Naszym piórem: „Słuchać i słyszeć”

Powiększ rozmiar tekstu

„Największą sztuką przy dyrygowaniu jest wiedza, kiedy nie należy przeszkadzać orkiestrze” powiedział H. von Karajan. Słowa te doskonale pasują do dyrygenta piątkowego koncertu w CKK Jordanki, mistrza batuty – Piotr Sułkowskiego, Dyrektora Naczelnego i Artystycznego Warmińsko – Mazurskiej Filharmonii w Olsztynie, który poprowadził 7-go lutego o godz. 19 koncert pt. Filmowe przeboje symfonicznie.

Dyrygent piątkowego koncertu TOS to mag, który „tańczył” przed orkiestrą, charyzmatyczny czarodziej, każdy ruch jego ciała oddychał muzyką, sławił jej piękno i uniwersalność. Jak zwykle, fantastycznie grała orkiestra, a towarzyszyli jej soliści – Jan Traczyk, kompozytor, autor tekstów, wokalista w Teatrze Roma, Studiu Accantus i Teatrze Muzycznym w Gdyni oraz przeurocza, o pięknym głosie   Judyta Wenda. Usłyszeliśmy muzykę i piosenki z Love Story, Upiora w operze, Czarnoksiężnika z Krainy Oz, Śniadania u Tiffanyego, Grease, West Side Story, New York, New York, z Mamma Mia, muzykę z filmu Casablanca.

Popłynęły melodie z   najbardziej znanych musicali nagradzanych Oscarami za najlepszą muzykę, najlepsze piosenki, dźwięki miłości, obsesji, geniuszu muzycznego, muzykę z amerykańskich przedmieść lat 50 – tych, historię kochanków, walki gangów, tęsknoty. Nie sposób pisać o każdym z musicali, piosence, przeboju, gdyż to trwałoby i trwało. Może tylko wspomnę, że muzyka z Love Story przeniosła nas w lata osiemdziesiąte, lata naszej młodości, kiedy to mogliśmy rozwijać skrzydła, echem zabrzmiały słowa:” ta nasza młodość, ten szczęsny czas, ta para skrzydeł zwiniętych w nas…” To wtedy łzy kapały z oczu, znów byliśmy na lodowisku, w parku, na białym śniegu iskrzącym do bólu od emocji, które przekazali mu zakochani, do czasu włóczkowych czapek i szalików, naszych nadziei, smutków, chorób, dramatów…

Nic to …Było pięknie, byliśmy młodzi.

Upiór w operze z muzyką Andrewa

Lloyda Webbera z 1986 zabrzmiał i dramatycznie, i zadziwiająco, tajemniczo, bowiem losy młodej sopranistki i opętanego geniusza muzycznego, pełne oczekiwania, dramaturgii słychać było w dźwiękach wygrywanych przez orkiestrę.

Muzyka i przeboje z Mamma Mia z 2008, dynamiczna radosna, optymistyczna, kolorowa, żywiołowa wprost porywała do tańca, trudno było usiedzieć w fotelu, wszak to przeboje ABBY!

New York New York, Johna Kandera i Freda Ebba z 1977 z Lizą Minnelli zabrzmiał

muzyką miasta, z jego własnym brzmieniem, własnymi legendami, własnymi artystami, własnym szumem, poezją klaksonów, barw, świateł. Cudownie zabrzmiał saksofon, stary rock’n’roll, jazz, jazzowe big bandy.

To co usłyszeliśmy, przywróciło nam młodość, rozbawiło, wzruszyło. Pozostanie w pamięci. A w niej jak w kalejdoskopie zobaczyliśmy czas, który szedł i który idzie. Była to też po prostu rozrywka, cudowna, wysublimowana, głęboka. Dla Pascala rozrywka to przede wszystkim ucieczka przed problemami prawdziwego życia, uwalnianie się od myśli o egzystencji, to coś, co zajmuje czas, który człowiek poświęciłby na myślenie o sobie i swych problemach. Dostaliśmy od tego urlop, tak potrzebny każdemu. Tańczyliśmy, a przecież już św. Augustyn powiedział: ”Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić”

Wiesława Chmielewska

Dziennikarka MYwToruniu.pl



Urodziłam się na Mazowieckiej Równinie, a w moim oknie, jak pisał poeta,  „pole i topole”. Skończyłam jakieś szkoły (nawet wyższe), wiedziona sercem znalazłam się na pięknej ziemi mazurskiej, by ostatecznie, zupełnie niedawno, zamieszkać w Toruniu. Mam zasadę, która brzmi (słowa poety): „Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna”. Wiele „robiłam” w życiu dla innych, mniej dla siebie i chciałabym, by tak pozostało. Fascynuje mnie „gotyk na dotyk”, lubię ludzi, kocham najbliższych.