Nasze relacje: Wernisaż Henryki Piekarskiej
Dzieło malarskie to lustro świata – powiedział Julian Bell w „Nowej historii sztuki „. On tak. Inni nie. Inni mówią, że to półprzezroczysta woalka, rozpostarta przed oczami widzów – profanów, odsłaniana poza ich wiedzą i wolą i tylko na specjalne okazje.
Taka okazja miała miejsce 9 listopada 2021 roku w Dworze Artusa w Toruniu, gdzie odbywał się wernisaż wystawy ”Toruń nieistniejący” Henryki Piekarskiej, Stypendystki Miasta Torunia w Dziedzinie Kultury.
To ona „przechytrzyła„ czas, wyrwała z jego objęć
Drzewa, domy, ludzi, ulice, przedmioty, rzekę, zaklęła je w kształty, kolory.
Stoję przed obrazami trochę bezbronna. Jak ocenić warsztat malarki, oryginalność przekazu, skoro moje doświadczenie artystyczne to: potrzeba oglądania, wrażliwość, trochę wiedzy, dużo emocji?
To, co widzę, zrodziło się zapewne z talentu, bujnej wyobraźni, żmudnej pracy sklejania w całość pojedynczych artefaktów, dokumentowania faktów, legend, czasami mitów, rozmów z innymi twórcami, z historykami.
Koncepcja wystawy, jej przesłanie to wydobycie z otchłani pamięci piękna, które przeminęło zanim człowiek zapragnął go utrwalić.
Staję przed obrazem, który zabezpieczony jest, powiedzmy, wysokim płotem ( czytaj metaforycznie!).
-„Nie przejdę, nie wejdę, by na niego popatrzeć z bliska”. Aż nagle widzę napis: – „Wejdź, furtka otwarta dla każdego! Rozejrzyj się po tym malarskim ogrodzie, podejdź blisko, nie bój się, ten mały piesek jest tylko namalowany, a mgła nad Wisłą opadnie, bowiem wstaje świt.
Rozglądam się po twarzach licznych gości.
Nie wszyscy dzielą się wrażeniami, w obawie, że ich opinie są zbyt naiwne, nie potrafią ustosunkować się do tego jak ocenić rysunek, skróty perspektywiczne, rozłożenie farby na płótnie, zachowanie perspektywy. Też niezbyt wiem, ale wcale tego nie potrzebuję.Nie jestem profesjonalistką, mam ze sobą emocje, wrażenia, dociekliwość, trochę wiedzy, dużo ochoty do rozszyfrowywania tego, co ukryła za woalką niejasnego Henryka Piekarska. L. Da Vinci powiedział, że „dobry malarz musi namalować dwie rzeczy: człowieka oraz istotę jego duszy”. Pani Henryka maluje, a ja w jej obrazach szukam ukrytej duszy człowieka, który spaceruje, pracuje, kocha się, czy też śpiewa jak Jontek Halce, kiedy płynął do niej Wisłą, nad którą kłębiły się burzowe chmury.
Jestem w tym subiektywna, skrajnie subiektywna!. To nawet wygodne, nikomu się nie narażam!.Trochę relatywne, ale trudno…
Nie o mnie miała być recenzja, ale o projekcie Henryki Piekarskiej!
Zatem. Ad rem!
Pomarańczowe, energetyczne ściany Sali Wystawowej w Dworze Artusa, zadziorna fryzura malarki, kwiaty i obrazy, kieliszek wina, goście – to robiło niesamowite wrażenie. Autorka wernisażu powołała z nieistnienia fizycznego do istnienia oczywistego, domy, ulice, budowle Torunia, które kiedyś tętniły życiem, otulały czyjeś historie, po ich schodach wędrowali kupcy, rycerze, mieszczanie szli do swoich zajęć, ktoś kogoś kochał, ktoś spacerował, chronił się przed deszczem, na bruku Starówki tętniły końskie kopyta.
Teraz pyszni się jak paź królowej „ Zamek Krzyżacki”, przyciąga oczy „Toruń nad Wisłą”. Prawie słychać piosenki flisaków, na których czeka dziewczyna w niebieskiej sukience, przeciera oczy leniwie jakby chciała przegonić z nich mgłę, która osiadła na powiekach jak ta na obrazie, na rzece.Za chwilę wzrok wędrującego po Galerii zatrzymuje się na kolejnym obrazie „ Tuba Dei” transportowanym ponad dachami domów do Św. Janów. Osiem par szarych wołów naprężało swoje silne karki, by ową Bożą Trąbę dowieść tam, gdzie ma bić po wiek wieków. Żółte pola pachną pszenicą i żytem, kwitną kwiaty, a pszczoły nic sobie nie robiąc z wydarzenia, piją nektar z ich wnętrza.
Tak pracuje moja wyobraźnia!
Jestem wdzięczna malarce za te emocje.
Zaraz obok na ścianie wisi kolejny obraz z informacją, że przedstawia „ Ratusz Starego Miasta”, miejsce szczególne, piękne, majestatyczne jak piekno gotyku. Henryka na następnym wyczarowuje „Kościół św.Jerzego”, a na jego wieżyczce pokrytej hełmem dumnie powiewa chorągiewka św. Jerzego. Na innym namalowała z czerwonymi dachami „Kościół i Klasztor Dominikanów pw. Św. Mikołaja”, z parą wiernych wracających z mszy. Nad nimi niebo błękitne, spokojne tak jak atmosfera wokół. Ile w nim popłynęło próśb, ile modlitw, złożonych przysiąg!
Jesienne „Starotoruńskie dęby” stoją nieruchomo jak mądrzy starcy opowiadający legendy zaledwie słyszalnym szeptem o Krzywej Wieży, basztach, dzwonach, witrażach, ludziach, których ze swojej perspektywy oglądają codziennie. „Jesienne kawalery” i „jesienne białogłowy” spacerują pod ich ochroną, te drugie otulają się szalami od chłodu.
„Panorama Torunia z Victorią” – piękne, nostalgiczne!
Każda rzecz da się namalować, ale czy wszystko, na pewno?
Wiatr, drzewo z korzeniami i koroną, kaczkę pstrą, surdut spacerującego burmistrza Michała Nałęcza, to się da i Pani Henryka maluje.
Idę dalej i oglądam kolejne obrazy. Oto „ Żuraw portowy”, piękna żaglówka w tle, pod pełnymi żaglami! Bardzo brakuje tego w widoku dzisiejszego miasta. Wisła najczęściej leniwie płynie, pozwalając od czasu do czasu wyłaniać się łachom, na których siadają zmęczone podróżą ptaki. Ani śladu żaglówek!
Co jeszcze jest na obrazach malarki? Historia!
Oto „Pomnik Poległych.Pomnik Zwycięstwa”z glazurowanej cegły, ostro zakończonej wieży, dekorowanej sterczynami i mozaikami, neogotycki, tuż koło budynku teatru. Nieco dalej „Dworzec autobusowy z lat1938 – 2008. Piękny, z duszą, obok niego niebieski, czerwony „ogórek” czy „stonka”?.Nie wiem. W oddali Kaszownikowe stawy otoczone zielenią i wieże Starówki rzeźbią toruńskie niebo.
„Toruń nieistniejący” wyłania się z artefaktów, dokumentów, nad którym Henryka Piekarska spędziła wiele godzin, układając z nich obrazy jak z puzzli, potem „obudziła „je do życia farbą i ręką! Pojawiły się w przestrzeni miasta i już pozostaną oźywione związanymi z nimi historiami. Dlaczego zniknęły?
Czy z braku troski, czy sił natury, ludzkiej lekkomyślności, zaniedbania?
Dzisiaj Pani Henryka Piekarska dała im drugie życie i teraz każdy może się z nimi skontaktować, wejść w dialog, przenieść się w czasy ich świetności. Edukują.
W Sali Wystawienniczej Dworu Artusa panuje przyjazny klimat, atmosfera, która zachęca do oglądania obrazów i ich przeżywania. Ożyło to, co kiedyś żyło, a tak o tym pisze Julia Sierakowska w wierszu „Malowanie”:
Czarna smuga,
Na białym papierze,
Kolorowy pióropusz,
Zamknięty w temperze.
Coś z niczego powstaje powoli,
Martwy owoc i strączek zielonej fasoli,
Stary człowiek,
Kapelusz dziurawy,
Miasta rynek,
Rzeki dopływ prawy,
Piękny koń w galopie szalonym,
Leśna ścieżka z jeziorem zamglonym,
I kwiatuszki w wazonie z gliny,
Gęste krzaki słodkiej maliny.
Stworzyć możesz bez pomocy sługi,
Mając pod ręką pędzel i sztalugi.
Fot. Dwór Artusa