Naszym piórem: „Malowanie namalowanego.”
Jest teraz jesień. Niebo zakryło twarz chmurami, ubrało się w kolory stali i burego kota, ale po to, by bardziej niezwykle prezentowały się drzewa. Strojne, wzruszone blaskiem leśne panny! Sosny strzeliste! Groźne, potężne, dumne dęby! Klony i jesiony szumiące o historii! Jeszcze dopiero obudzone, igrają z delikatnym wiatrem, który na chwil kilka zapomina o swojej sile.
Jesienny pogodny dzień, a ziemia tak pachnie w Pięknym Lesie na Wrzosach, że aż zapiera dech w piersiach, intensywniej niż kiedykolwiek, mocniej niż gdziekolwiek. Leśne dróżki pełne są szerokiego oddechu wiatru. Na polanach rozpanoszyły się ostatnie prawdziwe wrzosy na Wrzosach. Zapach ziemi, zapach lasu! Nigdzie nie znajdziesz takiego, tutaj drzewa mocne, rozłożyste, dumne i samodzielne.
Wyrosły wbrew ludziom i wypielęgnowały swoje potomstwo. Tutaj zobaczyliśmy piękny, chociaż mały, świat, dotykalny, zwyczajny, soczysty, dany i oddany.
- Iwaszkiewicz w „Pejzażach sentymentalnych” pisał, że to było „ cudowne polskie bogactwo”, które „…polśniewa, grzmi, huczy , szepce, modli się…”
Właśnie w taki dzień , by zobaczyć , jak się potem okaże, ostatnich minut piękno lasu, na zaproszenie Rady Okręgu nr 10 na Wrzosach: Reginy Strzemeskiej, Danuty Zaremba, radnego Wojciecha Jaruszewskiego oraz Jacka Kiełpińskiego w Pięknym Lesie na Wrzosach odbył się plener malarski Grupy „Kolorowe Impresje” z TUTW pod kierownictwem Henryki Piekarskiej i mentora merytorycznego prof. Serwińskiej- Guttfeld.
Wzięli w nim udział : Eugeniusz Krolak, Danuta Malinowska, Halina Ciejek , Alicja Jankowska, Mariola Szreiber-Zdziebłowska.
Najpierw poprowadził nas wśród drzew pan Jacek Kiełpiński, by pokazać swój ukochany kawałek małej Ojczyzny ,opowiedzieć o trudnej, pięknej, przesiąkniętej krwią, strachem, historii tej ziemi.
Potem dumnie prezentował nam dąb, rozłożysty i silny, o imieniu Tomasz, następnie sosnę Gullin, Jawor Umówiony, drzewo Laury i Filona, zatrzymał nasz wzrok na Strażniku Pięknego Lasu, potężnym , majestatycznym, sędziwym drzewie.Przypatrywaliśmy się ostatnim, prawdziwym wrzosom na Wrzosach, duchom drzew ubranym skromnie w rdzawe fraki uszyte z liści dębków, czapli siwej stojącej na straży umierającego drzewa, wzywającej pomocy , zapatrzonej w szarzejące, obojętne, stalowe niebo. Miękkie liście zamiast kwiatów słały się po nasiąkniętej historią ziemi, nakazywały pamiętanie !Przystanęliśmy przy zespole okopów z okresu II wojny światowej, pamiętających bitwę o Wrzosy w ostatnich dniach stycznia 1945 roku.
Spotkanie historii, pamięci i piękna!
Malarki rozłożyły swoje sztalugi i rozpoczęły opowiadać pociągnięciami pędzli o urodzie jesieni, plamami barw o uczuciach, o zachwycie kształtami i odcieniami, utrwalając na zawsze moment, kiedy świat się kurczy, drzewa zamieniają suknie balowe na żałobne.
Z wyobraźni , talentów, wdzięcznych modeli,
barwnych plam, radości tworzenia, ciepłej herbaty i kawy, korzennych ciasteczek, dyskretnej opieki pani prof. Serwińskiej – Guttfeld narodziły się obrazy, osobiste pamiętniki malarek.
Autorka tekstu też została uszczęśliwiona pięknym obrazem drzew odbijających się w lustrze wody , od ciepłej, delikatnej, dyskretnej, dystyngowanej Alicji.
To był jesienny, dobry dzień.
Kiedy kończył się plener ,uderzył z nagła zimny wiatr, z rozwianymi, potarganymi włosami począł kołysać koronami drzew ,kradnąc im liście i rzucając je w gorący, wirujący taniec.
Nie przeszkodził nam w niczym!
Na nic jego gniew!