Ptakom podobni: Przygoda z wierszami T. Paprzyckiego. Poczytajcie!

Powiększ rozmiar tekstu

gdyby cyklon był powiewem
pioruny wokół Maracaibo*
pogawędką ziomali
a irańskie upały
wiosną Wysp Kanaryjskich
wojna wymianą poglądów jak świat doskonalić
łza byłaby imieniem miłości
niebem życia już dzisiaj
widok bliźniego codziennym szczęściem
odwiedzalibyśmy rodziny na Księżycu Marsie
tylko nagrody Nobla nikt by nie otrzymał

* – w Wenezueli u ujścia rzeki Catatumbo do jeziora Maracaibo trwają wyładowania atmosferyczne przez 300 dni w roku; w ciągu godziny uderza średnio 250 piorunów

***

dotyk rozbudził spojrzenie poranka
i piętra natchnień nie znanych wcześniej
potargane drzewo karmione sercem
odnalazło światło i wie, gdzie ramiona wznieść

radosna łza dojrzała mądrość
ma dla kogo żyć
czystością namnożona
rozpoznała przyjaciela
chcę bądź


Pozytyw negatywu, czy negatyw pozytywu?

Dzisiaj przeżyłam przygodę z dwoma wierszami P. Tadeusza Paprzyckiego.
Ten pierwszy mnie zaintrygował.  Dokąd zmierzać może świat? Jak to dzisiaj jest?  Czy rację ma poeta, kiedy pisze o cyklonie jak o podmuchu zefirka, a o spotkaniu drugiego człowieka jak o wielkim wzruszeniu?

Czuję, że nie o to chodzi. Uratowało mnie słowo „gdyby”, pierwsze słowo wiersza.

A, to tylko na szczęście wizja, ale czy aby na pewno? Świat się obrócił, zamiast gładkiej atłasowej strony Bożej poszewki jest jej strona wewnętrzna, taka, której producentem jest zadowolony z siebie człowiek. Wydaje mu się, że oswoił świat na tyle, iż niemożliwe staje się możliwe, piękno duszy nazywa głupstwem, prawdę -kłamstwem, dobro- naiwnością, współczucie -słabością.  Wszystko stało się względne.

Lubię czytać wiersze P. Tadeusza Paprzyckiego.

Są takie blisko człowieka, dotykają jego doświadczeń i wyborów.   Dzisiaj świat potrzebuje techniki, mocy, pogardza słabością, lubi piękne ciała i wieczną młodość.

Tylko w tym świecie, gdzie tyle mocy, nikt nie otrzymałby Nagrody Nobla. Ona jest dla tych, którzy budują ludzkość służąc dobru. Jeżeli zło ma kształt dobra, to człowiek już go nie rozpozna.

Woland, bohater Mistrz i Małgorzaty, pyta Mateusza Lewitę:” na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło    i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie?”

Poeta może się mądrzyć, udziwniać kreowane w swoich wierszach światy, zagęszczać metafory, bawić się formą, komplikować sensy. Kwestia odbioru przez czytelnika, tego, czego szuka w poezji. Bliski mi jest taki sposób pisania, który najpiękniej i najprościej przedstawił L. Staff w wierszu Ars Poetica:” niech wiersz co ze strun się toczy, będzie przybrawszy rytm i dźwięki   tak jasny jak spojrzenie w oczy i prosty jak podanie ręki”, wszystko po to „żebyś bracie mnie zrozumiał”. Nie spotkałam lepszej definicji poezji. Może jeszcze to starożytne przesłanie, iż zadaniem poezji jest docere, delactare, movere.

Świat odwrócony nie jest światem, w którym można się zadomowić, ale dobrze byłoby cieszyć się ze spotkania drugiego człowieka.  Oj, ironio, ironio!

Teraz refleksje dotyczące drugiego, zupełnie innego, jeśli chodzi o poetykę wiersza.

Ten wiersz do swoista ars poetica Tadeusza Paprzyckiego. Jego ramienia dotknęła pani poezja, dzisiaj już elegancka dama, nie „roztrzepany” podlotek. Rozbudziła na nowo młodzieńcze nadzieje, wyzwoliła ukryte gdzieś, głęboko schowane w pokładach podświadomości fascynacje, sny, emocje. Podmiot liryczny tego wiersza nazywa siebie” potarganym” drzewem, niosącym w plecaku życia trudy wędrowania. Dzisiaj już wyzwolony z pęta czasu, wolny, może więcej.

Mistrzowie słowa potrafią to co czuję czytając poezje wyrazić najtrafniej. L. Staff napisał w Przedśpiewie, „wiem co ból i troska, złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia, a jednak będę śpiewał wam pochwałę życia”. Pięknie, prawda!

Podmiot już wie, potrafi, prosi ,,chcę bądź”.

Ciekawe metafory, „drzewo karmione sercem”, animizacje, epitety budują liryczny wizerunek twórcy.

Wiersz to liryczne zaproszenie dla Muz poezji, tylko nie wiem, czy autor zaprasza   Kaliope, czy Erato lub Euterpe.

Ciekawa jestem czy P. Tadeusz Paprzycki mógłby powtórzyć za L. Staffem:” Budowałem na piasku/ I zwaliło się. / Budowałem na skale / I zwaliło się. / Teraz   budować zacznę/ Od z dymu z komina” (Podwaliny).

I jak p. Tadeuszu?

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.