Artystyczne biogramy: Iwona Mazurowska Kłosowska – carillony i nenufary

Powiększ rozmiar tekstu

Artystka pasjonuje się dwiema dziedzinami sztuki- malarstwem i muzyką. Właściwie nie wysondowałam z rozmowy, którą bardziej. Posłuchajcie Państwo sami.

Pani Iwono, czy Toruń jest Pani rodzinnym miastem?

Nie. Pochodzę z okolic równie pięknego Gdańska.  Toruń przywitał mnie 60 lat temu. Piękno naszego miasta zauroczyło mnie. Tutaj, na wydziale chemii, ukończyłam studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Tu, w Toruniu założyłam rodzinę. Dzieci nasze ukończyły studia artystyczne.  Córka – Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku, syn – Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu, mąż Włodzimierz Oficerską Szkołę Orląt w Dęblinie.Moja 36- letnia praca zawodowa związana była z PGNIG ,,GEOFIZYKA’’ Toruń.


Wykształcenie uniwersyteckie związane jest zatem, z przedmiotami ścisłymi. Skąd więc pojawiły się u Pani zainteresowania artystyczne, czyżby przeszły z dzieci na mamę?

Cykliczne koncerty i coroczne wycieczki krajowe i zagraniczne poszerzyły moje postrzeganie uroków świata.   Podczas „geofizycznych „wycieczek zwiedzałam dużo muzeów: w Paryżu-Luwr, Orsay, Muzeum Orangerie, Muzeum Rodina, w Madrycie – Prado, w Amsterdamie – Rijksmuzeum, w Rzymie – Muzeum Watykańskie, w Petersburgu – Ermitaż, trudno mi wszystkie wymienić. Obcując w Toruniu na co dzień z architekturą gotyku, trudno nie zauważyć pięknych kamieniczek starego miasta, znamienitych budynków, jak Ratusz Staromiejski, Dwór Artusa, Teatr Wilama Horzycy, Nowoczesne Centrum Sztuki Współczesnej czy Centrum Kongresowe Jordanki. Fascynowały mnie zawsze zjawiska przyrody jak wiatr, błyskawice, woda, księżyc, słońce, ziemia, dźwięki otaczające nas wokół, z muzyką w tle. Pragnęłam zmierzyć się z tym tematem.

Które dzieło malarskie utkwiło Pani w pamięci w sposób szczególny?

W latach szkolnych, zwiedzając Muzeum Gdańskie zobaczyłam obraz, który oczami wyobraźni widzę do dzisiaj. Jest nim tryptyk Hansa Memlinga z 1473 roku ,,Sąd Ostateczny’’. To dzieło zmusza oglądającego do refleksji, do przemyśleń nad życiem. Chociaż temat nieba i piekła pojawia się w historii malarstwa, obraz Memlinga zachwyca mnie najbardziej.

Z mojego ulubionego impresjonizmu, największe wrażenie wywarły na mnie obrazy jego twórcy, Clouda Moneta ,,Nenufary’’ znajdujące się w Paryżu. Muzeum Orangerie, jak wiadomo, to ogromna sala, w której znajduje się 100 metrów bieżących żywego malarstwa. Obrazy tworzą całość na tej przestrzeni od sufitu do podłogi.  Kwitnące nenufary są bezpieczne w cieniu płaczących wierzb, które chronią kwiaty od padających promieni słonecznych. Nenufary w wodzie mienią się różnymi kolorami i mają różne kształty. Monet był twórcą przepięknego ogrodu. Lubił obserwować staw z liliami wodnymi.  To naprawdę cudowne piękno przyrody. Monet przekazuje w darze obraz ,,Nenufary’’ dla Francji.  Muzeum Orangerie staje się po jego śmierci przystanią dla tego wspaniałego dzieła.  Monet pisze: „te pejzaże z wodą i odbiciami stają się moją obsesją” …


Kiedy sama zajęła się Pani malowaniem?

Po ukończeniu pracy zawodowej zaczęłam uczęszczać na zajęcia sekcji plastycznej TUTW na ul. Szpitalnej. Pragnęłam zmierzyć się z nową wiedzą i pozyskiwaniem nieznanych mi umiejętności. Uczęszczając na zajęcia, spotkałam tam wspaniałe osobowości, które w wirtuozyjny sposób przekazywały w szerokim pojęciu tajniki sztuki, nie tylko malarskiej. Profesor Marian Nicewicz, wspaniały pedagog, umiejętnie przedstawiał nam podstawowe kanony malarstwa i technikę batiku, kontynuatorami byli: Dariusz Delik, Edmund Kłosowski i obecnie Maria Sewińska-Guttfeld.  Z przyjemnością uczęszczałam na zajęcia.  Zaczęłam dużo czytać, poznawać głębiej twórczość malarzy różnych epok. Seria wydawnicza ,,Wielcy Malarze’’, pokazała mi, jak cudownym warsztatem malarskim władają artyści.   Starałam się jak najwięcej zgłębić tajniki ich geniuszu, poznać, jak wpisywali się w najważniejsze nurty sztuki w różnych epokach.


Wracając, do Pani amatorskiego malarstwa, jaki techniki stosuje Pani najchętniej?

Stosowałam różne techniki malarskie: temperę akwarelę, olej, lubię batik, a ostatnio rysunek graficzny tuszem. Każda moja praca ma indywidualny charakter, wyraża emocje, zawiera cząstkę mojej osobowości. Uczestniczyłam w wielu wystawach zbiorowych naszej sekcji plastycznej TUTW w Książnicach Kopernikańskich na ul. Jęczmiennej, Kościuszki, Słowackiego oraz w WOAK-u na ulicy Szpitalnej.   Jestem dumna, że mogłam uczestniczyć w wystawie XX- lecia powstania sekcji plastycznej TUTW, w tak pięknym miejscu Torunia jakim jest Dwór Artusa. Myślę, że malowanie dostarczy mi jeszcze wiele pięknych doznań, radości i satysfakcji. Brałam udział kilkakrotnie w plenerach organizowanych przez Gdański UTW: Dąbki, Zgorzałe, Kłanino, Kolano. W plenerze odbiera się naturę inaczej i widzi się dużo więcej szczegółów. Kontakty bezpośrednie z malującymi pozwalają na artystyczną konfrontację, wymianę spostrzeżeń i myśli.

 

Czy są dziedziny życia, którymi jeszcze interesuje się Pani?

Gama moich zainteresowań, poza malarstwem – szczególnie impresjonizmem, jest dosyć różnorodna: podróże, muzyka, żeglarstwo, lekkoatletyka. Jednak moją największą miłością, a wręcz obsesją stała się muzyka carillonu, od której jestem uzależniona.

W młodości będąc w Gdańsku usłyszałam poruszające dźwięki na Skwerze Heweliusza. Fascynująca muzyka carillonu brzmi mi do dzisiaj. Sierpniowe Festiwale Carillonowe odbywają się już po raz XXII. Uczestniczę w nich corocznie. Na wieży kościoła św. Katarzyny, siedząc w słuchawkach na uszach, wysłuchałam koncertu na 50 dzwonach o wadze 17 ton. To było niesamowite i niezapomniane wrażenie.

Carillonem, jak wiadomo, nazywamy tylko taki zespół, który składa się co najmniej z 23 dzwonów, na których można grać ręcznie za pomocą klawiatury, albo automatycznie.  Carillon to elitarny instrument muzyczny, z którego można wydobywać wyjątkowe dźwięki. W Polsce, w Gdańsku mamy dwa carillony koncertowe, jeden na wieży kościoła św. Katarzyny, drugi na Ratuszu Miejskim.  Wielki sukces Gdańska i Polski, w dniu 29 stycznia 2021 roku carillony zostały wpisane na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO w Paryżu.

Obecnie możemy słuchać muzyki carillonu, w każdy piątek i w sobotę online. Słuchacze wierzą, że te dzwony mają leczniczą moc. Ja w to wierzę. Czekam na sierpniowy festiwal, tam będę mogła słuchać na żywo mojej ukochanej muzyki.


Czy w Polsce jest wielu carillonistów?

Raczej nie, jest to elitarna specjalizacja. Poznałam carillonistkę Monikę Kaźmierczak. Gdańskiej mistrzyni Rada Miasta nadała oficjalny tytuł miejskiego carillonisty.  Funkcja ta była sprawowana historycznie od 1576 roku.  Pięć wieków tradycji robi wrażenie!

Toruń ma również swoją carillonistkę- kompozytora Magdalenę Cynk Mikołajewską, która także często koncertuje w Gdańsku.

Wystarczy raz posłuchać carillonowego koncertu, by zauroczyć się tą muzyką na całe życie.

Pani Iwono, dziękuję za interesującą rozmowę i życzę wielu artystycznych przeżyć malarskich i muzycznych.

Rozmawiał: Henryka Piekarska


E-wystawa malarska