Pszczelarstwo. Moje hobby. Moja miłość.

Powiększ rozmiar tekstu

Od paru lat jestem emerytem. Spotykając znajomych, koleżanek i kolegów zawsze zadają pytanie, co robisz na emeryturze? Traktuję to jak pytanie typu „co robisz z nadmiarem czasu, czy się nie nudzisz i jak organizujesz sobie czas”.

Odpowiadam więc, że pracuję nadal w sporcie, mam wnuki i dodatkowo kilkadziesiąt uli. O masz pszczoły! Nie boisz się? – fajne hobby. Skąd takie zainteresowania? I jeszcze więcej pytań dotyczących tych pożytecznych owadów. Wiedza raczej sprowadza się do tego, co przeczytają w gazecie, wysłuchają w radiu, czy obejrzą w telewizji. Moje hobby to raczej spadek rodzinny. Z dziecięcych lat pamiętam pasiekę. W naszym przydomowym ogródku obsadzonym krzewami agrestu stało około 30 uli warszawskich. Moim zadaniem w okresie wiosennym było pilnowanie, czy czasami pszczoły się nie roją. Gdy zauważyliśmy zbyt duże zagęszczenie pszczół na wylotach i zwiększoną ilość pszczół przed ulem oznaczało to, że z tego ula miał wyjść nowy rój. Wówczas to ja lub moja siostra uderzaliśmy dużą śrubą w wiszący lemiesz, który wydawał dźwięki jak pęknięty dzwon lub polewaliśmy wodą z hydronetki.
– Po co?
– Hałas wywołany ma imitować grzmoty wyładowań atmosferycznych, a woda hydronetki – opady deszczu. Pszczoły nie odlatywały zbyt daleko. Obecnie to wspomnienie wywołuje uśmiech na mojej twarzy, chociaż …?

Innym „obrazem” z dzieciństwa, który dobrze pamiętam to rój, który osiadł dość wysoko na krzewie i zbierał go pszczelarz pochodzący z „Kresów” – pszczelarz jak z bajki z brodą w kapeluszu, siatka podniesiona do góry, koszula z podwiniętymi rękawami, miał fajkę w ustach i podkurzacz w ręku. Strząsnął rój do skrzyneczki (transportówki) i po godzinie odjechał na rowerze. Wokół z odległości kilkunastu metrów gromada dzieci ze mną obserwowała zbieranie roju. Bardzo się nam to wszystkim podobało. Widziałem już roje, ale nie obserwowałem nigdy wcześniej ich „zbierania”.

Minęło kilkadziesiąt lat i już szczątki tej pasieki zostały „osierocone”.  Został praktycznie tylko sprzęt, którego nikt nie chciał. Moja mama wówczas znacząco spojrzała na mnie i wszystko było jasne.  To spojrzenie oznaczało – tylko ty do tego się nadajesz i sobie poradzisz. Miałem wówczas przyjaciół w Kaszczoru, którzy byli dobrymi pszczelarzami. Pierwsze rodziny i pierwszą pomoc otrzymałem od nich.  Z tamtych lat jednak pozostał mi sentyment i zainteresowanie. Lubiłem patrzeć szczególnie wiosną na wylatujące z ula „małe samolociki” i wracające z żółtym pyłkiem na obnóżach i z nektarem. Myślę, że moje spojrzenie z lat dzieciństwa na otaczająca przyrodę było inne jak moich rówieśników. Dostrzegając pasieki ożywały moje wspomnienia.

Przyszedł czas i musiałem prowadzić pasiekę samodzielnie. Nie miałem doświadczenia i czasu. Dzisiaj już nie wiem, jak zdążyłem wszystko zrobić? Pszczelarstwo obecnie nie jest zwykłym hobby – niezależnie od ilości uli w pasiece. Jest to pewna profesja wymagająca wiedzy o biologii rodziny pszczoły miodnej, wielu umiejętności, sprawności fizycznej i praktyki. Wiemy, że pszczoły żądlą – odporność na jad pszczeli jest konieczna. Nie należy jednak bać się pszczół – nie są agresywne, gdyż po użądleniu giną – pszczelarze mówią, że pszczoły umierają. Są to owady, które zbierają pyłek i nektar a przy okazji tej pracy zapylają kwiaty. Wszyscy dobrze znamy miód, pyłek a oprócz tego wytwory pszczele to: wosk, propolis tzw. kit pszczeli i tajemne mleczko pszczele stosowane w kosmetyce i medycynie naturalnej. Jednak zdarzają się ukąszenia – nie zawsze jest to ukąszenie pszczoły. Pszczoła zostawia żądło, które należy usunąć podważając je paznokciem lub pęsetą – nie chwytać za woreczek jadowy, który łatwo zauważyć. Alergicy winni skorzystać z pomocy lekarskiej. Miejsce ukąszenia odkazić spirytusem i nałożyć zimny kompres.

W okresie „bezpożytkowym”, który zaczyna się praktycznie w połowie lata pszczoły są bardziej rozdrażnione. Wykonuje się wiele zabiegów związanych z utrzymaniem pszczół w odpowiedniej kondycji i zdrowiu. Bardzo ważna jest higiena i utrzymanie pracowni, porządek i ład na pasiece i odpowiednie przygotowanie rodzin pszczelich do zimy.  Wymaga to szeregu zabiegów. Z przyjemnością je wykonuję. W okresie zimy pszczoły są w stanie hibernacji – znaczne spowolnienie procesów życiowych. Pszczoły są w kłębie, w którego centrum jest ponad 30 stopni C. Przygotowuję się do wiosny. Czekam na pierwszy oblot. W ulu zaczyna budzić się życie. W odpowiednich warunkach pogodowych dokonuję przeglądów. Okaże się, czy dobrze pszczoły zazimowałem, czy nie popełniłem błędów i jak wygląda kondycja moich pszczół. Dużo czasu poświęcam na doskonalenie z literatury fachowej.

W okresie wiosny bardzo często spędzam całe dni na pasiece. Jest to intensywna praca, ale na świeżym powietrzu. Zajmuję się wówczas pasieką, pracownią i pasieczyskiem oraz malowaniem, naprawą uli i wykonywaniem ulików, przygotowaniem do hodowli matek pszczelich na własne potrzeby.

Właśnie wiosną z pasieczyska dochodzi głośny zbiorowy bzyk pszczół. Ten życiowy hałas jest słyszany z oddali i jest dość głosny. Pasieka od domu jest oddalona o 25 – 30 m. Gospodarze Wojtek i Beata zawsze informują mnie o sytuacji w pasiece.  Ja przyjeżdżam tam około 10 i spędzam pracowicie czas do wieczora – z przyjemnością.

Zygmunt Chlebowski (członek Rady Seniorów)