Pierwsze kroki na emeryturze: Niezapominajka (cz.4)
Czwarty fragment książki Haliny Gumowskie, w której opisuje swoje pierwsze miesiące spędzone na emeryturze.
No i stało się! Dziś otrzymałam z ZUS-u pismo o przyznaniu mi emerytury. Po zapoznaniu się z jego treścią po prostu osłupiałam. Powodem rzeczonego stanu była informacja o wysokości naliczonego mi świadczenia!
Otóż prawda jest taka, że po 30 latach nieprzerwanej pracy, przyznano mi emeryturę w wysokości połowy mojej dotychczasowej pensji, rewaloryzowanej co roku o niewielki procent związany ze wskaźnikiem aktualnej inflacji.
– To jakiś żart? – pytam siebie z niedowierzaniem – Przecież to jest stanowczo za mało, żeby żyć, a za dużo, żeby umrzeć – dociera do mnie sens obiegowego powiedzenia, powszechnie uznawanego za dowcip.
Niestety. To nie jest żart z kategorii katastroficznych, ale realne życie! Zdaniem ZUS-u tyle mi się należy po przeliczeniu moich 30-letnich poborów przez obowiązujące wskaźniki.
Rany boskie! Przecież ja całe moje dorosłe życie tylko pracowałam! Nic więcej się nie liczyło! Rodzina, przyjaciele i wszystkie inne sprawy, były również wpisane w życiowy grafik, tyle, że mniejszą czcionką. Najważniejszy był rozwój zawodowy i związane z tym bezustanne podnoszenie kwalifikacji, na co trzeba było zawsze mieć i czas, i ochotę. Nic dziwnego, że w naszym kraju, nauczyciele uważani są za najbardziej wykształconą grupę zawodową!
No i co z tego, skoro na emeryturze dostaję połowę swojej pensji? Po 30 latach tak wytężonej pracy!!!
I co teraz ze mną będzie? Po opłaceniu obowiązkowych świadczeń nie wystarczy mi do pierwszego. Ja więc mam przeżyć? Jak mam pomóc dzieciom i wnukom w potrzebie?
Za co mam spełniać te marzenia z życzeń i używać życia?
Muszę coś zrobić, bo mnie za chwilę szlag trafi!!!
– Dzwonię do Centrum – decyduję – niech mnie ratuje – nerwowo wybieram w komórce numer telefonu.
Po kilku wolnych sygnałach słyszę w słuchawce miły głos Niezapominajki. Opowiadam jej moją ZUS-owską historię i ze łzami w głosie pytam, co mam zrobić?
– Na razie nic – odpowiada – ale jeśli możesz to przyjedź zaraz- proponuje – Pogadamy na spokojnie.
Niezapominajka. Kobieta u szczytu życia, mądrości i wiedzy życiowej- mówimy o niej. Prządka życia, która sama przędzie nić swego żywota – mówi o sobie.
Spotkałyśmy się kilka lat temu i teraz wiem, że tak się musiało stać!
Żeby to wyjaśnić, muszę się cofnąć wiele lat wstecz, do czasu, w którym dostrzegłam, że uczniowie bardzo efektywni w nauce werbalnej, mający piątki prawie z wszystkich przedmiotów, na ogół nie odnoszą sukcesów osobistych ani zawodowych w życiu dorosłym.
Intrygowało mnie, czemu tak się dzieje? Starałam się znaleźć odpowiedź na to pytanie nie tylko w bezpośredniej pracy z młodzieżą i dorosłymi, ale także poprzez bezustanne kształcenie się.
Napisałam kilka programów psychoedukacyjnych, mających na względzie rozwój osobowy tak dzieci, młodzieży jak i osób dorosłych i szukałam partnera, z którym będę mogła je realizować.
Pierwszym partnerem, z którym się spotkałam to było właśnie Centrum. Niezapominajka – jego założycielka i prezeska – posłuchała wtedy tego, co mówię i zapytała:
– Może chcesz zostać naszą członkinią i w ten sposób z nami współpracować?
Bardzo chciałam i tak się zaczęło.
Spotkałam w nim kobiety, które rozumiejąc drugiego człowieka, wiedzą chyba wszystko o sposobach niesienia mu pomocy. To spowodowało, że wtedy spojrzałam inaczej na to, co robię, na swoje możliwości, na samą siebie.
Byłam w tym czasie osobą dość zdeprecjonowaną, nieuporządkowaną psychicznie, mającą dużo problemów osobistych i zawodowych a teraz to wszystko wygląda inaczej.
To znaczy, wyglądało. Do dzisiaj!
Niezapominajka już od progu słucha uważnie rozpaczliwego krzyku moich skarg, patrzy na mnie w skupieniu i nic nie mówiąc – zaparza kawę.
– Boisz się zmian – mówi spokojnie – jak każdy. To minie.
No tak, trzeźwieję. Przecież wiem, że nic nie jest w życiu tak stałe jak zmiany.
Żyjąc w nowoczesnym i dynamicznie zmieniającym się świecie, w którym nasze zdolności, umiejętności i poziom wiedzy podlegają ciągłej konfrontacji z nowymi wyzwaniami i chcąc skorzystać z dostępu do możliwości, jakie ten świat niesie, musimy być otwarci na zmianę. Zmianę nieużytecznych w tym momencie wartości na nowe, przydatne we współczesnym życiu. Zmianę, która w gruncie rzeczy jest rozwojem… – przypominam sobie własne słowa. mówione uczestnikom szkoleń w przekonaniu, że zaakceptują pojawienie się tej zmiany w ich życiu jako zwiastuna Nowego.
Tylko ty decydujesz, kim się będziesz stawać, ty masz wpływ na sposób w jaki będziesz się rozwijać i zmieniać. I tylko ty wiesz, co jest podstawą tej zmiany więc się jej nie bój – przekonywałam niepewnych.
No właśnie. Łatwo mówić – nie bój się. Teraz wiem, jak trudno jest nie bać się zmiany i zaakceptować ją.
Czy dam radę? Niezapominajka jest tego pewna. Ale ja – nie jestem!
Boże, co się ze mną stanie?