Marzenia, które trzymają przy życiu.
Dowiedziałam się, że w Toruńskim Hospicjum „Światło” jeden z pacjentów zajmuje się amatorsko rzeźbiarstwem. Odwiedziłam więc pana Henryka Andrejczyka. Spotkanie rozpoczęliśmy od obejrzenia „pracowni”, gdzie powstają jego rzeźby.
Pan Henryk, z zawodu inżynier konstrukcji drewnianych pracował jako główny technolog w Toruńskim Przedsiębiorstwie Przemysłu Drzewnego w Toruniu. Po utracie pracy w czasach „Solidarności” założył własny warsztat stolarski.
Jak zaczęła się pana przygoda z rzeźbą?
Henryk Andrejczyk: pierwszą rzeźbą, jaką wykonałem było popiersie Mieszka I, upamiętniające bitwę pod Cedynią (966). Znajduje się ona w Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce. Drugą, która została w tym samym miejscu, była imitacja stropu wawelskiego w Krakowie. I wtedy na tym poprzestałem, nie myślałem o sobie, jak o rzeźbiarzu.
Oglądając rzeźby w pracowni, zauważyłam wyrzeźbione zwierzęta. Skąd taki temat prac?
HA: Urodziłem się w Hajnówce, niedaleko Białowieży i mieszkałem tam do siedemnastego roku życia.
Jak w takim razie znalazł się pan w Toruniu?
HA: Na imprezie studenckiej założyłem się, że ożenię się z dopiero co poznaną studentką z Torunia. Wspólnie z nią, żeby nie przegrać zakładu, ustaliliśmy, że po dwóch miesiącach się rozwiedziemy.
Czyli to był żart?
HA: Żart… ale trwał 29 lat (śmiech). Po śmierci mojej żony odwiedził mnie ksiądz z głównym projektantem budowanego Kościoła pw. Bł. Ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego w Toruniu. Ksiądz powiedział, że szuka dobrego górala, który by mu zrobił rzeźby do kościoła. A ja, tak ze śmiechem zażartowałem „mogę ja spróbować”. To dopiero był śmiech na sali. Więc zapytałem: „co wam zależy? Jak nie zrobię to mnie wyśmiejecie.” I zrobiłem.
Ile czasu to panu zajęło?
HA: Trochę zajęło, jakieś pół roku. Potem już nie rzeźbiłem.
Co pana skłoniło do zmiany zdania?
HA: To zasługa wolontariuszki pani Renatki i personelu Hospicjum „Światło”. Najpierw wyrzeźbiłem dla hospicjum twarz Chrystusa.
Fot. Barbara Fiszer – Rzeźba wykonana przez Pana Henryka
A potem zwrócono się do mnie z prośbą o wyrzeźbienie Papieża Jana Pawła II, który jest patronem naszego hospicjum. To było niesamowite, bo po śmierci Jana Pawła II miałem o nim sen, kochałem go bardzo i marzyłem, by go kiedyś wyrzeźbić. Będzie to długo trwało, ale mam nadzieję, że wystarczy mi sił i zdrowia, by moją pracę skończyć.
Na zdjęciach, zamieszczonych na Facebooku stoi koło pana „asystent”?
HA: Niee. Zapytano mnie, czy w ramach terapii, pacjenci w śpiączce (z mieszczącego się obok Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego) nie mogliby mi towarzyszyć w procesie tworzenia moich rzeźb. Na początku miałem mieszane uczucia, ale teraz bardzo sobie cenię te wspólne chwile. Opowiadam im, co robię i mam nadzieję, że mnie słyszą. Cieszę się, że mimo mojej choroby mogę nieść radość innym pacjentom.
To piękne, że pańskie marzenia mogą się spełniać. Życzę panu tego z całego serca i wierzę, że ta nadzieja będzie motorem Pańskich działań na kolejne lata.
Obserwując i słuchając pana Henryka, zastanawiałam się, co go inspiruje w jego działaniu. Wygląda na to, że życiem pana Henryka kierował często „przypadek”, żart a może szukanie nieprawdopodobnych wyzwań. Proszę sobie wyobrazić, że Pan Henryk trafił do hospicjum z trzymiesięcznym wyrokiem, a mieszka i pracuje tutaj siedemnaście miesięcy.
Drodzy Seniorzy, miejmy marzenia, bo to one pomagają nam wstawać każdego dnia z uśmiechem na twarzy i mogą sprawić, że to, co pozornie nieprawdopodobne staje się możliwe.
Dziękuję pani Dorocie Żabińskiej, Prezes Stowarzyszenia Hospicjum „Światło” i personelowi tegoż hospicjum za umożliwienie mi spotkania i rozmowy z panem Henrykiem.
Fot. (od lewej) Dorota Żabińska – prezes Stowarzyszenia Hospicjum Światło, Wolontariuszka, Henryk Andrejczyk – rzeźbiarz, Barbara Fiszer – dziennikarka MYwToruniu.pl