Naszym piórem: Spacer z Hanną Czech – relacja poetycka

Powiększ rozmiar tekstu

Oto za chwilę przeczytacie Państwo, jeżeli zechcecie, krótką rymowankę – niby relację z aktywnego piątku, naszego ukochanego dnia spacerowania.

Jeżeli ktoś nie wie, przypominam, Kamienica Inicjatyw.

Toruń. Piątek. 11 czerwca 2021.

Wędrówka z Lubicza Górnego do Toruniu. W tle rzeki, zabytki, lasy.

Najpierw trochę prywaty.

Kochani! Nie pretenduję do miana poety. W żadnym wypadku. Lubię bawić się słowem, zdzierać z niego politurę, skrobać po nim, zaglądać do jego środka, szukać jego prawdziwego sensu, łączyć, dzielić na czworo. Traktuje słowo jak króla na tronie, ale też szukam mu braci i sióstr, chcę, by nie było dwuznaczne.

Poeta nazywa to co nie nazwane, ubiera w strojne metafory, pulsujące emocjami epitety, niezwykłe porównania. Materializuje swojego dajmoniona, swój wewnętrzny „talent”. Niektórym się wydaje, że wystarczy rymować, by napisać wiersz. To nie jest tworzenie, to często grafomaństwo, powielanie banałów.

Nie jestem poetą, raczej skromnym „wierszokletą”.

Teraz do rzeczy.

Refleksja druga. Spacer z Hanną Czech.

Czy grzmi burza, czy chmura duża,
cała dwunastka za przewodnikiem
dąży z okrzykiem .
Tu Rubinkowo z świetlistą głową,
z głośną rozmową sunących aut.
Tu Lubicz Dolny ,
zupełnie wolny od spraw mozolnych,
wstrzymuje oddech, stać go na grzech,
stać go na śmiech.
Tu Lubicz Górny z niebem bezchmurnym,
spuszcza powiekę przed słońca blaskiem,
otula laskiem.
Tu młyn z daleka wszystkich urzeka,
on zaciekawia  swoją historią,
długą i znojną.
Dalej po drodze puszczamy wodze
swojej fantazji,
Gdzieś zza zakrętu
całkiem oddzielna dawna pruska komora celna.
Cygański pałac niby z Gaudiego,
straszy wyglądem wędrującego.
Idziemy drogą, dróżką, drożyną
zdumieni trochę późną godziną.
Słońce termometr gdzieś zagubiło
i w tym upale mocno smażyło
zuchów z drużyny, dzielne dziewczyny!
Hanię, Haliny, Wiesię, Grażynę, Krysię,
może Marysię.
Choć Nepomucen patrzył z figurki,
trzeba było wybierać górki,
a na rozdrożu użyć komórki.
Mój czytelniku, wybacz te rymy.
To nie poeta pisał te słowa.
Niech Cię nie boli
o to dziś głowa.
Tylko amator i ciułacz słowa,
którego bawi z Tobą rozmowa.
Prosi o względy, kłania się nisko,
i to już koniec,
i to już wszystko.

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.