Naszym piórem: „Życie ubrane w muzykę”

Powiększ rozmiar tekstu

Piątkowe późne popołudnie – to idealny czas, by wybrać się do CKK Jordanki na koncert  Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej pt. Odwieczne Pieśni.

W pierwszej części  Koncertu  usłyszeliśmy: L. van Beethovena – Uwerturę III,  następnie C. Saint-Saënsa  I Koncert wiolonczelowy a-moll. op. 33. W drugiej części zaś Z. Noskowskiego – Uwerturę Morskie OkoPoemat Symfoniczny  M. Karłowicza  –  Odwieczne pieśni.

Najpierw popłynęły dźwięki  Uwertury Leonora III L. van Beethovena.  Może tylko przypomnę, że  uwertura to inaczej otwarcie,  rozpoczęcie, to wstęp do opery, oratorium, baletu.

Zderzyły się, ktoś powiedział, w  tym utworze  „mrok piekła i bramy nieba”. Podjęły ze sobą „walkę” różne instrumenty, głośno, cicho, zaatakowały się wzajem, a bogactwo dźwięków, które usłyszeliśmy, było  ogromne.

Twórcy takiemu, jak Camille Saint-Saëns bliska była muzyka romantyczna. Dawała możliwość zaprezentowania całej duszy kompozytora. W grze wiolonczelisty, Karola Wroniszewskiego, usłyszeliśmy i ludzki głos, i  mruczącego kota, terkot karabinu maszynowego, dźwięki ostre,  namiętne, przeszywające jak strzała, to znów  smutne zawodzenie, płacz.

Ktoś napisał o wiolonczeli, że „niezła z niej aktorka”. Grający na niej, Karol Wroniszewski,  nagrodzony został  burzliwymi  oklaskami.

W drugiej części,  dosłownie i w przenośni,  zanurzyliśmy się w dźwięki gór, „świst świstaka” pod kamieniem, w dźwięki  przyrody wokół Morskiego Oka, „zobaczyliśmy” malowane dźwiękami szczyty, wykroty, mgły, powietrze, ulotne stany zmiennego, dynamicznego krajobrazu. Dźwięki  potęgowały wrażenia nocy w krajobrazie, zapachniało ziołami.

Z. Noskowski był romantykiem, oddawał w muzyce stany duszy, wrażliwej na piękno „pawiookich stawów”, bladobłękitnych fal, „srebrnolitego pasa siklawy”.  Uwertura  to echo  młodzieńczej wyprawy kompozytora  na Podhale, to efekt fascynacji Tatrami i góralszczyzną.

Tryptyk symfoniczny M. Karłowicza Odwieczne Pieśni składa się z Pieśni o wiekuistej tęsknocie, Pieśni o miłości i śmierci, Pieśni o wszechbycie.

Stojąc samotnie na szczycie góry, przeżywasz niezwykle emocje, melancholię wywołaną poczuciem małości wobec potęgi natury, wraca do Ciebie temat życia i śmierci, a końcowy chorał jest tego dowodem. Muzyka niosła słowa, ubierała w kolory,  budziła dumę  narodową, odnosiła się do  historii, kreowała światy  fantastyczne,   baśniowe, zgodnie z konwencją muzyki romantycznej.

Koncert dotarł do najgłębszych emocji ludzkich, wzruszał, dziwił, a czasami wręcz budził najskrytsze tęsknoty.

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.