Nasze relacje: Tofifest – film „Słudzy”
W ramach 19 Festivalu TOFIFEST w Toruniu obejrzałam film Słudzy.
Reżyser – Ivan Ostrochovsky,
Scenariusz – Marek Lescak, Rebecca Lenkiewicz, Ivan Ostrochovsky.
Akcja filmu rozgrywa się w latach 80. XXw. w. Czechosłowacji.
Bardzo lubię kino ascetyczne, bez barokowej ekspresji, przemawiające do mnie tylko światłem i obrazem.
Stąd zapewne zainteresowanie filmem czarno-białym, w którym niezwykły, specyficzny nastrój wywołuje światło.
Dwóch młodych, wychowanych w atmosferze prowincji, z prawdziwą wiarą w Boga, idzie do seminarium, gdzie mają pogłębiać swoją duchowość w łączności z Bogiem.
Zaczynają tam funkcjonować według ustalonego drylu, nie ma miejsca na spontaniczność, radość, śmiech. Obskurne, stare mury, łuszcząca się na ścianach farba, piętrowe łóżka, surowość otoczenia, dominująca cisza, atmosfera podejrzliwości to ich codzienność. Posiłki, nauka, sen, spowiedź, rozmowy mogą toczyć się tylko zgodnie z ustalonym harmonogramem. Muzyka pojawia się w momentach dramatycznych, a to przypomina gregoriańskie chorały, a to narastający szept, a to odgłosy przyspieszonego oddechu lub tupot ciężkich butów po schodach. Jak rozrywający się granat brzmią uderzenia piłką o mury dziedzińca. Odgłosy gry w tenisa bębnią jak uderzenia werbla. Wszystko odbywa się według ustalonego rytmu, według komendy: raz dwa trzy, raz dwa trzy. Nie ma miejsca na manifestację jakiejkolwiek, choćby najmniejszej, wolności. Reżim. W klasztorze. Reżim władzy totalitarnej. Film pokazuje relacje między kościołem a totalitarną władzą i mechanizmy wzajemnych zależności, łamanie kręgosłupów, pokrętne i okrutne manipulacje umysłami młodych kleryków, zdradę w myśl, że cel uświęca środki. Uległość większości. Seminarzystów i ich duchowych nauczycieli.
Fabuła momentami mało spójna, czasami niejasna. Otwiera ją scena pod wiaduktem, kiedy z samochodu wyrzucane jest ciało ofiary niepokornej wobec systemu. Górą wiaduktu suną wojskowe transporty. Ta scena pojawia się po raz drugi, podobnie jak ta, w której obserwujemy poranne przeglądanie się w lustrze bohatera nadzorującego działania służb bezpieczeństwa – ideologa systemu. To sceny kluczowe dla filmu. Nikt ich nie komentuje, nie ma potrzeby. Widzimy, jak na ciele reżimowca – komunisty- drukują się kainowe piętna. Jest ich coraz więcej, a więc służą obrazowaniu rejestrowania się zbrodni, których się dopuścił. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, działa rutynowo, według zasady „władza pięknie prosi”. Manipulacje, słowa tracą swój pierwotny sens.
Ciekawy, ascetyczny, metaforyczny sposób oceniania działalności systemu. Zbrodnia goni zbrodnię. Uczciwy sposób pokazania relacji Kościół- władza totalitarna w Czechosłowacji w okresie tzw. zimnej wojny.
Film godny polecenia.