Nasze recenzje: „Słodki koniec dnia” na festiwalu Tofifest
Akcja filmu toczy się w zachodniej Toskanii w etruskim miasteczku Volterra którego mieszkańcy od zawsze znają się i szanują.
W willi na wzgórzu mieszka emigrantka, którą we Włoszech zatrzymał stan wojenny w Polsce. To Maria Linde, polska poetka żydowskiego pochodzenia, laureatka Nagrody Nobla.
Maria – grana przez Krystynę Jandę – jest żoną Włocha, matką pięknej córki Anny, babcią nastolatki Eleny i uroczego sześciolatka Salvatore. Jest skupiona głównie na sobie i swojej twórczości, narzuca rytm dnia domownikom i nie ukrywa przed nimi swej romantycznej skłonności do młodego Egipcjanina prowadzącego w miasteczku osterię.
Jako osoba powszechnie uznawana w środowisku za autorytet moralny, ma otrzymać wyróżnienie od władz miasta jakim jest honorowe obywatelstwo. Ale jej spokojne życie toczące się w rytmie włoskiej prowincji nagle zostaje zaburzone wiadomością o zamachu terrorystycznym w Rzymie i śmierci wielu przypadkowych osób.
Podczas uroczystości nadania tytułu honorowego obywatela miasta, zamiast okazjonalnych podziękowań Maria mówi o niemoralnej polityce uchodźczej w Włoszech i Europie.
O panującej powszechnie ksenofobii i nietolerancji. O traktowaniu imigrantów jak wyrzutków społeczeństwa. O strachu przed tym co nowe i nieznane. O tym, że skoro imigranci nie wzbudzają zaufania, to budowane są dla nich specjalne ośrodki, gdzie można ich kontrolować i trzymać z daleka niczym w klatce – ważnym symbolu „Słodkiego końca dnia”.
Te słowa są tak groźne, jak bomba kilka dni wcześniej zdetonowana w Rzymie przez terrorystów. Poważana i do tej pory uwielbiana mieszkanka miasteczka nagle staje się osobą niepożądaną. Jej wypowiedź wywołuje ogromne poruszenie a media w różnych częściach świata uważają ją za skandaliczną, co z czasem przełoży się na ostracyzm środowiskowy i rodzinny.
„Słodki koniec dnia” który obejrzałam na trwającym jeszcze festiwalu Tofifest jest uznawany za najlepsze dzieło w dotychczasowym dorobku Jacka Borcucha – reżysera i scenarzysty w jednym.
Film był w całości kręcony we Włoszech (Toskania), miał premierę na Międzynarodowym Festiwalu Sudance Roberta Redforda w amerykańskim Park City (nagroda aktorska za kreację dla Krystyny Jandy) i zdobył nagrodę Kulczyk Foundation w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych 12 edycji Mastercard OFF Camera 2019.
Jacek Borcuch na spotkaniu z widzami ujawnił co było powodem nakręcenia tego filmu. Zdaniem reżysera męskie role dominują w polskim filmie a kobiece są w ilości śladowej. Kobieta jest w Polsce ciągle postrzegana jako przysłowiowa „Matka Polka Rodzicielka” a nie współczesny człowiek mający osobowość, realizujący własne plany, żyjący dla siebie a nie tylko dla rodziny. Zdradził, że pisał scenariusz z myślą o konkretnej aktorce, czyli o Krystynie Jandzie, która olśniewająco zagrała Marię Linde.
Drugim powodem jest stosunek Europy (w tym również Polski) do uchodźców z krajów islamskich. Zdaniem Borcucha jesteśmy dzisiaj już zamożnym krajem i zapomnieliśmy, co dostaliśmy od sąsiadów w czasie naszej transformacji ustrojowej, zakończonej stanem wojennym. Nie odpłacamy tą samą monetą biedniejszym od nas, co głośno artykułuje nasza noblistka Olga Tokarczuk.
Na zakończenie krótkiego spotkania z widzami reżyser „Słodkiego końca dnia” wyraził przekonanie, że zmian ustrojowo – mentalnych tak w Polsce jak i w Europie dokonają właśnie kobiety, bo już są do tego dojrzałe.
Czego… sobie i moim czytelniczkom z całego serca życzę…