Pierwsze kroki na emeryturze: Pożegnanie (cz.2)
Drugi fragment książki Haliny Gumowskie, w której opisuje swoje pierwsze miesiące spędzone na emeryturze.
Jest jesienne popołudnie. Stoję na przystanku i czekam na tramwaj. Słońce bawi się z chmurami w chowanego w rytmie piosenki, której refren jest podobny do dziecięcej wyliczanki – pojawiam się i znikam i znikam i znikam…a szybkością działań dowodzi, że istotnie ma na tym punkcie bzika.
Zazdroszczę mu nastroju, bo, pomimo że wyglądam jak Panna Młoda, odbierająca tuż po ślubie życzenia od weselnych gości, wcale mi nie jest do śmiechu.
Pasażerowie oczekujący razem ze mną na tramwaj, przyglądają mi się dyskretnie. Nie dziwi mnie, że budzę ich zainteresowanie.
Bo obejmując ogromny bukiet kwiatów, spoza których mnie prawie nie widać, wyglądam jak kwiaciarka wracająca do domu po pracy. Poza tym jestem obwieszona pakunkami, w których są rożne upominki. Słowem – nie ginę w tłumie.
Nadjeżdża tramwaj i pierwszy wagon z numerem 1 zatrzymuje się ze zgrzytem tuż przede mną. Wchodzę do niego tylnym wejściem i siadam na pierwszym wolnym siedzeniu, bo rzeczone kwiaty i pakunki krępują mi ruchy…
Tramwaj rusza a ja, rozłożona z moim bagażem na dwuosobowym foteliku czuję, że wreszcie mogę odetchnąć.
W tym momencie dociera do mnie, że nie skasowałam biletu i jadę na gapę!
Rzucam kwiaty i torebki na drugie siedzenie i w panice zaczynam szukać biletu w kosmetyczce, gdzie go oczywiście nie ma!
– Może jest w portmonetce –grzebię w popłochu w przegródkach i znajduję między monetami pojedynczy bilet.
– Kurczę, ale jestem niemądra – karcę siebie w duchu dopadając do kasownika – przecież mogłam wziąć taksówkę.
No cóż głupich nie sieją…
Umęczona padam wreszcie na siedzenie, trzymając skasowany bilet w garści.
-OK – myślę z ulgą rozglądając się po wagonie.
Dwa fotele przede mną zauważam siedzącego bokiem młodego człowieka.
– Do kogo on się tak uśmiecha – przesuwam powoli wzrok po pasażerach, by na koniec zatrzymać go ponownie na młodzieńcu.
Rety! On uśmiecha się do mnie! Widzę to wyraźnie, gdy wstaje z miejsca i podchodzi do wyjścia, bo tramwaj zbliża się już do następnego przystanku.
– Imieniny? – pyta wskazując ruchem głowy rozrzucone na siedzeniu kwiaty i torebki.
– Nie – odpowiadam siląc się na uśmiech – pożegnanie z pracą.
– Emerytka? – dziwi się młodzieniec – taka młoda?
– Dziękuję, to miło z pana strony – silę się na grzeczność, ale młody mnie nie słucha
– To pani musi być w wieku mojej mamy – mówi, patrząc na mnie uważnie –– ale nie wygląda pani na sześćdziesiątkę.
Nie zdążyłam zareagować, bo tramwaj zatrzymuje się ze zgrzytem i młodzieniec wysiada.
– Spełnienia marzeń – krzyczy już z przystanku – teraz jest na nie czas, proszę o tym pamiętać!
-Nie wyglądam, bo jestem pięćdziesiątką z hakiem a przejście na wcześniejszą emeryturę umożliwiła mi Karta Nauczyciela – wyjaśniam w myślach nieobecnemu już młodzieńcowi – a wyglądam młodo, no…, bo jestem młoda … to znaczy…jeszcze jestem… – przekonuję w myślach bardziej siebie niż jego.
– No właśnie…młoda jak na jesieni jagoda – ironizuję w duchu – ale czymże jest młodość?
– Młodość to stan ducha – przypominam sobie słowa pewnego pisarza, który twierdził, że tak młodość jak i starość nie są okresem życia, lecz stanem ducha właśnie …
Z zamyślenia wyrywa mnie znajomy zgrzyt. To już mój przystanek więc szybko zgarniam z siedzenia kwiaty wraz z pakunkami i wysiadam z wagonu. Jestem zła na siebie, bo znów mnie czeka dźwiganie niewygodnego bagażu, ale zaciskam zęby i ruszam!
W drogę przez mękę… przelatuje mi przez myśl.
Nareszcie dom! Jeszcze tylko moment szamotania się z kluczem, który nie chce wejść w dziurkę i…jestem wolna!!
Rzucam wszystko co niosłam na podłogę i padam na fotel. Odpoczywam tak przez dłuższą chwilę o niczym nie myśląc.
– Ładnie się zaczął ten mój koniec – sumuję bilans dnia – i jeszcze trzeba posprzątać bałagan.
Cóż, jak mus to z ochotą – przypominam sobie słowa druha obozowego, harcerza, który przed laty stosował tę dewizę do wszystkich, wykonywanych poleceń. Zbieram więc rozrzucone na podłodze kwiaty, wkładam je do wazonów i rozstawiam w mieszkaniu wszędzie, gdzie się tylko da.
No i są jeszcze pakunki a w nich upominki i słodycze, bardzo miły akcent zamykający moje 30 –lecie. A także ozdobne koperty a w nich wzruszające karty z życzeniami.
Otwieram pierwszą brzegu i wyjmuję kartkę z zapewnieniem, że teraz każde moje marzenie może być spełnione. Aby tak się stało mam tylko wyrzucić budzik i zapomnieć o porannym wstawaniu.
Używaj życia – to na dziś przesłanie od żegnających mnie przyjaciół z pracy.
W kartce od młodzieży jest podziękowanie za wspólnie spędzony czas, za wiedzę i rozwój. Niżej podpisani zapewniają mnie o smutku z jakim się ze mną rozstają oraz nadziei, że zawsze pozostaną w moim sercu.
Moi kochani… Ile dobrych zdarzeń nas połączyło…
Zamyślam się wspominając ich sympatię okazaną mi nie tylko w czasie naszego pożegnalnego spotkania. Przecież zawsze tacy byli … no, prawie zawsze!
– OK-mówię do siebie –dość tych sentymentów. Jestem już wolna i wszystko przede mną! To jest pierwszy dzień z reszty życia, którego mam używać, by spełniać marzenia. A na nie nigdy nie jest za późno. I naprawdę chcę to robić – zapewniam siebie w myślach.
A jednak mi żal…