Nasze relacje: „Orkan i zefir – finał Konkursu Skrzypcowego”

Powiększ rozmiar tekstu

Elias David Moncado został laureatem I Nagrody 5 Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Karola Lipińskiego.

W III etapie Konkursu grał kompozycje B. Bartóka – Violin Concerto No. 2 na skrzypcach z 1700r. Giambatisty Rogeri.

Wielokrotnie już pisano o zdobywcach pozostałych nagród, wobec czego ja opowiem tylko o swojej fascynacji zwycięzcą tegorocznej edycji.

Usłyszałam go w sobotę 12 października w CKK Jordanki jako ostatniego wykonawcę

III Etapu Konkursowego, na którym prezentowało się 6 laureatów.

Grał. A Jordanki drżały. Oczywiście, w przenośni, przecież to solidna budowla. Delikatnie i rytmicznie kołysały się flagi narodowe krajów, z których pochodzili uczestnicy. Dumna biało- czerwona wśród nich, przecież Polak zdobył II Miejsce, grając przepięknie.

Dosłownie i w przenośni wróciło lato i chociaż artyści odjechali, zostały fantastyczne przeżycia, koncerty w Dworze Artusa, muzyka z „purpurowych „skrzypiec, dźwięki natury wydobywające się ze skrzypiec barokowych i klawesynu, słowem żywioł, folklor, ludowe nuty, muzyka Mistrzów: Bacha, Paganiniego, Beethovena, Chopina, Szymanowskiego, Mendelssohna, Lipińskiego, Czajkowskiego, Bartoka i wielu, wielu innych.

Tyle doskonałości, dobra i piękna naraz. Nie sposób zapomnieć.

Kiedy patrzyłam na taniec dłoni skrzypka, wirtuozerię palców goniących po strunach, to zdumienie przechodziło w podziw, zaskoczenie, że palce mogą tak „gonić” po strunach, napinać je, by uwodziły, ciskały gromy, utulali do snu, grały marsze, polonezy.

Skrzypce cichły, ponuro mruczały, jakby zatrzymywały oddech wiatru. Potem muzyka zrywała się do lotu, obiegała ziemię jak błyskawica, ciskała gromy. Niczym nieskażona, autentyczna. Słychać było „szepty” wiotkich skrzydeł nietoperzy, lot ćmy; rozlewała się   muzyka ciszy, by za chwilę runąć krzykiem złowieszczych ptaków, wyciem wilków.

Orkan i zefirek obok siebie.

Mogłabym jeszcze długo nazywać emocje, jakie towarzyszyły mi podczas słuchania pożegnalnego koncertu laureata, mogłabym, ale patos czasami może znudzić.

Wobec tego, koniec. Brutalnie. Koniec. I kropka.

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.