Antywirusowe supełki, czyli jak oswajam pandemię

Powiększ rozmiar tekstu

Od trzech tygodni non-stop siedzę w domu a mój jedyny kontakt ze światem zewnętrznym jest wtedy, gdy spaceruję z psem w pobliskim lasku. Zakupy robi mi zaprzyjaźniony sąsiad, z rodziną i znajomymi kontaktuję się wyłącznie telefonicznie. Z utęsknieniem czekam na koniec pandemii, ale jak gminna wieść niesie jest to przysłowiowe… czekanie na Godota! Koronowany wirus nie odpuszcza, zagarnia coraz szersze światowe terytorium i… nie zamierza przestać.

Przeciwnie – zmusza ludzkość do wyjścia ze stanu w którym żyła dotąd nie czując żadnej potrzeby, aby coś zmieniać i stawiać sobie jakieś wyzwania.

Do opuszczenia strefy komfortu – tej znanej przestrzeni, która idealnie pasuje do ludzkich zachowań i nawyków. W której wszystko jest znane, pewne, przewidywalne, sprawdzone.

„Życie zaczyna się poza Twoją strefą komfortu” twierdzi Neale Donald Walsch, amerykański radiowiec, pisarz, dziennikarz, były pracownik sfery public service, znany jako autor Rozmów z Bogiem.

Czy rzeczywiście? Czy pandemia może być zwiastunem nowego życia, innego niż to znane do tej pory? Hmmm…

Podczas mojego wyprowadzania się ze strefy komfortu pojawiły się nowe   pomysły, o których wcześniej nie myślałam. Zintegrowałam swoje umiejętności i doświadczenia, które miałam w przeszłości bo założyłam, że wbrew pandemii ja będę nadal rozwijać się intelektualnie i emocjonalnie.

Zaczęłam robić rzeczy, których normalnie nie robiłam. Ozdoby wiązane ze sznurka, czyli mkaramę.

Na początek muszę Wam powiedzieć kilka słów o tychże sznurkach i mojej do nich pasji. Przytaczam w całości informacje zawarta w wikipedii

Historia makramy jest tak stara, jak nasza cywilizacja:

Na przestrzeni wieków wiązanie supełków służyło różnym celom. Inkowie w Ameryce Południowej korzystali z pisma węzełkowego. Pierwsi żeglarze pletli łańcuszki/talizmany, które przeplatali na czubku masztu. Natomiast w starożytnej Grecji węzły miały zastosowanie przy leczeniu złamań – robiono z nich bandaże. Za najważniejszą kolebkę tej sztuki uważa się jednak Bliski Wschód.

W średniowieczu technika wiązania przeniknęła z Bliskiego Wschodu do Europy. W XIV oraz XV wieku, nieliczni mistrzowie, tworzyli ze złotych i srebrnych nici makramowe koronki, które ozdabiały szaty zamożnych na dworach królewskich i książęcych. W późniejszych wiekach, bogate mieszczanki zaczęły ozdabiać swoje wnętrza – makramowymi narzutami na łoża i fotele, lambrekinami, serwetami czy też ściennymi dekoracjami. Główną ozdobą tych przedmiotów, stanowiły frędzle w przeróżnych formach i długościach. W całej historii makramy, niejednokrotnie zapominano o tej technice, ale ona zawsze odradzała się na nowo. Szczególnie na przełomie XIX oraz XX wieku, gdy rozwój maszyn dziewiarskich sprawił, że chwilowo zapomniano o rękodziele artystycznym. Aktualnie makrama powraca do łask i przeżywa istny renesans.”

O co chodzi w tym „artystycznym wiązaniu sznurka”?

Makramę wykonuje się przez odpowiedni sposób wiązania, skręcania i nawijania sznurków o specjalnym splocie, otrzymując w efekcie wyrób mocny i trwały. Wystarczy znajomość 2-3 podstawowych splotów i można już twórczo działać! Różnorodność wiązań daje wręcz nieograniczone możliwości tworzenia najrozmaitszych wzorów i łączeń.

Wykonywanie makramy wymaga precyzji ruchów. Im dokładniejsze przesuwanie sznurków, równe zaciąganie i nawijanie pętelek czy wiązań, tym piękniejszy efekt końcowy. Początkowo idzie to dość opornie, ale po pewnym czasie palce zaczynają same pleść!

Zabawę ze sznurkami zaczęłam w Klubie Rękodzieła „Artystki z Kamienicy” w lutym tego roku i bardzo szybko makrama stała się moją pasją. W czasie narodowej kwarantanny wyplotłam dziesięć makram, których zdjęcia zamieściłam na swoim profilu na Facebooku.

Komentujący moje makramki gratulują mi wytrwałości, pozytywnego patrzenia na świat i pasji tworzenia. Splecione sznurki stały się moją tarczą antywirusową tarczą broniącą mnie przed koronawirusem i sposobem na przeżycie odrobiny szczęścia w groźnym czasie pandemii.

„Na deszczowe dni trzeba też coś mieć” śpiewała ongiś Teresa Tutinas i ja się z nią zgadzam. Bo takie dni do nas przyszły. Nie deszczowe, ale wirusowe, zmuszające do fizycznej izolacji i budzące strach przed niepewnym jutrem.

Dlatego życzę Wam wszystkim odnalezienia w tym trudnym czasie takiej pasji, jaką dla mnie stała się makrama.

Halina Gumowska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



O sobie:

Jestem humanistką. Moją życiową dewizą jest sentencja: „Nic, co ludzkie, nie jest mi obce”. Uważam, że informacja jest w cenie. Jako reporter portalu dla seniorów MYwToruniu.pl chciałabym pisać o kulturze oraz informować o wszystkim, co ważne dla naszej grupy wiekowej 60+. Pragnę, aby portal był źródłem istotnych informacji, które ułatwią nam życie i pozwolą w pełni korzystać z tego wszystkiego, co seniorom oferuje Toruń.

Emerytowana nauczycielka – pedagog, trenerka umiejętności społecznych i  rozwoju osobistego.  Autorka książek psychomotywacyjnych „Odnaleźć siebie”, „Zostań Kopernikiem” i realizatorka psychoedukacyjnych  programów  autorskich,  adresowanych do młodzieży szkolnej i  osób dorosłych z  rożnych grup zawodowych i  środowiskowych, dotyczących rozwoju ich kreatywności i uruchamiania wewnętrznego potencjału. Specjalistka w zakresie  prowadzenia szkoleń  dotyczących kreatywności, komunikacji interpersonalnej, psychomotywacji,  usprawniania pamięci i redukcji stresu