Senior pisze: Łukasz…

Powiększ rozmiar tekstu

Łukasza znam dość długo. Wystarczająco, by opowiedzieć, czy też opisać jego historię. Chciał o tym rozmawiać, więc kiedy nadarzyła się okazja – słuchałam nie zadając pytań. Łukasz ma 40 lat. Trudny wiek dla mężczyzny. Zdawał sobie sprawę, że jest na półmetku i bardzo powoli zaczyna zwalniać. Po studiach pracował przez kilka lat w szkolnictwie.

Był nauczycielem geografii. Niestety, nie czuł się dobrze w towarzystwie koleżanek i kolegów. Denerwowało go dzielenie włosa na czworo, małostkowość i rozgrywki personalne. Praca z młodzieżą układała się wyjątkowo dobrze. Był życzliwy, potrafił zainteresować przedmiotem, wykraczając poza obowiązujący program. Ta nadgorliwośćnie była zbyt dobrze widziana i na naradach dzieliła kadrę na dwa obozy. W efekcie nie podpisano z nim kontraktu na kolejny rok szkolny.

W tym samym czasie poznał Annę. Zwyczajną dziewczynę, która marzyła, by poznać przystojnego chłopaka, założyć rodzinę. Łukasza cieszyła jej prostolinijność, jak również to, że wodziła za nim zakochanym wzrokiem. Wypadki potoczyły się szybko i tradycyjnie – ciąża, ślub, wesele. Zamieszkał z Anną i jej rodzicami na przedmieściu niewielkiego miasteczka. Teściowie gospodarzyli na małym poletku. Łukasz znalazł pracę w urzędzie gminy. Życie biegło wyznaczonym torem, dni były podobne do siebie jak dwie krople wody. Ot, małomiasteczkowa sielanka.

Nie potrafił powiedzieć, od którego momentu ”to się zaczęło”. Do pracy dojeżdżał około godziny. Początkowo zatrzymywał się w połowie drogi by rozprostować nogi, ale zawsze wybierał na miejsce postoju najbardziej urokliwe zakątki. Chłonął magię otwartej przestrzeni wszystkimi zmysłami. Czuł , że doświadcza czegoś zupełnie nowego. Uczył się życia od początku: zapachu ziemi, wiatru, natury. Rozcierał w palcach nasiona roślin rosnących na poboczu drogi, sycąc się ich niesamowitym zapachem. Kiedy obejmował wzrokiem przestrzeń, wzruszał się do łez.

Anna zauważyła zmianę, ale była przekonana, że kryje się za tym kobieta. Zaniepokojona i zdesperowana, posunęła się zbyt daleko: poprosiła ojca, żeby pojechał i sprawdził, co się faktycznie dzieje.

– Łazi po polach ot co – cudak niewydarzony! – zaopiniował ojciec.
I życie rodzinne znowu potoczyło się swoim ustalonym porządkiem.

Łukasz czuł jak napływa do niego mądrość i życzliwość natury. Czerpał ją wszystkimi zmysłami czując wewnętrzne ciepło i radość. Odnosił wrażenie, że jest innym człowiekiem. Miał pewność, że rozpoczyna się nowy etap w jego życiu. Następnego dnia zakupił kilka brulionów. Wieczorem siadł przy stole, otworzył zeszyt i słowa same cisnęły się pod pióro:

 

Jeszcze mam oczy pełne zieleni drzew,

tej ciemnej i jasnej z brzozowych liści.

Widzę w koronach wiatru wiew

i berberysu czerwone kiście.

 

Promień przebija pajęczą przędzę,

rozświetla leśne poszycie.

Coś stuknie, trzaśnie, żywicą pachnie

las i jego omszałe życie.

A może stanę tu, przy tym drzewie

i tak jak ono wyciągnę ręce.

Będę stał niemy w leśnym zachwycie,

mchem pozarasta zmęczone serce.

Nie masz mej zgody, szepnął las,

wracaj do ludzi, jeszcze nie czas.

Tak powstał pierwszy wiersz Łukasza. Nie trudno się domyśleć, że były dalsze. Z czasem coraz bogatsze w formie i treści. Pierwszy tomik zatytułowany ”Moja Metamorfoza” został wydany ze środków własnych Parafii Polskokatolickiej, dofinansowany przez Fundację Kultura. Obecnie przygotowuje wiersze do następnego zbiorku. Powiem tylko, że dużo pozytywnej energii zyskuję po każdej rozmowie z Łukaszem.

Krystyna Morawska

Dziennikarka MYwToruniu.pl

Rocznikami nie będziemy szafować.Wystarczy senior do odwołania. Moje pasje: fotografia, lubię pisać(krótkie formy+ wiersze), literatura, muzyka (każda, która chwyta za serce) teatr, a przede wszystkim człowiek z całym swoim bagażem dobrego i złego.