Naszym piórem: „Wycieczka do Rijksmuseum, czyli spełnione marzenia emerytki”
Wycieczka do Rijksmuseum, czyli spełnione marzenia emerytki i ich uzupełnienie w toruńskim Dworze Artusa
Wakacje w tym roku zapowiadały się raczej niezbyt ciekawie, ale w połowie lipca zadzwoniła moja przyjaciółka, mieszkająca w Niemczech i zaprosiła mnie do siebie, proponując jednocześnie, abyśmy w czasie mojego pobytu u niej zrobiły wycieczkę do Holandii, między innymi do Amsterdamu, do Rijksmuseum i do Muzeum van Gogha. Wiedziała doskonale, że takiej propozycji na pewno nie odrzucę, bo zwiedzanie tych dwóch muzeów już dawno mocno „chodziło mi po głowie” i w zasadzie było moim podróżniczym marzeniem. Najpierw jednak pojawiły się we mnie wątpliwości, a mianowicie, czy dam radę pod względem kondycyjnym (jestem osobą niepełnosprawną), ale podziwianie oryginału najsłynniejszego obrazu Rembrandta „Straż nocna”, czyli „Wymarsz strzelców”, czy też słynnych obrazów van Gogha jakoś tak zniwelowało moje wątpliwości i przeważyła ciekowość oraz chęć kontemplowania malowideł tych słynnych artystów, więc po kilku godzinach wątpliwości zgodziłam się na wyjazd i zaczęłam przygotowania do podróży.
Wyruszyłyśmy z Niemiec bardzo wczesnym rankiem (moja przyjaciółka mieszka stosunkowo blisko granicy holenderskiej, więc podróż nie była tak bardzo daleka). Pogoda była wspaniała. Pojechałyśmy najpierw do nadmorskiego ośrodka wypoczynkowego Egmond aan Zee, leżącego nad Morzem Północnym. Tam pospacerowałyśmy po pięknej szerokiej plaży i po urokliwej, typowo wypoczynkowej miejscowości nadmorskiej, pełnej sklepów z pamiątkami i różnych rybnych barów i restauracji. Wyjeżdżając stamtąd postanowiłyśmy zajrzeć jeszcze do znanej z targów serowarskich miejscowości Alkmaar. Tam podziwiałyśmy piękny gotycki kościół Sint Laurenskerk oraz piękną zabudowę starego miasta. Wieczorem dotarłyśmy do Amsterdamu, a następnego dnia rozpoczęłyśmy najważniejszą przygodę tej wyprawy, a więc zwiedzanie Rijksmuseum, czyli Muzeum Państwowego w Amsterdamie.
Muzeum to mieści się na Museumplein, niedaleko Muzeum van Gogha. Już sam budynek Rijksmuseum świadczy o wielkości i ważności jego zbiorów. Jest to olbrzymia budowla, powstała w roku 1885. W zbiorach tego muzeum znajdują się cenne dzieła malarskie, grafiki, rzeźby oraz sztuka użytkowa. Będąc już w Muzeum na początku przechodzi się przez sale, przedstawiające najwcześniejsze pod względem historycznym eksponaty. Można tam podziwiać średniowieczne tryptyki, średniowieczne malarstwo, a następnie dzieła z późniejszych okresów. W Rijksmuseum znajduje się także kilka obrazów van Gogha, które oczywiście cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem wszystkich zwiedzających. Zwiedzałyśmy muzeum, idąc za wskazówkami i nie mogłyśmy się doczekać, kiedy trafimy do najważniejszego obrazu, który znajduje się w tych słynnych zbiorach. W końcu dotarłyśmy do specjalnie wybudowanej dla tego dzieła sali i stanęłyśmy przed obrazem zaliczanym do największych arcydzieł sztuki malarskiej na świecie: przed malowidłem „Kompania Fransa Banninga Cocqa i Willema van Ruytenburgha” lub „Wymarsz strzelców” albo „Straż nocna”, którego autorem jest Rembrandt van Rijn. Obraz można podziwiać z pewnej odległości, jest oddzielony od zwiedzających specjalną szybą oraz poddawany obecnie konserwacji. Mimo tych wszystkich „utrudnień” robi ogromne wrażenie. Zwiedzającemu wydaje się, że poszczególne postacie zaraz przemówią, że zaraz usłyszymy szczęk ładowanej lub rozładowywanej broni, że rozlegnie się odgłos bębna, że usłyszymy gwar żołnierskich głosów… Przyznam się, że stałam zauroczona i dość długo kontemplowałam to arcydzieło. W końcu obie z przyjaciółką wzięłyśmy do rąk specjalną planszę z informacjami, przygotowaną przez muzeum i zaczęłyśmy czytać bardziej szczegółowe informacje o tym dziele. Były one napisane w kilku językach. Dowiedziałyśmy się m. in. o tym, że dziewczynka, która znajduje się prawie pośrodku dzieła, przypomina Saskię, żonę artysty, że fragment obrazu został przycięty, kiedy przeniesiono go do Sali Małych Wojen w Ratuszu, ponieważ nie mieścił się w tej Sali, znajdowała się tam także informacja o atakach na obraz, powodujących jego uszkodzenia. Wszystko to jeszcze bardziej potęgowało wrażenie, jakie wywołało w nas arcydzieło Rembrandta.
Można byłoby pomyśleć, że po cóż jechać taki kawał drogi, po cóż taki wysiłek, przecież równie dobrze można takie dzieła oglądać przez Internet, siedząc wygodnie w domu. Ale!! Żaden obraz w Internecie nie odda i nie wywoła takiego wrażenia jak oglądanie oryginału, nawet z pewnej odległości i za szybą, nie odda całej atmosfery, panującej w muzeum, atmosfery, którą tworzą również zwiedzający, ich fascynacja sztuką, ich zainteresowanie, oglądanie w skupieniu. I ta jakaś dziwna cisza, przypominająca ciszę, panującą w świątyniach. Mimo tej ciszy można było czasami usłyszeć szepty w różnych językach, począwszy oczywiście od holenderskiego, poprzez angielski, niemiecki, nawet japoński, a także polski. Podsumowując krótko, naprawdę warto ponieść ten trud, aby wszystko to „zobaczyć na własne oczy”.
Wróciłam do mojego rodzinnego miasta pełna wrażeń i kiedy przechodziłam przez Stary Rynek, zauważyłam informację, umieszczoną w gablotach, znajdujących się przed wejściem do Dworu Artusa. Informacja głosiła, że w dniu 26.09.2019 odbędzie się wykład – prezentacja, poświęcona dziełu Rembrandta „Wymarsz strzelców”, czyli „Straż nocna”. Przyznam się szczerze, że nie pamiętam dokładnie tytułu tej prezentacji, przypominam sobie jedynie, że wykład miał się odbyć m.in. z okazji 350 rocznicy śmierci malarza. Postanowiłam pójść na tę prezentację, przecież wykład ten będzie dotyczył czegoś, co niespełna miesiąc temu podziwiałam w oryginale. Mimo całej mojej fascynacji tym dziełem pojawiły się znowu wątpliwości. Wiedziałam już o tym obrazie dość dużo, po cóż chodzić na taką prezentację i usłyszeć może te same informacje? Ciekawość jednak zwyciężyła. Poszłam… i oczywiście nie żałowałam. Prezentację przygotował i wykład przeprowadził Dyrektor Dworu Artusa Pan Łukasz Wudarski. Nie jestem w stanie streścić tego wszystkiego, o czym mówił Prelegent. Przedstawię tylko te informacje, które najbardziej zapamiętałam i które zrobiły na mnie największe wrażenie.
Zacznę może od postaci dziewczynki, oświetlonej jasnym światłem, o której pisałam już powyżej. Dziewczynka ta według Prelegenta symbolizuje dobrego anioła, opiekującego się tą kompanią. Świadczy o tym świetlistość jej postaci. Poza tym za nią, mało w tej chwili widoczna (liczne zabiegi konserwacyjne zatarły nieco tę postać) znajduje się jeszcze jedna dziewczynka, trzymająca w ręku patelnię. Ta postać symbolizuje także anioła opiekującego się żołnierzami i – jak świadczy o tym patelnia – troszczącego się o zupełnie przyziemne potrzeby strzelców.
W XVII wieku, kiedy żył i tworzył Rembrandt bardzo modne były portrety grupowe, lecz zawsze przedstawiały one postacie w sposób statyczny, nieruchomy, postacie były przedstawiane w jednej linii. „Straż nocna” Rembrandta należy także do portretów grupowych, lecz Rembrandt namalował ten portret po raz pierwszy w innej konwencji, mianowicie jest to portret dynamiczny, postacie są namalowane w ruchu, ten portret jakby „żyje” swoim życiem. Kapitana Cocq, ubrany w czarny strój, przepasany czerwoną szarfą wyciąga swoją lewą rękę ku tym wszystkim, którzy ten obraz oglądają, tak jakby zapraszał do udziału w tym, co robi właśnie jego kompania.
Jakie wynagrodzenie otrzymał Rembrandt za swoje dzieło, które prawdopodobnie zamówił kapitan Cocq? Otóż członkowie kompanii musieli pokryć koszty obrazu, jeżeli chcieli na nim wystąpić. Rembrandt powinien był otrzymać 1700 guldenów, otrzymał jednak tylko 1600, ponieważ bębniarza, występującego na obrazie po prawej stronie nie było stać na pokrycie swojej składki.
To tylko kilka informacji, dotyczących tego obrazu, przekazanych przez Prelegenta. W czasie prezentacji omówionych zostało także kilka innych dzieł tego malarza. Między innymi „Powrót syna marnotrawnego”. Prelegent zauważył, że postać klęczącego syna marnotrawnego przypomina mu postacie więźniów obozów koncentracyjnych. Poza tym ręce Boga obejmującego syna różnią się od siebie. Jedna dłoń jest dłonią męską, a druga przypomina dłoń damską, ponieważ miłość Boga jest doskonała i mieści w sobie zarówno miłość ojcowską jak i matczyną. To tylko niektóre informacje, jakie można było otrzymać w czasie tej prezentacji o twórczości, a także o życiu Rembrandta. Wykład trwał około dwóch godzin, był urozmaicony wieloma obrazami i przekazywał naprawdę ogrom wiadomości i wiedzy. Poza tym wszystkie te wiadomości były przedstawione pięknym językiem, z werwą i humorem. To była naprawdę uczta duchowa, która stanowiła doskonałe uzupełnienie moich wakacyjnych przeżyć. I jeszcze tak zupełnie na zakończenie i zupełnie od serca: marzenia można mieć także, będąc już w wieku emerytalnym, a może właśnie ten okres w życiu jest najodpowiedniejszą porą na ich realizację?