Naszym piórem: Opera „Flis” Stanisława Moniuszki – relacja
Opera „Flis” Stanisława Moniuszki zabrzmiała w piątek 17 maja 2019 r. w CKK Jordanki w Toruniu.
Pełna sala, eleganckie kreacje Pań, Panów.
Wystąpili:
Dyrygent- Mariusz Smolij,
Toruńska Orkiestra Symfoniczna,
Chór flisaczy,
Adam Zaremba- Antoni, zamożny rybak,
Krystyna Nowak – Zosia, córka rybaka,
Szymon Rona- Franek, młody flisak,
Marcin Skibiński- Feliks, młody flisak,
Wojciech Dyngosz- Jakub, fryzjer, fircyk z Warszawy,
Janusz Lewandowski- Szóstak, były żołnierz,
Aleksandra Pliszka- młoda dziewczyna.
Zanim rozpoczął się muzyczny spektakl, trwały ożywione rozmowy w kuluarach, przytłumione tylko oczekiwaniem na to, co się za chwilę wydarzy. Wkrótce „rozpostarł” się przed publicznością krajobraz wyczarowany skromną, acz urokliwą scenografią, widokiem polskich wierzb nad polską rzeką Wisłą, skąd od Sandomierza ciągnęli flisacy, wśród nich ukochany Zosi, Franek, o którego losy drżała dziewczyna z przerażeniem obserwująca grzmoty i błyski nadciągającej burzy. Jej emocjom wtórował chór wieśniaków, prosząc jednocześnie o kolejny pracowity dzień swego Pana i Stwórcę.
Odgłosy burzy usłyszeliśmy w gwałtownych dźwiękach wydobywanych z instrumentów, w zawodzeniu skrzypiec, ulewie, grzmotach, dramatycznym tonie muzyki. Zosia, bohaterka opery, jak śpiewał konkurent do jej ręki, Jakub „oczy miała jak paciorki, usta jak maliny”, była piękna, zakochana, nieszczęśliwa z powodu braku akceptacji Jej związku z Frankiem. On zaś śpiewał o tym, że jeżeli zabraknie łodzi lub galery, do swojej ukochanej popłynie wpław. W muzyce i pieśni bohaterów opery zabrzmiały proste, zwyczajne emocje, takie same u wszystkich, którzy kochają, chociaż zmienia się świat je otaczający.
O historii wpisanej w miłosny trójkąt „Flisa” napisano już bardzo wiele, więc każdy, kogo to interesuje, może sobie o tym poczytać. Mnie i siedzących obok znajomych porwała wartka akcja, piękny śpiew wykonawców, dramatyczne zwroty akcji, humor, tak, tak, humor, to nie pomyłka i muzyka reagująca na każdy wers wyśpiewywanych wersów (libretto Stanisława Bogusławskiego). Wesoła, rzewna, polska, ludowa, oparta na melodiach kujawiaków, krakowiaków czy mazurków, porywająca, skoczna, taka „zaglądający” do słowiańskiej, naszej duszy. Wybitna? Zostawmy to znawcom. Nam bliska, taka tutejsza, wciągająca, zapamiętywana, wywołująca proste, ale piękne wzruszenia i serdeczny śmiech.
Warto było w piątkowy wieczoru posłuchać opery S. Moniuszki.
Może tylko mały kamyczek do komentowanego wystawienia opery, Antoni zapomniał przed spektaklem o uzupełnieniu swojej stylizacji o ówczesne wydarzeniom, buty i spodnie. Na scenie prezentował się, co prawda wybornie, we współczesnym obuwiu sportowym i spodniach, mówiąc kolokwialnie, tzw. „rurkach”.
Ale to chyba klimatu nie popsuło!