Naszym piórem: Wieczór poetycki Marii Teresy Domareckiej
Poetą się nie jest, Poetą się bywa, Poetą się jest?
2 sierpnia 2021 r. w Kamienicy Inicjatyw w Toruniu odbył się wieczór poetycki, na którym prezentowała swoje wiersze Maria Domarecka, promując jednocześnie tomik ”Na sztalugach liter”.
Wcześniej Jej wiersze zostały wydane w zbiorczym pokonkursowym tomiku pt. „Nie wszystek umrę” oraz w czterech antologiach poezji pt. ” Wiersze na czas pandemii”, „Serca natchnione”, „Czas na debiut „i „Piszę więc jestem”.
Maria jest trzykrotną laureatką ogólnopolskiego konkursu poetyckiego Rynna Poetycka w 2018/2019, 2019/2020, 2020/2021, laureatką wielu innych konkursów.
Wszystko lub bardzo wiele o Pani Marii można przeczytać na stronie internetowej My w Toruniu, na której został zamieszczony wywiad, jaki przeprowadziła z poetką i malarką Pani Henryka Piekarska.
Ona także prowadziła wieczór poetycki Pani Marii.
Czym jest pisanie wierszy?
Na stronie otwierającej tomik czytamy
***
pisanie wierszy
jak malowanie
przez surrealistów
prawda i zmyślenie
na płótnie wersów.
Taką odpowiedź na otwierające wieczór poetycki pytanie zamieściła autorka.
Istotne dla Niej, o czym mówiła później, była kompozycja tomiku.
Otwiera go cykl wierszy pod tytułem Kompozycja liter, a następnie W cieniu liter, Korzenie liter, Lustro liter, Dedykacja liter.
Pani Maria (wybacz Marysiu oficjalność) na pytanie o źródła własnej twórczości stwierdziła, że tworzenie to rozniecanie w sobie iskry, którą dostaje się w dniu urodzin.
Dlaczego więc nie każdy umie z niej rozpalić ognisko?
Czego mu brakuje?
O ogień narodzony z iskierki trzeba dbać, dmuchać na niego, hołubić, promować, otulać, uczyć się sposobów jego przechowywania.
Bardzo ważne jest przekonanie, że każdy ma w sobie talent, nikt nie dostał go ani mniej, ani więcej, każdy jest ważny i każdy może być ważny. Podziwu godne są piękne buty spod ręki szewca, obraz słoneczników na sztaludze, emocje zamknięte w cuglach liter, chleb z ręki piekarza.
Niezwykłym momentem spotkania było odtworzenie nagrania wierszy poetki, które czytali bardzo sugestywnie: Mariusz Głąb, Robert Tondera, Zanetta Stasińska Twardowska, Piotr Kocjan oraz Stanisław Górka.
Z rozmowy z Marią dowiedzieliśmy się o jej artystycznej drodze, fascynacji malarstwem, o tym, że poezja dla niej to trochę filozofia, przyroda, pamiętnik, barwny przewodnik. Opowiadała o swoich inspiracjach, okresie pandemii, kiedy odnalazła się w wielu grupach poetyckich, doskonaleniu warsztatu, poszukiwaniach, oswajaniu z różnymi poetykami, gatunkami literackimi.
Było dużo o poezji, o jej tworzeniu, o marzeniu, o pracy, o nauce, o warsztatach, o tomikach książek, słowem, o codzienności i niecodzienności.
Były pytania, odpowiedzi, było miło, poetycko, minorowo, kwieciście, lirycznie.
Poezja to zadanie matematyczne z niewiadomą ilością rozwiązań (dygresja autora tego tekstu), ale potwierdzona przez Marię, dla niej to też nie jest tylko natchnienie, to warsztat, szukanie, obracanie słowem jak ziarnem w kole młyńskim, zaglądanie do jego środka, czy jest w stanie nazwać emocje, które kłębią się w duszy poety.
Maria maluje i pisze, te sztuki idą u niej ręka w rękę, dopełniają się, zapętlają, rozmawiają ze sobą, poszukują się, opierają jedna o drugą inspirując, razem tworzą wiwisekcje świata i duszy poety.
Maria Teresa Domarecka z wykształcenia jest ekonomistą, więc Jej wrażliwość jest naprawdę wielka, autentyczna, skoro porzuciła tabelki i liczby (oczywiście, upraszczam), by zamknąć się w świecie metafory.
Skąd to przyszło?
Wszystko wzięło się z dzieciństwa, z zaszczepionej miłości do ludzi. To nie są górnolotne słowa, Ona przyznaje się, że kocha ludzi, jest piękna, ciepła, uśmiechnięta, delikatna, kocha morze, kocha kwiaty, toteż została nimi obdarowana.
Kiedy czytała swoje wiersze to to czytanie było najszczersze, gdzieś z głębi, nie było efektem interpretacji, było jedyne.
Wiersze Marii można ułożyć w bukiety, bukiety na poranek, na narodzenie, na umieranie, na dojrzewanie, na pożądanie, na przemijanie, na miłość.
Nie znam przyjaciół poetki, nie znam dobrze jej samej, nasze spotkania to głównie facebookowe rozmowy, wyrażenie opinii, dwa trzy przelotne spotkanie, ale wiem o niej dużo, kocha słowo, rozbiera, obnaża, każe mu się spowiadać.
Na okładce tomiku „Na sztalugach liter” stoi malarka w kolorowej sukience w kwiaty, kobieta, dziewczyna impresjonistów.
Nie mówiła, czy ich lubi, mówiła, że lubi surrealistów.
Dlaczego?
Najbardziej inspirują, dotykają tajemnicy.
Czas kończyć moje wspomnienia Wieczoru Poetyckiego Marii Teresy Domareckiej.
Wybacz Marysiu, że to nie protokół z zebrania, ale nie obiecywałam, że będzie.
To zbiór osobistych refleksji o poezji, malarstwie, Tobie i tym, co widziałam i słyszałam.