Naszym piórem: „Ocalić od zapomnienia” – wywiad z uczestniczkami Klubu Szydełka
„Ocalić od zapomnienia” – wywiad z uczestniczkami Klubu Szydełka w Kamienicy Inicjatyw w Toruniu
Przeglądając we wrześniu stronę internetową Kamienicy Inicjatyw w Toruniu trafiłam na informację o Klubie Szydełka, którego uczestniczki brały udział w projekcie artystycznym „Spotkanie tkanki babskiej” gdzie razem z artystką Pauliną Gołoś wyplatały wspólnie dywan!
Szczerze przyznam, że nie tyle zainteresował mnie ten dywan, do wyplatania którego szydełkujące panie wykorzystały zużyte ubrania, co nawiązanie „do dawnych wiejskich spotkań kobiet przy darciu pierza, gdzie pod pretekstem wspólnej pracy jednoczyła się kobieca społeczność, a samo spotkanie było płaszczyzną do budowania relacji”.
Zaciekawiona postanowiłam przyjrzeć się sprawie z bliska. Umówiłam się na spotkanie z Panią Anielą Król, inicjatorką Klubu Szydełka w Kamienicy Inicjatyw w Toruniu, w którym także uczestniczyły szydełkujące Panie: Krystyna, Danka, Gabrysia, Maryla i Wiesia.
Pani Anielo, od kiedy Pani szydełkuje i dlaczego?
Moja przygoda z szydełkiem i drutami zaczęła się wiele, wiele lat temu. Urodziłam się na wsi, gdzie spędziłam dzieciństwo, młodość i całe dorosłe życie. W czasach, kiedy byłam młoda nieodzowną częścią życia na wsi były robótki ręczne: haft, wyszywanie, roboty na drutach i szydełku. Takie „robótki „to było oczywiste zajęcie kobiety wiejskiej pomagające ubrać dzieci i ozdobić dom. Robiono ręcznie głównie rzeczy użyteczne, użytkowe: swetry, czapki, szaliki, rękawiczki, skarpety, obrabiano chusteczki do nosa bądź dekoracyjne, które zdobiły dom: serwety, serwetki, firaneczki, zazdrostki robione na szydełku, wyszywane haftem richelieu obrusy, pościel i koniecznie wyszywane makatki z pięknymi mądrymi powiedzeniami ludowymi, przysłowiami, które zdobiły kuchnię.
Jak powstał ten pomysł wspólnego szydełkowania w Kamienicy Inicjatyw?
Pięć lat temu pożegnaliśmy z mężem nasze wiejskie życie i zamieszkaliśmy w Toruniu. Zaczęłam szukać miejsca dla siebie i tak trafiłam do Kamienicy Inicjatyw, uczestniczyłam w wielu bardzo ciekawych spotkaniach, pandemia przerwała wszystko. Wiosną tego roku powoli wszystko zaczęło wracać do normy. Klub szydełka to nie do końca moje „dziecko „, bowiem to Pani Teresa Grochulska zaproponowała mi prowadzenie takiego klubu w Kamienicy, jakby znała moje marzenia!
Miłe Panie, zechciejcie mi powiedzieć, dlaczego w tym Klubie szydełkujecie? – z tym pytaniem zwracam się do Seniorek obecnych na spotkaniu.
Spotykamy się dopiero od wiosny tego roku – zaczyna opowieść Pani Krystyna – z osobami, które łączy wspólna pasja, poznajemy się, zawieramy nowe przyjaźnie, przebywamy w miłym towarzystwie, wzmacniamy więzi społeczne, ale również dzielimy się informacjami np. gdzie można kupić taniej nici czy włóczkę. Wykorzystujemy niemodne już, znoszone rzeczy zrobione z włóczki, które można spruć i zrobić z tej włóczki coś zupełnie nowego, użytecznego dając im drugie, czy nawet kolejne życie – dodaje Pani Maryla.
Przychodzą tu osoby, które są zainteresowane takimi robótkami, osoby, które już coś potrafią, mają osiągnięci, ale i również takie dla których jest to pierwsze zetknięcie się z szydełkiem i chcą się nauczyć- mówi Pani Wiesia. Przyznaję, że dzięki temu Klubowi odświeżyłam sobie szydełkowanie, bo na takim spotkaniu zrobi się więcej niż w domu– dodaje z uśmiechem.
Jest wesoło i sympatycznie – stwierdza Pani Gabrysia – doskonale się rozumiemy, możemy opowiadać sobie o swoich kłopotach, poprosić o radę w razie potrzeby. Wzajemnie podnosimy sobie poczucie własnej wartości, a efekt końcowy naszych prac jest źródłem ogromnej satysfakcji.
Zajmując się konkretną pracą otwieramy sobie drzwi do krainy spokoju i wyciszenia –podsumowuje wypowiedzi koleżanek Pani Danka – a wspólne szydełkowanie przynosi wiele korzyści naszemu zdrowiu psychicznemu i fizycznemu, ćwiczy cierpliwość, sprawność umysłową, pomysłowość np. na oryginalne prezenty dla naszych rodzin i znajomych.
Moim marzeniem jest, żeby wszechobecnym stało się przekonanie, że robótki ręczne mają działanie terapeutyczne – kończy wywiad Pani Aniela. Bowiem w tamtych czasach nikt nie myślał o tym jako o formie spędzania czasu wolnego czy formie terapii – takie określenia wtedy nie funkcjonowały. Pięć lat temu zostawiłam swoje dotychczasowe środowisko i w Toruniu musiałam je zbudować na nowo. Te ciepłe, otwarte, życzliwe kobiety do których spotkania tęsknię, stały się – poza rodziną- całym moim życiem toruńskim.
Pani Anielo, czy waszą współczesną działalność klubową można powiązać z dawnymi wiejskimi spotkaniami przy darciu pierza?
Oczywiście. Spotykanie się wiejskich kobiet przy wspólnym darciu pierza czy przędzeniu wełny było tylko pretekstem do jednoczenia się ich kobiecej społeczności i płaszczyzną do budowania relacji. W tym zakresie nic się nie zmieniło. Kiedyś każdej z nas towarzyszyły szydełko i druty także wtedy, gdy miałyśmy już swoje rodziny. Dziergałyśmy naszym dzieciom wszystko co dało się wydziergać aż do momentu, kiedy dzieci urosły i nie za bardzo chciały nosić tak zrobione rzeczy, bo te, kupione w sklepie były modne więc lepsze! Chciałabym zmienić to myślenie i dla młodego pokolenia „ocalić od zapomnienia” nie tylko dawne wiejskie zwyczaje, ale także ogromne bogactwo umiejętności, którym dysponują ich dziadkowie.
Przyznaję, iż tak oczarowały mnie Szydełkujące Panie w Kamienicy Inicjatyw w Toruniu, że żal mi opuszczać ich towarzystwo. Niemniej wszystko ma swój kres, także i nasze spotkanie.
Dziękując Paniom za udzielenie mi wywiadu szczerze życzę im tak odnoszenia sukcesów jak i satysfakcji z dziergania szydełkowych „robótek ręcznych”
Fot. Maciek Zieliński Fotografia / www.fotograftorun.pl