  • godz. 13.00 Magiczne muzeum
  • godz. 15.30 Helmut Newton. Piękno i bestia
  • godz. 18.00 Jeszcze jest czas – pokaz przedpremierowy
  • godz. 20.45 Palm Springs

godz. 18.00 Infinito Quartet – Muzyka Filmowa, Dwór Artusa
Gra o Tron, Różyczka, Lista Schindlera i wiele innych tematów skomponowanych przez największych twórców muzyki filmowej, zabrzmią w Sali Wielkiej. To okazja, by na żywo, w kameralnych aranżacjach posłuchać dokonań Johna Williamsa, Michała Lorenca czy Ramina Djawadiego. Co ciekawe, zabrzmią również niezwykłe piosenki, które ubarwiły niejeden film. Pośród nich znajdzie się Hallelujah – który brawurowo wykonał Rufus Wainwright w filmie Shrek – Tango Por una Cabeza z Zapachu kobiety, czy Shallow z Narodzin Gwiazdy – w oryginale wzruszająco śpiewany przez Lady Gagę i… Bradleya Coopera. Infinito Quartet to zespół, który od 2013 roku wykonuje zarówno muzykę klasyczną, jak i utwory lżejszego gatunku, od tanga po liczne przeboje muzyki filmowej, rozrywkowej i jazzowej. Bilety: 30 zł normalny, 25 zł ulgowy

godz. 19.00 Podwyżka – wideo spektakl, organizator: Teatr im. Wilama Horzycy

 

WYSTAWY
Przez cały weekend można się wybrać także do licznych czynnych sal ekspozycyjnych. Oto, co można tam zobaczyć:

Muzeum Okręgowe

  • Szymon Szuminski (1936-1986) – malarstwo, do 28.02., Ratusz Staromiejski
  • Zdrowie i higiena w dawnym Gdańsku, do 27.06., Ratusz Staromiejski
  • Tu byłem – wystawa z okazji 100. rocznicy urodzin Tony’ego Halika, Muzeum Podróżników, do 4.07.
  • Ład i zgiełk. Życie średniowieczne przy ul. św. Anny w Toruniu, Dom Mikołaja Kopernika, do 31.08.
  • Formy piernikarskie ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum Toruńskiego Piernika, do 31.12.
  • Warto również odwiedzić nowy oddział – Muzeum Twierdzy Toruń

Ceramika Jana Limonta, Muzeum Etnograficzne, do 7.11.

Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu”

  • Helmut Newton: Lubię silne kobiety, do 28.03.
  • Gabinet – Das Kabinett, do 28.02.
  • Sylwester Ambroziak – Niewinność, do 28.02.

Galeria Sztuki Wozownia

  • Iwona Demko – Jej Magnificencja Rektora, do 28.03.
  • Lustra. Odbicia, refleksy i skazy – wystawa zbiorowa, do 21.03.

Tadeusz Gapiński – Plenery. Wystawa malarstwa, Galeria ZPAP, do 10.03.

Oko w oko z Naturą i Pamiętajmy o „Ogrodzie”, do 18.03., Dwór Artusa

Galeria i Ośrodek Plastycznej Twórczości Dziecka

  • Graficzne pole, do 14.03.
  • Wystawa z okazji Międzynarodowego Dnia Pizzy, ONLINE

Aby obejrzeć prace, przejdź na Facebook https://www.facebook.com/galeriaiosrodekplastycznejtworczoscidziecka/ lub stronę internetową http://galeriadziecka.com/ Galerii

Chińska dusza. Cuda prowincji Hubei. Nowoczesność, Książnica Kopernikańska, ul. Słowackiego, do 14.03.

Galeria 21 Wieku, ONLINE

  • Jadwiga Czarnecka/marek Czarnecki – Zimowe makrostruktury/… a w Toruniu padał śnieg, do 21.03.
  • Joanna Strzelecka-Traczykowska – Moje wewnętrzne pejzaże, do 4.05.
  • Patriza Burra – Spotkanie twarzą w twarz z innymi twarzami, do 31.03.

Kliknij, aby przejść na stronę galerii

Fot. Natalia Przytarska

Źródło: torun.pl

Kawiarenka dla Seniorów: Dobór kolorów do typu urody

Powiększ rozmiar tekstu

Joanna Kupczyk przybliży nam temat analizy kolorystycznej. Opowie o typach urody w oparciu o kolor oczu, włosów czy odcień skóry. Dowiemy się jakie kolory ubrań, makijażu oraz włosów będą odpowiednie dla danego typu urody.

Projekt Kamienica Inicjatyw 65+ został dofinansowany ze środków Gminy Miasta Toruń.

Ptakom podobni: Przygoda z wierszami T. Paprzyckiego. Poczytajcie!

Powiększ rozmiar tekstu

gdyby cyklon był powiewem
pioruny wokół Maracaibo*
pogawędką ziomali
a irańskie upały
wiosną Wysp Kanaryjskich
wojna wymianą poglądów jak świat doskonalić
łza byłaby imieniem miłości
niebem życia już dzisiaj
widok bliźniego codziennym szczęściem
odwiedzalibyśmy rodziny na Księżycu Marsie
tylko nagrody Nobla nikt by nie otrzymał

* – w Wenezueli u ujścia rzeki Catatumbo do jeziora Maracaibo trwają wyładowania atmosferyczne przez 300 dni w roku; w ciągu godziny uderza średnio 250 piorunów

***

dotyk rozbudził spojrzenie poranka
i piętra natchnień nie znanych wcześniej
potargane drzewo karmione sercem
odnalazło światło i wie, gdzie ramiona wznieść

radosna łza dojrzała mądrość
ma dla kogo żyć
czystością namnożona
rozpoznała przyjaciela
chcę bądź


Pozytyw negatywu, czy negatyw pozytywu?

Dzisiaj przeżyłam przygodę z dwoma wierszami P. Tadeusza Paprzyckiego.
Ten pierwszy mnie zaintrygował.  Dokąd zmierzać może świat? Jak to dzisiaj jest?  Czy rację ma poeta, kiedy pisze o cyklonie jak o podmuchu zefirka, a o spotkaniu drugiego człowieka jak o wielkim wzruszeniu?

Czuję, że nie o to chodzi. Uratowało mnie słowo „gdyby”, pierwsze słowo wiersza.

A, to tylko na szczęście wizja, ale czy aby na pewno? Świat się obrócił, zamiast gładkiej atłasowej strony Bożej poszewki jest jej strona wewnętrzna, taka, której producentem jest zadowolony z siebie człowiek. Wydaje mu się, że oswoił świat na tyle, iż niemożliwe staje się możliwe, piękno duszy nazywa głupstwem, prawdę -kłamstwem, dobro- naiwnością, współczucie -słabością.  Wszystko stało się względne.

Lubię czytać wiersze P. Tadeusza Paprzyckiego.

Są takie blisko człowieka, dotykają jego doświadczeń i wyborów.   Dzisiaj świat potrzebuje techniki, mocy, pogardza słabością, lubi piękne ciała i wieczną młodość.

Tylko w tym świecie, gdzie tyle mocy, nikt nie otrzymałby Nagrody Nobla. Ona jest dla tych, którzy budują ludzkość służąc dobru. Jeżeli zło ma kształt dobra, to człowiek już go nie rozpozna.

Woland, bohater Mistrz i Małgorzaty, pyta Mateusza Lewitę:” na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło    i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie?”

Poeta może się mądrzyć, udziwniać kreowane w swoich wierszach światy, zagęszczać metafory, bawić się formą, komplikować sensy. Kwestia odbioru przez czytelnika, tego, czego szuka w poezji. Bliski mi jest taki sposób pisania, który najpiękniej i najprościej przedstawił L. Staff w wierszu Ars Poetica:” niech wiersz co ze strun się toczy, będzie przybrawszy rytm i dźwięki   tak jasny jak spojrzenie w oczy i prosty jak podanie ręki”, wszystko po to „żebyś bracie mnie zrozumiał”. Nie spotkałam lepszej definicji poezji. Może jeszcze to starożytne przesłanie, iż zadaniem poezji jest docere, delactare, movere.

Świat odwrócony nie jest światem, w którym można się zadomowić, ale dobrze byłoby cieszyć się ze spotkania drugiego człowieka.  Oj, ironio, ironio!

Teraz refleksje dotyczące drugiego, zupełnie innego, jeśli chodzi o poetykę wiersza.

Ten wiersz do swoista ars poetica Tadeusza Paprzyckiego. Jego ramienia dotknęła pani poezja, dzisiaj już elegancka dama, nie „roztrzepany” podlotek. Rozbudziła na nowo młodzieńcze nadzieje, wyzwoliła ukryte gdzieś, głęboko schowane w pokładach podświadomości fascynacje, sny, emocje. Podmiot liryczny tego wiersza nazywa siebie” potarganym” drzewem, niosącym w plecaku życia trudy wędrowania. Dzisiaj już wyzwolony z pęta czasu, wolny, może więcej.

Mistrzowie słowa potrafią to co czuję czytając poezje wyrazić najtrafniej. L. Staff napisał w Przedśpiewie, „wiem co ból i troska, złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia, a jednak będę śpiewał wam pochwałę życia”. Pięknie, prawda!

Podmiot już wie, potrafi, prosi ,,chcę bądź”.

Ciekawe metafory, „drzewo karmione sercem”, animizacje, epitety budują liryczny wizerunek twórcy.

Wiersz to liryczne zaproszenie dla Muz poezji, tylko nie wiem, czy autor zaprasza   Kaliope, czy Erato lub Euterpe.

Ciekawa jestem czy P. Tadeusz Paprzycki mógłby powtórzyć za L. Staffem:” Budowałem na piasku/ I zwaliło się. / Budowałem na skale / I zwaliło się. / Teraz   budować zacznę/ Od z dymu z komina” (Podwaliny).

I jak p. Tadeuszu?

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.

Koncerty w Dworze Artusa – La Trio i Infinito Quartet

Powiększ rozmiar tekstu

Data: 27.02 (sobota), godz. 19.00, Dwór Artusa

L.A. Trio i Ewa Żydołowicz | Koncert

Bilety 35zł / normalny 30zł / ulgowy
Na hasło „Kamienica Inicjatyw” bilet w cenie 25zł
KASA BILETOWA: 56 655 49 29

Wracamy z koncertami na Sali Wielkiej z udziałem publiczności – i to w niezwykłym stylu! W sobotni wieczór zgra dla Was L.A. Trio oraz charyzmatyczna toruńska wokalistka Ewa Żydołowicz. Przeniesiemy się w wyjątkowy klimat muzyczny – pełen barwnych dźwięków, zaskakujących aranżacji i… nostalgicznych wspomnień.

L.A. Trio w składzie: Bogdan Hołownia (fortepian) – muzyk ceniony w środowiskach jazzowych po obu stronach oceanu, AndrzejBruner Gulczyński (kontrabas) – niegdyś basista legendarnej Nocnej Zmiany Bluesa oraz Józef Eliasz (perkusja) – jeden z czołowych polskich perkusistów jazzowych, znany świetnie toruńskiej publiczności. Ewa Żydołowicz – wokalistka jazzowo-bluesowa z Torunia, która muzykę czuje w sobie od urodzenia, a głos kształciła pod okiem najlepszych trenerów wokalnych w Polsce i za granicą. Dla Ewy najważniejsze w śpiewie są emocje, dzięki którym stara się przekazać wartość wykonywanego utworu.

Zapowiada się niezwykły wieczór pełen wzruszeń, wspomnień i niezapomnianych muzycznych emocji. Widzimy się z Wami już 27 lutego o godz. 19.00 do Sali Wielkiej Dworu Artusa.

 


Data: 28.02 (niedziela), godz. 18.00, Dwór Artusa

Infinito Quartet | Muzyka Filmowa

Bilety 30zł / normalny 25zł / ulgowy
Na hasło „Kamienica Inicjatyw” bilet w cenie 20zł
KASA BILETOWA: 56 655 49 29

Czy chcielibyście zobaczyć piękne wnętrza Dworu Artusa przy akompaniamencie najpopularniejszych ścieżek dźwiękowych ostatnich lat? A może pragniecie usłyszeć największe przeboje muzyki filmowej w kameralnych aranżacjach? Jeśli tak to ten koncert jest dla Was!

Specjalnie dla Was z okazji stopniowego powrotu do normalności wraz z toruńskim Infinito Quartet wybraliśmy niezwykły repertuar poruszających utworów filmowych, które nikogo nie pozostawią obojętnym!

Gra o Tron, Różyczka, Lista Schindlera i wiele innych tematów skomponowanych przez największych kompozytorów muzyki filmowej, zabrzmią w Sali Wielkiej. To jedyna i niepowtarzalna okazja, by na żywo, w kameralnych aranżacjach posłuchać dokonań Johna Williamsa, Michała Lorenca czy Ramina Djawadiego. Co ciekawe zabrzmią również niezwykłe piosenki, które ubarwiły niejeden film. Pośród nich znajdzie się Hallelujah – który to brawurowo wykonał Rufus Wainwright w filmie ShrekTango Por una Cabeza Zapachu kobiety, czy ShallowNarodzin Gwiazdy – w oryginale wzruszająco śpiewany przez Lady Gagę i… Bradleya Coopera. Ostatni dzień lutego roku 2021 to będzie kameralno-filmowa uczta!

Infinito Quartet to dwukrotne laureatki Stypendium Prezydenta Miasta Torunia. Zespół od 2013 roku wykonuje zarówno muzykę klasyczną, jak i utwory lżejszego gatunku, od tanga po liczne przeboje muzyki filmowej, rozrywkowej i jazzowej.

Wystąpią:

  • Paulina Burczyńska – I skrzypce
  • Kinga Politowska – II skrzypce
  • Zuzanna Wiśniewska – altówka
  • Klaudia Marzec – wiolonczela

 

Naszym piórem: Opowieść o sławnym księciu Józefie Poniatowskim

Powiększ rozmiar tekstu

Dnia 7 maja 1763 roku w pałacu Kińskich, rodzinnej posiadłości matki w Wiedniu urodził się książę Józef. Jego rodzicami byli 23- letnia Teresa z Kińskich, zamożnej austriackiej rodziny, oraz 29- letni Andrzej Poniatowski służący w armii cesarza Austrii młodszy brat późniejszego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Małżeństwo Andrzeja z przedstawicielką zamożnego rodu arystokracji czesko – austriacko – włoskiej umacniało jego pozycję w Wiedniu. Urodziwa żona należała do osób bliskich dworu austriackiego. Cesarzowa była matką chrzestną starszej córki tegoż małżeństwa, siostry Józefa – Marii.

Kiedy Józef skończył rok, w dalekiej Warszawie podczas ostatniego sejmu elekcyjnego królem został wybrany brat jego ojca – Stanisław August Poniatowski.

Ten wybór miał wpływ na brata króla – Andrzeja i jego pozycję w Wiedniu.
Otrzymał tytuł księcia czeskiego z przeniesieniem tytułu na syna – Józefa.
Książę Andrzej otrzymał również najwyższy stopień generała dowodzącego w armii austriackiej.

Książę Józef, zwany w domu pieszczotliwie „Pepi” wychowywał się w bogatym wiedeńskim pałacu otoczony miłością rodziców, rzeszą nauczycieli i opiekunów, którzy dbali o jego wszechstronny rozwój.

Sytuacja zmieniła się po śmierci ojca młodego księcia. Książę Andrzej zmarł w 1773 roku, gdy syn miał zaledwie 10 lat. Matka otoczyła ukochanego syna przesadną opieką, rozpieszczała i ustępowała co nie było dobre dla edukacji młodego chłopca.

I wówczas wychowaniem młodego bratanka zajął się jego stryj, król Polski dobierając mu nauczycieli, którzy dbali o wszechstronny rozwój wychowanka, głównie dbając o jego rozwój fizyczny, naukę jazdy konnej, przygotowując księcia do zawodu wojskowego. Dzięki staraniom króla młody książę uczył się języka polskiego, chociaż nauka szła mu opornie i do końca życia pisał po polsku z błędami.

W wieku lat 17 młody książę został przyjęty do armii austriackiej, szybko awansował i mając lat 21 miał stopień majora, a wieku 25 lat otrzymał nominację na adiutanta cesarza Austrii na czas kampanii przeciwko Turcji.
Podczas tej kampanii brał udział w walkach, wyróżniał się odwagą, ale i brawurą, został ciężko ranny w udo i ranę odczuwał do końca życia.

Dalszy udział w wojnie z Turcją przerwał naglący list od stryja z Warszawy. Król wzywał księcia do porzucenia służby austriackiej i natychmiastowego przyjazdu do Warszawy.

„Wiem, ile cię będzie to kosztowało – pisał król w liście – opuszczać służbę monarchy, który ci tyle względów okazał. Ale pośpieszyć na wezwanie Ojczyzny – to najpierwszy obowiązek.”

Książę Józef, chociaż początkowo niechętnie, ostatecznie zgodził się na opuszczenie szeregów armii austriackiej po prawie 10 latach i wyjazd do mało znanej Rzeczypospolitej. Wykazał lojalność wobec decyzji króla i opiekuna zrywając z dotychczasowym życiem i wyjechał do Warszawy.

Do stolicy przybył w sierpniu 1789 roku, a dwa miesiące później uchwałą sejmową został mianowany, razem z Tadeuszem Kościuszką generałem – majorem wojsk polskich.

W następnym roku książę objął dowództwo wojsk stacjonujących na zachodzie kraju.
Nie mając wiele pracy w wojsku często bywał w stolicy spędzając czas na balach, rautach i innych rozrywkach. Był otoczony kobietami, hołubiony ze względu na swój osobisty urok, nienaganną sylwetkę, swobodny sposób bycia jak i to, że był ukochanym bratankiem króla.

Książę brał udział w ważnych wydarzeniach politycznych. W dniu 3 maja 1791 roku stał u boku swego stryja w sali sejmowej Zamku Królewskiego podczas ogłaszania ustawy majowej.

Siedzibą księcia był pałac „Pod Blachą” znajdujący się obok Zamku Królewskiego. To w pałacu księcia skupiało się życie towarzyskie Warszawy, zawsze był pełen gości, słynął z dobrego towarzystwa i wyśmienitej kuchni. Oczywiście, utrzymanie pałacu kosztowało drogo, póki żył król brał na siebie wszystkie długi bratanka.

W 1792 roku w Targowicy została ogłoszona konfederacja pod protektoratem Katarzyny II. Wojska rosyjskie rozpoczęły kroki wojenne i wkroczyły na tereny Rzeczypospolitej. Król powołał na dowódcę armii koronnej księcia Józefa awansując go do stopnia generała lejtnanta. Zastępcą księcia został Tadeusz Kościuszko. Polskich wojsk było niewiele, 1/3 tego czym dysponowali Rosjanie idący na Warszawę. Mimo tego, Polacy odnoszą zwycięstwa nad wojskami rosyjskimi – Tadeusz Kościuszko pod Dubienką a Józef Poniatowski pod Zieleńcami.
Te zwycięstwa, okupione dużymi stratami pozwoliły na poprawę morale żołnierzy, bo po Targowicy nastroje w wojsku były trudne, dezercja była bardzo częsta.
Sukcesy na froncie ucieszyły króla. Z okazji bitwy pod Zieleńcami Stanisław August ustanowił nowy order Virtuti Militari (za męstwo wojskowe) i wysłał bratankowi 20 złotych krzyży do rozdzielenia między najwaleczniejszych oficerów oraz 40 srebrnych dla „prostych żołnierzy”.

Dalsze walki z Rosjanami przekreśliła wiadomość o przystąpieniu króla do konfederatów i rozkazującego zaprzestania dalszych działań wojennych.

Książę Józef próbował odwieźć króla od tej decyzji mówiąc, że” należy bić się do zgonu niż oddychać hańbą”. Wobec zdecydowanej postawy króla, książę Józef jak i wielu innych oficerów poprosił o natychmiastową dymisję. Po otrzymaniu dymisji w ostatniej mowie do żołnierzy książę potępił konfederację, wezwał do nadziei i wytrwania dla Ojczyzny. Czas pokazał, że niebawem spotkał się ze swymi żołnierzami na polu bitwy.

Pod presją konfederatów i Rosji król zażądał, aby bratanek opuścił Warszawę, bo jest tutaj niemile widziany polecając mu udać się do matki do Wiednia.

W końcu sierpnia 1792 roku książę wyjechał z Polski do Wiednia. Następne miesiące spędzał na beztroskich zabawach, był podobno „uwielbiany przez młodzież, która nawet pierścionki z jego portretem nosiła”. Z rezygnacją przyjął wiadomość o drugim rozbiorze Polski po czym wyjechał do Belgii spędzając kolejne miesiące na beztroskich zabawach.

Na wiadomość o wybuchu Powstania Kościuszkowskiego książę postanawia wrócić do kraju i 27 maja 1794 roku przybył do obozu swego niedawnego zastępcy Tadeusza Kościuszki deklarując swój akces do powstania.

Nie był to dobry czas dla rodu Poniatowskich. Patrioci polscy nie mogli darować królowi jego ostatnich decyzji, z kolei prymasa Michała Poniatowskiego, brata króla podejrzewano o konszachty z Prusami przeciwko powstaniu. Pod oknami prymasa w stolicy postawiono szubienicę. Król, nie chcąc dopuścić do samosądu posłał bratu truciznę. Po jej zażyciu prymas zakończył życie. W Warszawie wołano po ulicach „książę prymas zwąchał linę, wolał trutkę niż drabinę”.

Książę Józef, pragnąc odwrócić od siebie wszelkie podejrzenia wziął się gorliwie do obrony Ojczyzny. Naczelnik Kościuszko do obrony przed Prusami przydzielił mu prawobrzeżny odcinek Warszawy. Niestety, książę nie wywiązał się z tego zadania, kiedy bawił w stolicy u swego stryja Prusacy zaatakowali jego pozycje.

Książę, w niełasce poprosił naczelnika o zwolnienie z dowództwa tego feralnego dla niego odcinka. Został skierowany na linię rzeki Bzury.

Po klęsce pod Maciejowicami Tadeusz Kościuszko trafia do rosyjskiej niewoli. Książę Józef przekazuje dowództwo swemu zastępcy i wraca do Warszawy. Powstanie jeszcze trwało, stąd porzucenie wojsk przez księcia zostało niedobrze odebrane. Prawdopodobnie książę podjął taką decyzję pod wpływem króla, który w tych tragicznych dniach chciał mieć bratanka przy sobie.

Powstanie kończy się klęską, Rosjanie zajmują Warszawę, wielu uczestników powstania dostało się do niewoli, wielu emigrowało z kraju. Książę pozostał w Warszawie zajętej przez wojska carskie. Był w trudnej sytuacji materialnej, utrzymywał się dzięki pomocy króla. Na rozkaz Katarzyny II Stanisław August miał opuścić stolicę i wyjechać do Grodna. Książę Józef, mimo próśb stryja nie zgodził się towarzyszyć królowi do miejsca jego zesłania.

7 stycznia 1795 roku król opuszcza na zawsze Warszawę, żegna się z bratankiem, którego więcej nie miał już zobaczyć.
Nastąpiły kolejne tragiczne wydarzenia, ostatni trzeci rozbiór Polski, a następnie abdykacja ostatniego króla Polski.
Książę Józef zamieszkał w swym pałacu, jednak na żądanie państw zaborczych opuszcza Warszawę i wyjeżdża do Wiednia. Przez następne 3 lata mieszka w Wiedniu ze swą siostrą i towarzyszką życia Henriettą Voban.

Sytuacja zmienia się po śmierci Katarzyny II pod koniec 1796 roku.
Jej syn i następca Paweł przywrócił wolność przywódcom powstania z Tadeuszem Kościuszką na czele. Stanisław August został zaproszony do Petersburga, gdzie otrzymał do dyspozycji pałac jednego z kochanków carycy. Książę Józef odzyskał majątek zabrany po upadku powstania, jego sytuacja materialna znacznie się poprawiła.

Na początku 1798 roku książę pojechał do Petersburga na uroczystości pogrzebowe stryja. W mieście pozostał kilka miesięcy przyjmowany na dworze cara Pawła i innych arystokratów. Latem wrócił do Warszawy będącej wówczas pod pruskim panowaniem. Wesoło spędzał czas w stolicy na ciągłych balach, spotkaniach, polowaniach. Jego pałac był otwarty dla wszystkich znajomych, taki tryb życia pochłaniał ogromne sumy. Nie dbał o to. To hulaszcze życie księcia spotykało się z surową krytyką, potępiano go za dobre układy z zaborcami Polski, za ciągły karnawał w czasach upadku państwa. Krytyką się nie przejmował. Na dłużej związał się z piękną Zofią Czosnowską, która urodziła mu syna.

Takie beztroskie, hulaszcze życie książę prowadził do 1806 roku, kiedy to on i jego towarzysze spostrzegli, że „wokoło nas świat w ogniu”.

Sytuacja w Europie zmieniła się. Napoleon Bonaparte, cesarz Francuzów po zwycięskich bitwach z zaborcami Rzeczypospolitej zbliżał się do granic naszego państwa. 6 grudnia 1806 roku dowódca wojsk francuskich Murat, mąż siostry Napoleona wkroczył do Warszawy. Doszło do spotkania Murata z księciem Józefem, gdzie książę wyraził gotowość do wzięcia udziału w wojnie, gotowość do walki z zaborcami u boku Napoleona Bonaparte. Oczekiwał w zamian odbudowy państwa polskiego z ziem zabranych przez zaborców. W roku następnym dekretem Napoleona w Warszawie został powołany rząd, w którym książę Józef otrzymał stanowisko ministra wojny. Jego głównym zadaniem było stworzenie polskiej armii i walka u boku Napoleona. Zadanie było niezwykle trudne, brakowało wszystkiego: pieniędzy, ludzi, dowódców, broni, koni, furażu, a zaborcy bardzo niechętnie patrzyli na tworzenie wojska, które miało przeciwko nim walczyć.

Dla księcia Józefa był to najtrudniejszy czas w życiu, całkowicie poświecił się swemu zadaniu mimo wielu przeciwności.

W 1807 roku po pokonaniu Prus Napoleon tworzy Księstwo Warszawskie. Początkowo cesarz Napoleon z dużą rezerwą odnosił się do księcia Józefa, nie do końca był przekonany o jego intencjach i bliższy był mu walczący od lat u jego boku Jan Henryk Dąbrowski. Dopiero w 1809 roku książę został naczelnym dowódcą sił zbrojnych Księstwa. Warto dodać, że przez cały ten okres książę Józef otrzymywał propozycje od władców Rosji, Prus i Austrii, aby przejść na ich stronę. Nigdy nie przyjął tych propozycji, lojalnie informując Napoleona, że takowe są składane.

W roku 1809 Austria zrywa sojusz z Napoleonem i uderza na sojusznika Francji – Księstwo Warszawskie. Książę Józef na czele wojsk polskich stawia czoło przeważającym siłom austriackim. Przyszło mu walczyć przeciwko swym dawnym kolegom, towarzyszom z austriackiej armii, bo przecież w młodości on sam także służył w tej armii.

19 kwietnia 1809 roku zaimponował swoim żołnierzom walcząc z wielkim bohaterstwem i brawurą pod Raszynem. Niestety, miał za małe siły do obrony stolicy, Warszawę zajęli Austriacy. Książę wycofał się z wojskiem na południe i przeprowadził zwycięską ofensywę na terenach zaboru austriackiego.

15 lipca 1809 roku wkroczył do Krakowa, gdzie on i polskie wojsko owacyjnie zostali przyjęci. Była to nagroda za wcześniejsze oddanie Warszawy, fatalnie przyjęte przez mieszkańców stolicy.

Zwycięska kampania austriacka została doceniona przez Napoleona i w traktacie pokojowym z Austrią zdecydował o powiększeniu obszaru Księstwa Warszawskiego o obszar wyzwolony przez Polaków z księciem Józefem na czele.

Był to czas wielkiego triumfu księcia, od tej pory Napoleon traktował go jako bliskiego sojusznika. W roku następnym książę na kilka miesięcy wyjechał do Paryża, uczestniczył w chrzcie syna Napoleona z jego małżeństwa z Austriaczką Marią Luizą. To małżeństwo na pewien czas zapewniło względny spokój z Austrią.

W Paryżu książę uczestniczył w naradach wojennych, Napoleon przygotowywał się do wyprawy na Rosję. Książę otrzymał dowództwo V korpusu Wielkiej Armii liczącego około 40 tysięcy żołnierzy.

W 1812 roku Wielka Armia wyruszyła na wschód. Cała kampania miała tragiczny przebieg. Książę brał udział w walkach pod Smoleńskiem i Borodino. Ciężko ranny zmuszony był do opuszczenia wojsk i powrotu w powozie do Warszawy. Sytuacja była tragiczna, z wojsk V Korpusu pozostała garstka żołnierzy, przegrany został byt Księstwa Warszawskiego, które szybko zajmują Rosjanie.

Po raz kolejny car Aleksander zwraca się do księcia, aby przeszedł na stronę koalicji walczącej z Napoleonem. I po raz kolejny książę Józef odmawia.
Mimo kłopotów ze zdrowiem przystępuje do odtworzenia polskiego wojska i podejmuje próbę przedarcia się z wojskiem do Napoleona.

Na początku 1813 roku książę opuszcza już na zawsze Warszawę wyprowadzając częściowo uformowaną armię i zbierając po drodze rekrutów, w czasie marszu intensywnie ich szkoląc. Przez wrogie tereny austriackie przeprowadził kilkanaście tysięcy żołnierzy do Saksonii, wszak tam był książę warszawski Fryderyk August, wnuk króla Polski Augusta III. Wszak Saksonia była sojusznikiem Napoleona.

Do Drezna książę doprowadził 14 tysięcy żołnierzy, zmęczonych, bez broni zarekwirowanej przez wojska austriackie. Tam spotkał się z Napoleonem. Serdecznie się przywitali cesarz najbardziej ucieszył się z przybyłych wojsk, na które prawdę   mówiąc już niewiele liczył.

Po kilku tygodniach intensywnej musztry i doposażeniu wojsk Napoleon tworzy z nich VIII Korpus armii francuskiej wyznaczając księcia na jego dowódcę.

We wrześniu książę Józef na czele korpusu wyrusza na front, stoczył kilka zwycięskich potyczek, 15 października rozpoczęła się kilkudniowa „bitwa narodów „pod Lipskiem.

Następnego dnia, po zwycięskiej szarży Polaków Napoleon mianuje księcia Józefa marszałkiem Francji. Jedyny raz Napoleon tak wysoko wyróżnił cudzoziemca.

19 października 1813 roku książę wykonywał swój ostatni rozkaz – osłonę odwrotu armii francuskiej. Jednak Francuzi przedwcześnie wysadzili most na rzece Elsterze i w rezultacie korpus polski pozostał na drugim brzegu nie mając odwrotu. Sytuacja była tragiczna, otaczający księcia polski sztab wobec niemożności dłuższej obrony zaproponował poddanie.

Książę Józef te propozycje odrzucił, po czym wszedł z koniem do wezbranej rzeki z zamiarem jej przepłynięcia. Był śmiertelnie zmęczony, wyczerpany, kilkakrotnie ranny, w rzece otrzymał śmiertelną kulę i osunął się do wody.

Po kilku dniach rybacy wydobyli z rzeki ciało księcia. Napoleon był już wtedy daleko w drodze do Francji. Ciało księcia Józefa zabalsamowano i na mocy rozkazu cara Aleksandra przewieziono do kraju. Trumnę złożono w podziemiach kościoła Św. Krzyża. W 1817 roku trumnę przewieziono do Krakowa i złożono w podziemiach katedry wawelskiej obok grobów królewskich.

Po śmierci księcia Józefa rozwinął się kult tej postaci związanej z legendą napoleońską. Książę stał się symbolem Polaka – żołnierza wiernego do końca swemu dowódcy i złożonej przysiędze. Jego postać była często przywoływana w następnych latach walki o niepodległość Polski. Powstało wiele książek opisujących barwne życie księcia. W Warszawie na Krakowskim Przedmieściu znajduje się piękny pomnik księcia Józefa.

Halina Zubrycka

Dziennikarka MYwToruniu.pl



O sobie:

Wieloletnia nauczycielka historii toruńskich szkół, doradca metodyczny nauczycieli historii. Jej pasją jest historia, szczególnie biografie ludzi, którzy mieli wpływ na losy innych. Dużo czytam, latem zajmuję się ogrodem, kwiatami, przetworami, zimą dużo spaceruję podziwiając przyrodę, świat dzikich zwierząt, spotykam się z przyjaciółmi i ukochanymi wnukami.

 

Kawiarenka dla Seniorów: Epidemie w historii ludzkości

Powiększ rozmiar tekstu

Kamienica Inicjatyw. Dziś gościem Kawiarenki dla Seniorów będzie Włodzimierz Deczyński, który przybliży temat epidemii dotykających ludzkość na przełomie wieków. Zapraszamy do oglądania na stronie

Projekt Kamienica Inicjatyw 65+ został dofinansowany ze środków Gminy Miasta Toruń

 

 

Pierwsze kroki na emeryturze: nowy cykl opowiadań

Powiększ rozmiar tekstu

Zapraszamy Państwa na nowy cykl „Pierwsze kroki na emeryturze”, w którym nasza dziennikarka Halina Gumowska będzie publikować fragmenty swojej książki! 

Halina Gumowska – emerytowana nauczycielka – pedagog, trenerka umiejętności społecznych i rozwoju osobistego.

Autorka książek psychomotywacyjnych „Odnaleźć siebie”, „Zostań Kopernikiem” i realizatorka psychoedukacyjnych programów autorskich, adresowanych do młodzieży szkolnej i osób dorosłych z rożnych grup zawodowych i środowiskowych, dotyczących rozwoju ich kreatywności i uruchamiania wewnętrznego potencjału.

Specjalistka w zakresie   prowadzenia szkoleń dotyczących kreatywności, komunikacji interpersonalnej, psychomotywacji, usprawniania pamięci i redukcji stresu.

Adres mailowy: h.gumowska@wp.pl


O książce

Roboczy tytuł „Ciąża emerytki” nawiązujący do 9 miesięcy po przejściu na emeryturę

Książka obejmuje okres dziewięciu miesięcy życia tytułowej postaci, która po przejściu na emeryturę, opisuje swoje przeżycia i związane z nimi refleksje w formie cotygodniowego pamiętnika, zawartego w trzech trymestrach, po dwanaście rozdziałów każdy.

Mimo, że książka nosi znamię autobiografii, to w istocie mówi o wszystkich kobietach.  Przypomina o potencjale, który jest w nich, daje im możliwość poznania siebie, po to, by w zgodzie na siebie mogły nadal kreować swoje życie – niezależnie od wieku, miejsca zamieszkania i statusu społecznego.

Książka jest adresowana do czytelników w wieku dojrzałym (50+) – tak kobiet jak i mężczyzn, osób przebogatych w doświadczenia, z ogromnym życiowym kapitałem, z którego – poza Rodzinami Radia Maryja – nikt nie chce skorzystać.

Grupy ludzi wykluczanych i szczególnie często odrzucanych z powodu nieprzydatności. Tak zawodowej jak i społecznej.

Nie znalazłam na naszym rynku księgarskim książek, które traktują o ludziach starszych wiekiem a już zupełnie nic o tych, którzy są w wieku emerytalnym. Postanowiłam wypełnić tę lukę.

Napisałam książkę, której zadaniem jest nie tylko zmierzenie się z mitem emerytury jako nieuchronnego przejścia w życiowy niebyt, ale również pokazanie sposobów wykorzystania własnego potencjału do twórczego zagospodarowania czasu. A przez to – do satysfakcji z udanego życia w bardzo już dojrzałym wieku.


Część 1

Rejs

Dzień dobry. Witam wszystkich w słoneczne popołudnie.  W kalendarzu mamy początek lipca, a za oknem środek gorącego lata, które w tym miesiącu obdarzy nas słońcem i upałami To już ostatni dzwonek, aby dobrze zaplanować udane wakacje… słucham radiowej prognozy pogody na dzisiejszy wieczór.

Jest 1 lipca. Dzień szczególny dla mnie i jeden z ważniejszych w roku. Moje Imieniny!! Mam zamiar je hucznie obchodzić w gronie przyjaciół na statku wycieczkowym „Wanda” Dlatego jestem żywotnie zainteresowana wieczorną prognozą.

Pomysł imienin ma statku zrodził się po przeczytaniu codziennych ogłoszeń w lokalnej popołudniówce. Na stronie z reklamami znalazłam zapewnienie, że jeśli tylko zechcę, to w każdy czwartek przeżyję niesamowitą przygodę, biorąc udział „w imprezie kulturalno rozrywkowej pod tytułem „REJS 40 lat później” – zabawie wieczorową porą, utrzymaną w stylu filmu „Rejs” i klimacie PRL-u.”

Rzeczony „Rejs” wystawiany jest na statku wycieczkowym „Wanda”, którym popłyniemy wraz ze znanymi aktorami lokalnych scen.

Propozycja wydała mi się godna uwagi, więc podzwoniłam po ludkach z zapytaniem czy dadzą się zaprosić na łódź i w niej spełniać imieninowe toasty? Zgoda tak na rejs jak i na zbiórkę o 20.00 na bulwarze, była jednomyślna a mnie kamień z serca spadł. Ten, kto urządzał jakiekolwiek party w upał, wie, dlaczego!

Na bulwarze jestem przed czasem, bo solenizantce spóźnić się nie wypada.  Po dłuższej chwili nadciągają z kwiatami zaproszeni goście, wrzeszcząc „sto lat” już po wyjściu z taksówki.

Na trapie wita nas Kapitan wraz z Załogą i zaprasza na pokład. Kiedy wszyscy już są na miejscu uderza w dzwon!

Płyniemy.

Zaczyna się zabawa. Trwają kolejno: święto kapitana, bal maskowy, quiz na inteligencję, zbiorowa gimnastyka, gra w salonowca – robi się coraz weselej a wszystkich ogarnia coraz większy entuzjazm. Prawie, jak w filmie!!

Bawimy się świetnie wyśpiewując chórem zabawne piosenki, których teksty mówią o sprawach nam tylko znanych. Nam, którym młodość przypadła w czasach pustych półek, nocnych kolejek po mięso na kartki i przekonania, że świnia składa się wyłącznie z nóżek i łba. Bo nic więcej w mięsnym nie wisiało na hakach!

W przerwie między kolejnymi skeczami i quizami podziwiamy – który to już raz- nastrojowo iluminowaną panoramę średniowiecznej części miasta, uznaną za najpiękniejszą   w kraju, widzianą od strony rzeki …

Pijąc kolejny toast wzniesiony przez przyjaciół za moje nieustające zdrowie i urodę oraz przyjmując od uczestników „Rejsu” życzenia dwustu lat życia w   ciągłym stanie upojenia, doznaję iluminacji!

W jej błysku uświadamiam sobie, że dzisiaj mija dziewięć miesięcy od mojego przejścia na emeryturę!

Natychmiast dzielę się tym odkryciem z przyjaciółmi co im daje asumpt do dalszych toastów, tym razem ukierunkowanych nie tyle na solenizantkę co na emerytkę właśnie.

– No, rybeńko, dziewięć miesięcy to jest czas dostojny – oświadcza chwiejnym głosem jeden z uczestników rejsowej biesiady, patrząc w skupieniu na chwilowo pusty kielich

– Dlaczego dostojny? – pyta drugi, sięgając po kolejną butelkę obowiązkowego na imieninach trunku,

– Bo tyle trwa ciąża, bracie – wyjaśnia pierwszy – a to jest czas nie tylko dostojny, ale też wyjątkowy,

– Z jakiego powodu wyjątkowy? – chce wiedzieć drugi

– Bo w tym czasie powstaje i rozwija się nowe życie – filozoficznie twierdzi pierwszy – A po dziewięciu miesiącach przychodzi na świat, by się z nim mierzyć. Tak jak my się mierzymy…

– E tam, nowe życie, wielkie mi co! – kończy dyskusję drugi, wyraźnie tracąc nią zainteresowanie

Tej wymianie zdań przysłuchuje się stojący obok nas młody rejsowych. Patrzy na mnie uważnie przez dłuższą chwilę.

– To pani była w ciąży na emeryturze? –  pyta – Niesamowite…

Gromki śmiech zagłusza dalsze słowa.  Speszony młodzian szybko opuszcza nasze grono, znikając wśród rozbawionych gości wieczoru.

Zabawa trwa w najlepsze.  lecz niestety wszystko, co dobre, ma swój kres. Także i nasza „Wanda” zawija do brzegu, kończąc rejs.

Schodzimy na ląd z mocnym postanowieniem kontynuacji tak mile rozpoczętego wieczoru w ulubionych „Kurantach” Nie wracamy już do tematu mojej ciąży emerytki, bo teraz uwagę zajmują nam tańce biesiadne.

Ja jednak o niej pamiętam cały czas. Zastanawiam się jakie życie powstało we mnie podczas tych dziewięciu miesięcy i co się po nich urodziło.

No właśnie, co?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie muszę zacząć od początku…

Ciąg dalszy wkrótce…

Halina Gumowska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



O sobie:

Jestem humanistką. Moją życiową dewizą jest sentencja: „Nic, co ludzkie, nie jest mi obce”. Uważam, że informacja jest w cenie. Jako reporter portalu dla seniorów MYwToruniu.pl chciałabym pisać o kulturze oraz informować o wszystkim, co ważne dla naszej grupy wiekowej 60+. Pragnę, aby portal był źródłem istotnych informacji, które ułatwią nam życie i pozwolą w pełni korzystać z tego wszystkiego, co seniorom oferuje Toruń.

Emerytowana nauczycielka – pedagog, trenerka umiejętności społecznych i  rozwoju osobistego.  Autorka książek psychomotywacyjnych „Odnaleźć siebie”, „Zostań Kopernikiem” i realizatorka psychoedukacyjnych  programów  autorskich,  adresowanych do młodzieży szkolnej i  osób dorosłych z  rożnych grup zawodowych i  środowiskowych, dotyczących rozwoju ich kreatywności i uruchamiania wewnętrznego potencjału. Specjalistka w zakresie  prowadzenia szkoleń  dotyczących kreatywności, komunikacji interpersonalnej, psychomotywacji,  usprawniania pamięci i redukcji stresu

Artystyczne biografie: Siódme niebo Władysławy Zarudzkiej

Powiększ rozmiar tekstu

Obrazy Władysławy Zarudzkiej mieliśmy okazję podziwiać na indywidulnym wernisażu w Książnicy Kopernikańskiej przy ulicy Jęczmiennej w Toruniu, a także na licznych wystawach zbiorowych np. w Dworze Artusa w styczniu 2020 roku, w Kamienicy Inicjatyw czy w WOAK-u przy ulicy Szpitalnej.

Z cenioną i lubianą artystką, studentką profesor Marii Serwińskiej-Guttfeld spotkałam się latem na kawie, w wypielęgnowanym, kolorowym ogródku i oto wynik naszej rozmowy.

Co spowodowało, że zaczęła Pani malować?
– Zawsze lubiłam rysować i malować. Robiłam to w domu, w nielicznych wolnych chwilach pracując zawodowo, prowadząc dom i wychowując dzieci. Czasu na malowanie praktycznie pozostawało bardzo niewiele.

Kiedy to się zmieniło i co było przyczyną, że na malowanie zaczęła Pani poświęcać więcej czasu?
– Kiedy zaczęłam malować? Pracując zawodowo w Fabryce Cukierniczej Kopernik, w 1984 roku przeczytałam w prasie lokalnej ogłoszenie Toruńskiego Towarzystwa Kultury zapraszające malarzy nieprofesjonalnych na spotkanie przy ulicy Szpitalnej 8. Postanowiłam spróbować swoich umiejętności. Zgłosiłam się do Jana Wojciechowskiego- ówczesnego prezesa TTK, by dowiedzieć się czy spełniam warunki uczestnictwa w tych warsztatach. To początek mojej artystycznej edukacji.  Zajęcia, z wielkim zaangażowaniem prowadził pracownik WOAK-u profesor Marian Nicewicz. Grupa była liczebnie duża. Malowaliśmy od 3 do 5 godzin w tygodniu. Uczyliśmy się wszystkiego od podstaw, łącznie z przygotowywaniem blejtramów.

Nie miała Pani wcześniej wykształcenia artystycznego? Jakie było Pani przygotowanie zawodowe? Dzieciństwo i młodość spędzała Pani przecież w trudnych i skomplikowanych czasach.
– Urodziłam się w 1933 roku na Pomorzu Gdańskim. Edukację rozpoczęłam w niemieckiej szkole podstawowej w czasie drugiej wojny światowej. Nie znając wcześniej jako dziecko języka niemieckiego- w domu mówiło się tylko po polsku- musieliśmy w szkole i w domu posługiwać się tym językiem.  Okupant wymagał tego z okrutną bezwzględnością i z karami cielesnymi.  Zwłaszcza za źle wymówione pozdrowienie w języku niemieckim byliśmy nawet bici po twarzy. Były specjalne kontrole w tym zakresie przeprowadzane przez SS-manów, po domach Polaków. Od tamtej pory nie lubię języka niemieckiego, źle mi się kojarzy.

Jak przebiegała edukacja po wojnie?
– Zostałam zakwalifikowana do piątej klasy polskiej szkoły powszechnej w Kwidzyniu; najtrudniejszy był dla mnie język polski, w którym miałam zaległości, podobnie jak wszystkie dzieci na terenie byłej III Rzeszy. Z przyjemnością i łatwością uczyłam się języka angielskiego. Potem ukończyłam w 1951 roku Liceum Pedagogiczne o kierunku pedagogika i psychologia w Kwidzynie.

I zaraz poszła Pani do pracy?
– Tak, oczywiście. Jak wszyscy, w tamtych czasach otrzymałam nakaz pracy do szkoły powszechnej w Ryjewie koło Kwidzynia.  Pracowałam do marca 1953 roku jako nauczycielka jęz. polskiego, rysunku i języka rosyjskiego. Zostałam   wtedy dyscyplinarnie ukarana upomnieniem z wpisaniem do   akt „za niegodne zachowanie w czasie żałoby po śmierci Józefa Stalina”. Mnie i innych nauczycieli świętujących, mimo żałoby dzień kobiet, zwolniono ze szkoły w Ryjewie i przeniesiono do różnych maleńkich szkółek, położonych daleko od siebie, abyśmy my- wywrotowcy nie mogli kontaktować się ze sobą. Uczyłam tam języka polskiego i rysunku, nie mając do niego przygotowania zawodowego. Bardzo lubiłam te lekcje rysunku.

Wiem, że znalazła się Pani na Mazurach?
– Wyszłam za męża Stanisława i wyjechaliśmy szukać na „ziemiach odzyskanych”, a były to Mazury, lepszych warunków do życia dla naszej rodziny.  W 1956 roku przyjechaliśmy do pięknego Mrągowa. Mąż pracował jako główny księgowy i biegły sądowy, a ja   prowadziłam dom i wychowywałam trzech synów: Dariusza, Marka i Grzegorza. Mrągowo zamieniliśmy w 1965 roku na Wierteł- turystyczną miejscowość nad samym jeziorem. Otrzymaliśmy piękny służbowy dom jednorodzinny. Oboje z mężem pracowaliśmy w wielozakładowym przedsiębiorstwie rolniczym. Stąd synowie mieli bliższą odległość do szkoły w Piszu. Edukacja na Mazurach była wtedy bardzo utrudniona na skutek braku jednostek oświatowych. A my chcieliśmy kształcić dzieci.

Stąd pomysł na Toruń? Rola pionierów na” ziemiach odzyskanych” do łatwych nie należała.
– Tak, w czasie stanu wojennego, w 1982 roku, znaleźliśmy dom w Toruniu, który do dziś szczęśliwie zamieszkujemy. Tu ułożyliśmy sobie kolejny raz życie. Na szczęście wystarczało sił i odwagi.

Także pomysłu i pracowitości, bo przecież każda zmiana tego od nas wymaga.
– Podjęłam pracę w Fabryce Farb Graficznych Atra, a następnie w Fabryce Cukierniczej Kopernik, skąd przeszłam na emeryturę.

Wracając do malarstwa, chodziła Pani na zajęcia do Mariana Nicewicza?
– Uczył nas różnorodnych technik i zasad malowania oraz batiku, który był jego szczególną pasją. Tworzył serdeczny klimat, motywujący do nauki i tworzenia. Niestety po jego przedwczesnej śmierci, nastąpiła reorganizacja naszych zajęć.

Gdzie obecnie doskonali Pani swój artystyczny warsztat?
– Z tamtego naszego składu trzy osoby – Irena Czuk, Maria Domarecka, Danuta Malinowska i ja, należymy do TUTW i jesteśmy w grupie plastycznej „Kolorowe Impresje „profesor Marii Serwińskiej- Guttfeld. Czekamy z radością na każde spotkanie. Wspólne malowanie, rady Pani Profesor Marii, nauka, dyskusje z koleżeństwem nad pracami dają nam ogromne zadowolenie.

Jakie tematy prac są Pani najbliższe?
– Najbardziej, przyjemność sprawia mi malowanie pejzaży, fascynują mnie drzewa, jeziora, ale także martwa natura. Obserwuję przyrodę. Jeżeli chodzi o techniki, stosuję farby olejne i akrylowe, rzadziej akwarele i tempery. Wykonywałam także batiki, czyli obrazy na tkaninie.

Czy ma Pani swoje rytuały podczas malowania?
– Takie drobne przyzwyczajenia, przez te kilkadziesiąt lat utrwaliły się same. Mam swoją malutką pracownię malarską, włączam muzykę- najczęściej poważną, operową, uspokajam się i …czekam na wenę twórczą.

Na koniec zadam mało wyszukane pytanie: dlaczego Pani maluje?
– Po pierwsze – co dla mnie-: malowanie poprawia mi nastrój, zapominam o wszystkich troskach. Jestem w siódmym niebie! Po drugie: będę miała pamiątki dla mojej kochanej Rodzinki, a zwłaszcza dla dwóch wnuczek i pięciorga prawnucząt.

Dziękuję za pouczającą rozmowę, przybliżającą   wiele interesujących szczegółów życia społecznego. Życzę kolejnych pięknych wystaw indywidualnych i satysfakcji tworzenia.

Rozmawiała: Henryka Piekarska

Obrazy:

Kawiarenka dla Seniorów: Cichociemni

Powiększ rozmiar tekstu

Elżbieta Skępska z Fundacji Generał Elżbiety Zawadzkiej opowie dziś historię Cichociemnych, czyli żołnierzach Armii Krajowej wyszkolonych do zadań specjalnych. Zapraszamy do wysłuchania wykładu! 

Artystyczne biogramy: Tytułem wprowadzenia

Powiększ rozmiar tekstu

Świat bez sztuki naraża się na to,
że będzie światem zamkniętym na miłość.
Jan Paweł II

Propozycję z Fundacji Archipelag Inicjatyw prowadzenia- stałej rubryki na stronie Kamienicy Inicjatyw i portalu internetowego My w Toruniu, przyjęłam z ogromną wdzięcznością i jednocześnie satysfakcją.  Postrzegam ją jako szansę i możliwość zaprezentowania artystycznych pasji interesujących ludzi, często anonimowych, nawet w naszym środowisku.

Kamienica Inicjatyw, jak i inne jednostki tego typu w Toruniu, stwarza płaszczyznę kreatywnej współpracy i scala ludzi o artystycznej wrażliwości, a jednocześnie dzięki wolontariatowi umożliwia cenną wymianę międzypokoleniową w tym zakresie.

Będąc od niedawna, bo zaledwie od 4 lat, w seniorskiej społeczności, spostrzegłam jak wiele jest w niej artystycznych osobowości, kreatywnych osób wywodzących się z różnych zawodów, środowisk, a nawet miejsc zamieszkania. Łączy jedno moich bohaterów: artystyczne pasje, szacunek do piękna i sztuki. Podziw wzbudzają różnorodne przejawy tego działania, od malarstwa, batiku, poezji, po taniec, śpiew, origami, artystyczne wyroby ceramiczne i wiele innych.

Warto ocalić od zapomnienia takie postawy, a jednocześnie zaprezentować przejawy aktywności w społecznościach traktowanych często niesprawiedliwie jako bierne, a mogące być przykładem dla osób jeszcze wahających się, czy podjąć trud zainteresowania się nowymi tematami. Sztuka świetnie nadaje się do tego celu.

Od zarania dziejów ludzie interesowali się sztuką. Najstarszymi tego dowodami są malowidła naskalne w jaskiniach Akwitanii i Indonezji, liczące sobie – bagatela-ponad 40 tysięcy lat.

Na szczęście człowiek próbuje poznawać i upiększać swoje otoczenie, dokumentować je obrazem i słowem. Malarstwo i poezja są dziedzinami sztuki, które nawzajem się przenikają. Dwa i pół tysiąca lat temu, liryk grecki Simonides z wyspy Keos powiedział: Malarstwo jest milczącą poezją, a poezja-mówiącym malarstwem. Wśród nas także malarze piszą wiersze, a poeci malują.

Mamy nadzieję, że Artystyczne biogramy pozwolą na chwilę refleksji, a może nawet zainspirują do podjęcia nowych wyzwań. Zmiana zainteresowań i poznawanie nieznanego, pobudza naszą aktywność i nie pozwala na życiową nudę. Amerykański uczony i polityk Benjamin Franklin przestrzegał: „Nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu!”, a wiedział co mówi, bo dożył bardzo sędziwego wieku. A myślę, że dodatkową przyjemnością będzie lektura biogramów Osób, które dobrze znamy i podziwiamy.

Według powiedzenia, że bliższa koszula ciału, zaczynamy od bliskich mi malarzy.

Zapraszamy do lektury. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie i redakcyjne podpowiedzi.

Henryka Piekarska