Naszym piórem: Dźwięki Historii
W piątkowy wieczór sala koncertowa CKK Jordanki w Toruniu stała się przestrzenią szczególnego muzycznego i duchowego doświadczenia. Koncert Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej pod batutą Dainiusa Pavilionisa ,z udziałem pianisty Michała Szymanowskiego oraz trzech chórów – Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Politechniki Bydgoskiej i młodzieżowego Semper Iuvenes – nosił wymowny tytuł „Dźwięki Historii”. I rzeczywiście – był to wieczór, w którym muzyka opowiadała o pamięci, cierpieniu, nadziei i narodowej dumie.
Koncert rozpoczął się od „Trzech utworów w dawnym stylu” Henryka Mikołaja Góreckiego. To dzieło przeniosło słuchaczy w świat prostoty i powtarzalnych motywów, które niczym echo historii budowały nastrój zadumy i kontemplacji. Te dźwięki zdawały się otwierać drzwi do opowieści o losach narodu i jednostek w trudnych czasach.
Unosiły się, opadały niczym wirujące krople deszczu, ze srebrną otoczką, w której można było zobaczyć Polskę Jagiellonów.Poczuć dumę i zachwyt.
Następnie zabrzmiało . Concertino Władysława Szpilmana, które powstało w roku 1940 w warszawskim getcie. Pracę nad kompozycją autor traktował jako formę samoobrony przed nieludzkim światem zewnętrznym. Prawykonanie utworu miało miejsce w Los Angeles.Michał Szymanowski zaprezentował je z niezwykłą wrażliwością, ukazując lekkość i urok tego utworu, który powstał w cieniu tragicznych wydarzeń wojennych. W tej muzyce można było odnaleźć i melancholię, i nadzieję – jakby sama sztuka stawała się schronieniem przed grozą historii.Szpilman nie chciał tworzyć muzyki, która mogłaby być , jak powiedział Czesław Miłosz w wierszu „W Warszawie”, płaczką żałobną”, ale taką, która niosła przekonanie” Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu/I zapomnimy o ranach i szkodach…
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,/Będziemy stąpać po swych własnych schodach.” ( L.Staff” Pierwsza przechadzka”).
Kolejnym punktem programu był „Koncert warszawski” Richarda Addinsella – dzieło, które wybrzmiało z pełną dramaturgią. Monumentalne kulminacje i mocne uderzenia orkiestry przywodziły na myśl ruiny miasta i dramat wojny, a jednocześnie ukazywały niezłomnego ducha. W tej muzyce można było niemal usłyszeć salwy karabinowe, ale i serce Warszawy, które – mimo wszystko – biło dalej. A więc, nadzieja, wbrew wszystkiemu, nadzieja. Ocalenie w sztuce : muzyce,słowie,malarstwie.
Druga część koncertu należała do Wojciecha Kilara. Najpierw zabrzmiała „Suita z filmu” Pan Tadeusz”, która wniosła na scenę atmosferę uroczystości, patosu i narodowej dumy. Polonez, tak silnie zakorzeniony w polskiej kulturze, rozbrzmiał w Jordankach niczym muzyczny pomnik – przypomnienie złotych czasów i bogactwa tradycji Rzeczypospolitej. Dźwięki przypomniały słowa z Pana Tadeusza: :
„I szły pary po parach hucznie i wesoło,
Rozkręcało się, znowu skręcało się koło,
Jak wąż olbrzymi, w tysiąc łamiący się zwojów;
Mieni się cętkowana, różna barwa strojów
Damskich, pańskich, żołnierskich, jak łuska błyszcząca,
Wyzłocona promieńmi zachodniego słońca
I odbita o ciemne murawy wezgłowia.
Wre taniec, brzmi muzyka, oklaski i zdrowia!
Wszystko wrzało, brzmiało, grzmiało , a emocje prowadzić mogły do omdlenia.
Finałem był monumentalny „Exodus” – dzieło, które trudno opisać inaczej niż jako wstrząsające doświadczenie. Powtarzalny motyw chóralny rósł stopniowo, od cichego szeptu do potężnej fali dźwięku, tworząc aurę wizjonerskiej sakralności. Orkiestra i chóry brzmiały jak głos wspólnoty, która woła o pamięć i życie. Mocne uderzenia perkusji przypominały rytm historii, a chóralne frazy – jak modlitwę unoszącą się ponad grozę dziejów.
Wieczór w Jordankach nie był zwykłym koncertem. Był muzycznym pomnikiem – opowieścią o cierpieniu i nadziei, o mrocznych czasach faszyzmu i o pięknie, które daje siłę do przetrwania. Był też przypomnieniem o ofiarach, m.in. o tych, którzy zginęli na Barbarce pod Toruniem, w tysiącach innych miejsc kaźni, a ich milczenie muzyka potrafiła przemienić w głos.
„Dźwięki Historii” na długo pozostaną w pamięci toruńskiej publiczności – jako doświadczenie głęboko poruszające, wizjonerskie i pełne mocy.
Wiesława Chmielewska