Naszym piórem: Nie do wiary! Seniorzy ze studentami robią czekoladę!
Kiedy?
Pochmurnego i deszczowego 13-go dnia listopada, o godzinie 11.00
Gdzie?
W samym centrum gotyckiej starówki, w piwnicy zabytkowej kamienicy przy ulicy Łaziennej 30 w Toruniu. W Muzeum Czekolady.
Przed kamienicą tłum ludzi. Młodszych i starszych pod parasolami, bo mocno pada! Na sygnał uroczej kuchareczki w białym fartuchu i czepcu na głowie wchodzimy gęsiego do sklepiku z wieloma rodzajami wyrobów czekoladowych i schodami w dół do piwnicy.
Do Muzeum Czekolady!
Zostawiamy wilgotne okrycia na wieszakach stojących równym rzędem pod schodami, mijamy stanowisko pracy deserantek (osób zajmujących się robieniem deserów) i wchodzimy do głównej Sali Muzeum, w której stoją kilkuosobowe stoły z dużą ilością bakalii na blatach. Przewodniczka grupy studenckiej wita wszystkich uczestników Czekoladowych Warsztatów i „przydziela” każdemu seniorowi dwóch obcojęzycznych studentów – w celu wzajemnej integracji!
Wielkie brawa za ten pomysł! I doskonałą zabawę, bo seniorzy są z Torunia, a studenci z rożnych krajów. Przy moim stole siedzą dwie prześliczne Turczynki, studiujące psychologię i sympatyczny Franek, historyk z Hiszpanii, z którymi próbuję się porozumieć po angielsku. Z różnym skutkiem, co nam nie przeszkadza w szybkim nawiązaniu przyjaznej relacji. W razie trudności językowych możemy skorzystać z pomocy profesjonalnego tłumacza.
Każdy z nas otrzymuje strój deseranta, czyli biały fartuch i zakłada go przed ozdobieniem bakaliami swojej tabliczki czekolady. Po schłodzeniu pakuje ją w specjalną folię i po zakończonych warsztatach zabieram do domu.
Kolejny punkt programu to ręczna produkcja pralin czekoladowych, którą obserwujemy stojąc przy stanowisku pracy deserantki. A degustacja gotowych pralinek po zakończonym procesie produkcyjnym wprowadza nas w stan absolutnej błogości!
Po pralinkach wracamy do stołów na projekcję filmu pokazującego cały proces powstawania czekolady – od plantacji do tabliczki. Napisy na filmie są po polsku a bardzo zdolna językowo, śliczna kuchareczka z Muzeum tłumaczy je po angielsku studentom, którzy w ramach Projektu Erasmus studiują aktualnie na UMK w Toruniu”.
Nie wiedziałam, że jest różowa i rubinowa czekolada, bo ziarna kakao naprawdę są różowe, a brązową barwę uzyskują dopiero w procesie suszenia ich na słońcu. Że cały proces produkcji kakao odbywa się ręcznie i tylko pod gołym niebem oraz że często w zbiorach dojrzałego kakaowca uczestniczą dzieci, pracujące za mniejszą stawkę niż dorośli. Że między innymi w obronie ich praw powstała Światowa Organizacja Sprawiedliwego Handlu zrzeszająca organizacje z całego świata. Że Polska – co mnie bardzo ucieszyło – jest również członkiem Word Fair Trade Organisation i zajmuje się promocją idei Sprawiedliwego Handlu oraz sprzedażą produktów.
Nie wiedziałam, ale teraz wiem, bo przecież podróże kształcą. Nawet te filmowe do Ghany w Muzeum Czekolady, pokazujące jak wygląda życie na plantacji kakao, obróbka owoców kakaowca i prażenie ziaren.
Po zakończonym szkoleniu i pożegnaniu sympatycznej grupy współuczestników Czekoladowych Warsztatów zapytałam o kilka szczegółów panią Paulinę Dams, pracującą na stanowisku Managera w Muzeum Czekolady.
– Toruń nie ma żadnych tradycji związanych z produkcja czekolady. Skąd więc pomysł, żeby właśnie w nim powstało Muzeum Czekolady?
– Toruńskie Muzeum Czekolady jest filią poznańskiego. Bo choć Toruń piernikami stoi, to jednak w Poznaniu jest Milano Group, jeden z największych producentów czekolady w Polsce. Wypadkową obu możliwości są w naszym Muzeum warsztaty zdobienia pierników najlepszą belgijską czekoladą.
– Poznańskie Muzeum Czekolady jest Manufakturą Słodyczy mającą misję edukacyjną. A jak jest z tym w Toruniu?
– Tak samo jak Poznaniu. Do Muzeum Czekolady zapraszamy na Czekoladowe Warsztaty zorganizowane grupy przedszkolne, szkolne i osoby dorosłe. Maksymalna liczba uczestników to 80 osób. Do grup powyżej 100 osób dojeżdżamy z warsztatami.
– Jak długo trwają takie zajęcia?
– Dla grup liczących do 30 uczestników spodziewany czas wizyty w Muzeum wraz z warsztatami to około 60 minut. Wasza grupa była dwa razy liczniejsza wiec spędziliście u nas dwie godziny zegarowe. Z reguły polecamy telefoniczną rezerwację z dużym wyprzedzeniem dla grup zorganizowanych. Przynajmniej 7 dni przed planowana wizytą w Muzeum – uśmiecha się pani Paulina, a ja pytam jeszcze o słodycze w sklepiku i ich ceny.
– Nie są tanie, bo wszystkie są robione przez nas ręcznie. To, co sprzedajemy jest wyrobem z najwyższej jakości belgijskiej czekolady. Każda zakupiona u nas tabliczka wspiera organizację charytatywną COCOA HORIZONS FOUNDATION wspierającą rolników uprawiających kakaowiec w zachodniej Afryce.
Pytam jeszcze o plany na przyszłość toruńskiego Muzeum Czekolady, ale odpowiedzią jest tylko serdeczny uśmiech pani Pauliny i zaproszenie do jak najczęstszych wizyt w Muzeum. Wtedy sama zobaczę, co w nim nowego i ocenię czy także edukacyjnego.
Żegnam się z przesympatyczną załogą toruńskiego Muzeum Czekolady z nadzieją, że zostanie już na stałe w zabytkowej kamieniczce przy ul Łaziennej 30. I, kiedy znowu ich odwiedzę, znowu spotkam uroczą grupę młodych ludzi, tak chętnych do integracji ze mną – seniorką – jak ci, których właśnie pożegnałam.
Życzę tego tak sobie, jak i każdemu seniorowi, który odwiedzi toruńskie Muzeum Czekolady.
Spotkajmy się!
fot. Andrzej Romański